01. Freewheel Burning
02. Jawbreaker
03. Rock Hard Ride Free
04. The Sentinel
05. Love Bites
06. Eat Me Alive
07. Some Heads Are Gonna Roll
08. Night Comes Down
09. Heavy Duty
10. Defenders Of The Faith



Pamiętam dokładnie dzień, w którym wpadła w moje łapska kaseta zespołu Judas Priest - "Defenders Of The Faith". Grzebaliśmy z kolegami w stosie tanich, zjechanych kaset, których chciał się pozbyć pewien pan na giełdzie płytowej. Wtedy jeszcze nie znałem tego zespołu i ich twórczości.

Zaintrygowała mnie okładka - ciemna, mroczna, z kroczącym buldożerem. Postanowiłem kupić kasetę i była to jedna z najmądrzejszych rzeczy jakie w życiu zrobiłem. Nie było dnia, żebym nie słuchał Judasów, ta muza kompletnie mną zawładnęła. Kilka tygodni później znałem na pamięć prawie całą dyskografię. Wydany w 1984 "Defenders..." to zdecydowanie jedna z najlepszych płyt Judasów, no i oczywiście jedna z najlepszych płyt w heavy metalu w ogóle. W momencie wydania krążka, zespół był gwiazdą światowego formatu, a to za sprawą niebywałego sukcesu poprzedniej płyty "Screaming For Vengeance", którą świat (a zwłaszcza Ameryka) przyjął z uwielbieniem.

"Defenders..." jest płytą już inną, nie tak melodyjną jak wcześniejsza, jest ciężka i mroczna, dokładnie tak jak zwiastuje okładka. Pierwszy numer "Freewheel Burning" to prawdziwy killer, niesamowicie ostry, rozpędzony, krzykliwy, z kapitalnymi solówkami Tiptona i Downinga. Zwłaszcza solówki będą dominować na tej płycie, gitarowy duet Priest pokazał prawdziwą klasę i udowodnił że są światową czołówką. Kolejne numery, niewiele gorsze: "Jawbreaker" i "Rock Hard Ride Free" z kapitalnym riffem w zwrotkach. Po prostu klasa. Dalej "Sentinel", ultraszybki wymiatacz, który doskonale sprawdza się na koncertach. I tak biegnie sobie dalej ten album, mamy wspaniały "Love Bites", szybki "Eat Me Alive", świetny, chyba jedyny nie napisany przez Judasów "Some Heads Are Gonna Roll" i wyśmienitą balladę "Night Comes Down".

Na tym albumie znajdziemy wszystko to co powinno być w heavy metalowej muzyce. Doskonałe riffy, solówki wprost z kosmosu, kapitalnie zgraną sekcję, no i oczywiście wokal Mistrza. Halford jest jednym z najlepszych gardeł świata. Młodzi fani, którzy dopiero zgłębiają tajniki heavy metalu, powinni zaczynać swą muzyczną edukację właśnie od tej płyty. Po prostu klasyka!

Ralf / [ 27.12.2003 ]







Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =




lukson [ luqbor@gmail.com ] 28-09-2011 | 17:28

Jakoś nie mogę się przekonać do tej płyty ;/


Bartos [ bartosek_1989@02.pl ] 06-11-2012 | 21:27

A mnie przekonała na stałe. Z resztą od dawna uważam ze halford i społka to bend nie z tej ziemi. To jakies objawienie :D 10 piosenek i każda, KAZDA! ma cos w sobie ze nie moge zapomnieć. Zgadzam sie z oceną. Klasyka. Wszyatko tu gra. Nawet okładka :D




© https://METALSIDE.pl 2000 - 2024 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!