01. Dragonaut 02. Redeemer Of Souls 03. Halls Of Valhalla 04. Sword Of Damocles 05. March Of The Damned 06. Down In Flames 07. Hell & Back 08. Cold Blooded 09. Metalizer 10. Crossfire 11. Secrets Of The Dead 12. Battle Cry 13. Beginning Of The End
Kiedy pojawiła się informacja o nowej płycie Judas Priest, fani zastanawiali się jaki to będzie album. Mieli nadzieję, że członkowie zespołu porzucą eksperymenty zawarte na poprzedniku i zaoferują granie stylistycznie zbliżone do "Screaming For Vengeance" czy "Painkiller". Tak też się stało.
Biorąc pod uwagę, jaką legendarną grupą jest Judas Priest, płyta nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Mamy tu bardzo typowe, ograne już do bólu patenty, których zresztą zespół dostarczył nam mnóstwo. Jest ciężko i gitary odwalają tu naprawdę solidną robotę, jednak utwory są tu jakieś bez wyrazu. Słychać wyraźnie, że muzycy za wszelką cenę chcą nawiązać do ich szczytowego okresu. Bardzo słusznie zresztą, ale spodziewałem się czegoś bardziej oryginalnego. Są dobre momenty, a do takich należą "March Of The Damned" z chwytliwymi zagrywkami gitarowymi czy nieco lżejszy i bardziej melodyjny "Down In Flames". Promujący wydawnictwo "Redeemer Of Souls" to podniosły i całkiem udany numer, ale jednak bez fajerwerków.
Niestety znalazła się tu i słabizna, a jest nią "Metalizer". Utwór nawet w najmniejszym stopniu nie przykuwa uwagi, gdyż poza hałasem spowodowanym przez energicznie grające gitary i dynamiczną perkusją nie dzieje się tam nic. W "Crossfire" zwróciłem uwagę na świetne sola gitarowe. Sam kawałek jest oparty nieco na bluesowym graniu. Taki heavy-blues w wykonaniu Judasów wychodzi całkiem dobrze. Wartość płyty podnosi się wraz z dwoma ostatnimi kawałkami. "Battle Cry" to naprawdę solidny numer, ciężki i z polotem, przypominający trochę "Electric Eye" ze "Screaming For Vengeance". Robią wrażenie sola i unisona gitarzystów. Tego kawałka nie powstydzili by się członkowie zespołu w latach 80-tych. "Beginning Of The End" to niezwykła, klimatyczna ballada stanowiąca odpoczynek po heavy metalowej łupaninie. Moim zdaniem powinna być gdzieś w środku albumu, by wyciszyć się na 5 minut i potem z zapałem wrócić do słuchania metalowych czadów.
"Redeemer Of Souls" to poprawny album i tylko poprawny. Brakuje mi tak naprawdę w tym wszystkim polotu -jest dużo hałasu i mało konkretów. Nie obraziłbym się nawet, gdyby utwory były trochę krótsze. Nie dziwi mnie opinia fanów, którzy zniesmaczeni po "Nostradamusie" usłyszeli nowe dzieło ekipy, obfite w toporne, heavy metalowe zagrywki. Niestety ja na kolana nie kląkłem.
Dobra recenzja. Rzadko sie to zdarza, ale zgadzam sie z nia w 100%. Dokładnie tak samo oceniłbym ten przeciętny album.
dudon33
[ dudon@autograf.pl ]
14-08-2014 | 12:54
Problem w tym że każdy oczekuje od judasów czego innego. Jak eksperymentuja to żle, jak wrócili do starego grania tez niedobrze. Painkillera juz nie nagrają. Bardzo dobry album.
edek77
[ qracoss30@wp.pl ]
19-08-2014 | 15:25
dla mnie plyta bomba !!!!! zajebiste riffy sypia sie jak z rekawa,soloweczki palce lizac.....wokal Roba stonowany ale w tych niskich rejestrach wyszlo to naprawde niezle.Osobiscie nie spodziewalem sie takiej petardy i kopa w ryj :D
Mati
[ bratmateo2121@gmail.com ]
23-08-2014 | 20:11
płyta kopie w dupe 7 to zdecydowanie za mało jak na tym portalu No Player ma 8/10 no proszę Was ta płyta jest znacznie lepsza od ostatnich wypiekow Ironow dla mnie 8,5
Svent
[ smerfnaczelnik@wp.pl ]
31-08-2014 | 01:58
Album jest denny i nie przeskakuje poziomu dzisiejszej przecietnej demowki. Legendarna marka kolejny raz zawiodla po calosci. Zena, choc moze nie az tak radykalna jak Super Collider Ryzego, kiedys znanego jako Megadeth
Ziomaletto
[ ziomaletto@gmail.com ]
08-01-2015 | 07:25
No tak to już jest, że ktoś po Judas Priest oczekuje, że nagrają drugiego Painkillera, po tym jak zespół mówi, że nowa płyta będzie grana w klasycznym stylu. Jak dla mnie, jeden z najlepszych albumów tego zespołu i pokazuje, że zespół pomimo wieku wciąż wymiata.