01. Heading Out To The Highway
02. Don't Go
03. Hot Rockin'
04. Turning Circles
05. Desert Plains
06. Solar Angels
07. You Say Yes
08. All The Way
09. Troubleshooter
10. On The Run



Sukces, jaki odniósł Judas Priest po wydaniu "British Steel" zachęcił grupę do pracy nad nowym albumem. Po udanym tournee zespół przeniósł się na hiszpańska wyspę Ibizę by tam pod okiem Toma Alloma nagrać siódmy studyjny album. Plaża, słońce, piękne dziewczyny odbiły piętno na muzyce, która znalazła się na płycie. "Point Of Entry" nie jest z żadnym wypadku płytą złą, jednak porównując ja z "Brytyjską Stalą" czy "Wołaniem o Pomstę" zarówno brzmieniowo jak i kompozycyjnie wypada gorzej. Ze starych elementów pozostały na pewno proste riffy gitarowe oraz jak zwykle wspaniały głos Roba. Muzyka, jak a znalazła się na krążku nie do końca jednak mnie przekonuje.

Utwory stały się bardziej chwytliwe, pozbawione jednak tak wyrazistego metalowego ducha jak w przeszłości. Brzmienie, jakie stworzył zespół przy współpracy z Tomem Allomem pozbawione zostało ciężaru znanego z "British Steel". Muzyka zawędrowała w bardziej komercyjne klimaty. Więcej tu jest wesołkowatych refrenów, melodii, a mniej zadziorności, czy metalowego pazura. Nie zmienił się na pewno przepis na utwory. Nadal zbudowane są one na prostych aranżacjach i riffach. Jednak brakuje im tego czegoś, co miało "Breaking The Law" czy "Grinder". To, co pozwala nazwać album jedynie dobrym to pomieszanie utworów bardzo dobrych z przeciętnymi. Na pewno podobać się może pierwsze pięć kompozycji. Motocyklowy hymn "Heading Out To The Highway", oparty na motywie gitary basowej "Don't Go" czy najlepszy na płycie "Hot Rockin'" to nadal metal z krwi i kości. Pod górkę zaczyna się dopiero od "Solar Angels" - utwór niby fajny, ale czegoś w nim brakuje. Najgorzej wypadają ostatnie utwory szczególnie kiczowaty "You Say Yes" z idiotycznym tekstem i prymitywnym refrenem, przeciętniaki w stylu "All The Way", "Troubleshooter" i "On The Run" na pewno nie są atutami płyty. Utwory z "Point Of Entry" dużo lepiej wypadają na koncertach stając się chętnie śpiewanymi przez publiczność przebojami. Ktoś kiedyś powiedział, że płyta ta ma taki fajny motocyklowy klimat. Jest w tym dużo racji Jadąc motocyklem czy samochodem na prawdę nieźle się tego słucha, gorzej w domowych warunkach, gdzie możemy w pewnym momencie poczuć się lekko sennym. Płyta ma swoich zwolenników i przeciwników. Ja znajduje się w grupie tych, co lubią jej od czasu do czasu posłuchać, ale bez takich emocji jak podczas słuchania innych albumów z 80-tych lat. Od taki sobie dobry album. Dziwi mnie trochę, że do takiego albumu nagrano aż trzy teledyski. Może Columbia Records znalazła więcej pieniędzy na promocję licząc na spore zyski po sukcesie poprzedniego albumu? Szczególnie polecam najbardziej sexy klip w historii Judas Priest - "Hot Rockin'";-).

Danko / [ 25.02.2011 ]







Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =




Bartos [ bartosek_1989@02.pl ] 06-11-2012 | 21:23

Płyta... dziwna. Chłopaki odeszli od schematu "riff-refren-riff-solo-refren-koniec" DLATEGO ze judas zmienia sie na kazdej płycie. Nie każdy zespoł na to stać. Na eksperymentowanie. "Headnig..." "don't go" "solar angels" i "Desert plains" walą w morde. Mi osobiście zajebiście sie podoba i daje z czystym sumieniem 8 jak nie 9.


Artok [ dereedycja@gmail.com ] 14-02-2018 | 13:34

Bardzo dobry album wg mnie. Takiego eksperymentowania brakuje teraz Judasom. Poza tym jest doskonała do słuchania w samochodzie. Polecam jeszcze cover "Desert Plains" w wykonaniu Virgin Steele.




© https://METALSIDE.pl 2000 - 2025 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!