01. Satellite 15... The Final Frontier
02. El Dorado
03. Mother Of Mercy
04. Coming Home
05. The Alchemist
06. Isle Of Avalon
07. Starblind
08. The Talisman
09. The Man Who Would Be King
10. When The Wild Wind Blows



Steve Harris dawno temu zapowiedział, że chciałby z Iron Maiden nagrać 15 płyt studyjnych. Dzisiaj doszliśmy do tej granicy, gdyż płyta zatytułowana (przekornie?) "The Final Frontier" to właśnie 15-ty krążek w dyskografii tego zespołu. Co nam przynosi nowe dziecko Żelaznej Dziewicy? Krótko mówiąc - nic nowego. Iron Maiden to taki zespół, który na dobre "ugrzązł" w swojej muzyce i tutaj to już nic się nie zmieni. Wiadomo, że z każdym kolejnym albumem i nowymi utworami jest to coś nowego, ale na dobrą sprawę o jakimkolwiek zaskoczeniu nie ma mowy. Przypuszczam nawet, że większość fanów niespecjalnie by sobie życzyła jakieś drastyczne zmiany w stylu. Doskonałym przykładem tego podejścia jest poprzednia płyta. Wystarczyło, żeby Maiden pograł ciutkę inaczej (bardziej mrocznie i mniej przystępnie) i już płyta przepadła u większości słuchających. Od wydania tego albumu upłynęły 4 lata i zespół powrócił z nowym dziełem.

"The Final Frontier" to dziesięć kompozycji utrzymanych na dosyć równym poziomie. Jak na razie nie potrafię jednoznacznie wskazać najsłabszego ogniwa na tym krążku. To dosyć dziwne, bo przeważnie dosyć szybko na kolejnych płytach miałem swojego "outsidera", a tutaj mam inaczej. O czym to świadczy? W sumie to nie wiem. Może nowa płyta jest po prostu dobra jako całość? Na razie to przyjmuję i z tym wstępnie się zgadzam. Oczywiście nie brakuje tutaj elementów, które najzwyczajniej mi wadzą w jakiś sposób. Pierwsze co "rzuciło" mi się na uszy, to troszkę inny sposób śpiewania przez Dickinsona. Oczywiście nie chodzi o to, że chłopina poszedł po tzw. "bandzie" i dokonał "cudów". Na "The Final Frontier" Bruce śpiewa w sposób taki "niedbały", bez większego upiększania swoich partii. Myślę, że to jest zbliżone do koncertowego śpiewu. Tak jakby wokale były nagrywane na "setkę", czyli cały kawałek na raz. Wiadomo, że sporo wokalistów nagrywa jedną linijkę/zwrotkę/refren na "maksa", a później przerwa na odpoczynek. Po kilku przesłuchaniach przyzwyczaiłem się do tego i w zasadzie przestało mi to przeszkadzać. Zresztą dosyć podobnie było w przypadku płyty "A Matter Of Life And Death". Większe zastrzeżenia mam do tego, że nowy materiał jest mniej heavy metalowy, a bardziej hard rockowy. Brakuje mi ciężkości i dociążenia, szczególnie w kwestii gitar. No kurczę, w zespole jest 3 gitarzystów, a momentami brzmi to jakby był dosłownie jeden. Weźmy taki na przykład "The Alchemist", przecież tutaj aż się prosi o mocniejsze gitary i wyszedłby fajny heavy metalowy numer. A tak mamy ledwo słyszalne gitary w zwrotkach i melodyjki w refrenach. Szkoda. Co jeszcze do minusów tego wydawnictwa? Mam ogólne wrażenie jakby całą płyta została nagrana w sporym pośpiechu, jakby niedbale i ze zbyt dużą dozą luzu. O konkretnych utworach mnie będę pisał, bo to bezcelowe. Jedynie mogę wspomnieć, że jak na razie trochę odstają "ma minus" pierwsze cztery kompozycje.

Było narzekanie, to teraz czas na "ochy" i "achy". Teoretycznie tak powinno być, no ale tak nie będzie. Dlaczego? Tak naprawdę to nie ma ku temu powodów. Iron Maiden nie nagrało płyty genialnej, doskonałej, czy powalającej na kolana. Mamy tutaj do czynienia z albumem dobrym, dla niektórych nawet bardzo dobrym. Z tym mogę się zgodzić. Oczywiście przyjmuję do wiadomości opcję zupełnie przeciwną. Tutaj nie zamierzam polemizować. Ja na razie z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jest dobrze. Czy będzie lepiej? To też możliwe, bo z każdym odsłuchem płyta jakby zyskiwała w moich uszach. Z drugiej strony znam się z Iron Maiden od wielu lat i nie jedną premierę ich płyty przetrawiłem. Mam ogromny sentyment do tej kapeli i na każde wydawnictwo oczekuję niecierpliwie. Ma to też drugie dno, gdyż z takiej długiej znajomości wynika to, że z dużym prawdopodobieństwem wiem co "będzie dalej". Jak na razie to na pewno "The Final Frontier" nie ma szans "wskoczyć" w moim rankingu płyt Iron Maiden na wysoką pozycję. Nie da się ukryć, że Żelazna Dziewica w swojej dyskografii, ma dzieła na wyższym poziomie. Należy też zwrócić uwagę na fakt, że od płyty "Dance Of Death" zauważalnie uległa zmianie "stylistyka" zespołu. Maiden komponuje teraz całkiem inaczej swoje utwory niż w latach osiemdziesiątych. Wystarczy spojrzeć w tracklistę "The Final Frontier" i mamy tutaj połowę utworów, które trwają ponad osiem minut. A poniżej pięciu schodzi tylko "The Alchemist". Co ciekawe dla mnie te muzyczne "kolosy" to właśnie najciekawsze momenty na ostatnich trzech albumach. Z wyjątkiem "Satelite 15... The Final Frontier", ale to dosyć nietypowy przykład, bo sporo tutaj zajmuje intro.

Hmm... przyznam szczerze, że usiadłem przed komputerem, odpaliłem "The Final Frontier" po raz kolejny i moim zamierzeniem było napisać krótką notkę na serwisowy blog do działu "Pierwszy raz". Widzę, że lekko mnie "poniosło" i wyszła z tego recenzja (jeśli chodzi o długość). Niby nie do końca tak powinna wyglądać typowa recka, no ale trudno... mleko się rozlało. Zresztą... chyba mogę sobie podarować mozolne opisywanie poszczególnych utworów i rozkładanie ich na czynniki pierwsze. Każdy z Was drodzy czytelnicy sam sobie z tym poradzi, bo nie wierzę, że przy okazji premiery nowej płyty Iron Maiden potrzeba szczegółowej recenzji, żeby sięgnąć po ten materiał. A na koniec, żeby zadośćuczynić bardziej konserwatywnym czytelnikom to napisze, że największy plusik na "The Final Frontier" mają u mnie utwory: "The Man Who Would Be King", "When The Wild Wind Blows", "Starblind", "Isle Of Avalon" i "The Talisman".

Piotr "gumbyy" Legieć / [ 20.08.2010 ]







Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =




Paweł [ metalli_maniac@interia.pl ] 24-08-2010 | 11:29

Z Iron Maiden dzieje się coraz to gorzej z roku na rok... niestety. Wydawane bez przerwy wydawnictwa typu "The Best Of" oraz różnego rodzaju albumy koncertowe (jedynie świetne "Rock In Rio" broni się w tym zestawieniu) to po prostu odcinanie kuponów od klasycznej już marki Iron Maiden, kiedyś równie wielkiej i rozpoznawalnej co Coca-Cola. Ten album to nieudany romans z hard rockiem - jedyne co broni to wydawnictwo, to trzy ostatnie kawałki oraz całkiem niezła okładka (10 lat beznadziejnych grafik to już przesada!). Tęsknię za Maidenami z "Brave New World", niby była to stara Dziewica, ale jak świeża, zadziorna i zaskakująca. Teraz: NUDA!


zaq [ 666 ] 25-08-2010 | 12:43

iron maiden o wielu wielu lat odgrzewa tego samego kotleta, dlatego z kazdą kolejną płytą jest gorzej. Niby stylistyka ta sama co zawsze ale jednak to wszystko jakies słabsze, widać wyraźny regres w ich twórczości. panowie poprostu usiedli na laurach i odcinają kupony od swojej sławy bo wiedzą ze czegokolwiek by nie nagrali to i tak sprzeda sie w wielo milionowym nakładzie.


ham i prostak [ hamiprostak@wp.pl ] 25-08-2010 | 14:49

Kiedy Harris w końcu kupi McBrainowi drugą centralkę? Od dwudziestu lat to samo patataj patataj na bębnach.

Ostani Judas Priest Nostradamus sprzed dwóch lat bije na głowę ten jak i poprzedni album Maiden pod każdym względem (kompozycje, produkcja, hejvimetalowość i pomysł).

Przekombinowali...


teremko [ terem@wp.pl ] 28-08-2010 | 12:01

Jak słysze takie głupoty o tym , że fani życzyliby sobie zmiane w stylu IM to mnie ściska! IM to styl sam w sobie i tak ma zostać, dla mnie ich muzyka jest wyjątkowa , a conajmniej ostatnie dwa albumy są fajną klamrą już chyba niestety zamykająca (latka lecą).


Butch [ akbutchortega286@gmail.com ] 28-08-2010 | 16:16

Tak źle z Iron Maiden jeszcze nie było. Ta płyta jest tak nijaka, że mam wrażenie, iż dziewica totalnie utraciła radość z grania. Jeżeli to ma być już koniec, to jest on bardzo marny.


Świstak [ Bleh_sfest@interia.pl ] 31-08-2010 | 14:56

Ta płyta nie jest znowu taka najgorsza i nie wieszałbym na niej "aż tylu psów". Może nie jest IM w szczytowym okresie, ale zapewne jest coś innego, w miarę świeżego. Mnie osobiście się podoba - dałbym 7 na 10:)


wpozz [ 666 ] 01-09-2010 | 08:51

Co wy się tak czepiacie tego "Satelite 15... The Final Frontier"? Przecież Queensryche na każdej płycie miał takie wstawki i wszyscy sie podniecali! Ciągle czekam na punktację w recenzji. To recenzja fachowca powinna kształtować opinię a nie opinie recenzję. Ja daję 9/10. Do tej pory najlepsze albumy metalowe roku to: 1. Overkill-Ironbound, 2.Iron Maiden - The Final Frontier 3. Exodus - Exhibit B


syzygy [ jakub-1987@tlen.pl ] 03-09-2010 | 15:30

Najgorsza płyta Iron Maiden.

Podstawowy minus- fatalnie nagrane wokale. Z biegu, pewnie za pierwszym, drugim razem, a Bruce już swoje lata ma i brzmi to fatalnie. Obrzydliwie brzmi w wysokich rejestrach, najlepiej byłoby z nich zrezygnować. Refren w Starblind, Mother Of Mercy- autoparodia! Niesmaczene pianie. Psuje to całą płytę, ktoś kto kiedyś był ich podstawowym atutem, teraz samodzielnie położył płytę. No, może nie samodzielnie, bo większa tutaj wina producenta, niż Bruca. Jak brzmi Ozzy na najnowszej płycie? Lepiej niż Bruce. Kpina.
Ja tego piania nie jestem w stanie przeskoczyć, rozwala to dla mnie cały album. Kompozycyjnie też jest nudno, bez polotu, kawałki się kupy nie kleją. Nie na tym polega progres, do którego IM dąży, to jest parodia progresu.


Rezus [ matbodych@wp.pl ] 24-09-2010 | 12:30

Jestem Fanem dziewicy od wielu, wielu lat, i cieszę się że wyszło tak jak wyszło, album moim zdaniem jest genialny, od cholery melodii w charakterystycznym dla nich stylu, tyle że w hard rockowej otoczce:)i uważam że nie ma się co dziwić bruceowi, chlopak ma już swoje lata i struny wiodczeją i nawet cieszy mnie że nie przesadzał z wokalem bo dzieki temu kawałki mają klimat, i mam dzieki temu pewność że nie zaskoczy mnie na koncercie skrzekiem w miejscu gdzie "powinien" śpiewać wysokim rejestrem. Myslę że w tych nagraniach jest poprostu naturalny. Ogarnijcie sie i zacznijcie słuchać a gwarantuję wam że znajdziecie na tej płycie prawdopodobnie najlepsze linie melodyczne świata. Doceńcie Artyzm tej Płyty i wysiłek jaki włożyli w każdą partię z osobna, bo to już nie jest zespół małolatów tylko Artystów rozwijających sie jeszcze dalej pełną gębą! A przy takich opiniach i wymaganiach doprowadzicie do tego Ironi przestaną grać. The Final Frontier 10/10


Piotrek [ ptomasiewicz@vp.pl ] 28-09-2010 | 19:59

Naprawdę z całym szacunkiem do ciebie.
Ale pierdzielisz głupoty.
Oczywiście o gustach się nie dyskutuję.
Jak dla mnie płyta miażdzy jądra i penetruje wątrobę.
UP THE IRONS !!


Rezus [ matbodych@wp.pl ] 29-09-2010 | 08:20

jasne że o gustach sie nie dyskutuje, nie zmienia to jednak faktu ze pod wzgledem technicznym i melodycznym jest to fenomen, i jasne jest że nie kazdemu bedzie się podobać, tylko myśle że warto to docenic bo nie oszukujmy sie, wczesniejsze albumy dziewicy byly proste latwe i przyjemne(nie licząc a matter oczywiście), a na final frontierze widać ogromny postęp techniczny.


Fan [ adrian-roman@o2.pl ] 04-01-2011 | 19:48

a mi sie album final frontier podoba ale tez tesknie za Brave New World


ruciniak [ ruciniak@op.pl ] 09-04-2011 | 23:00

Ludzie, nie rozumiem najeżdżania na ten album. Jak dla mnie bije on na łeb The Number Of The Beast i Powerslave razem wzięte na łeb. Maideni ciągle się rozwijają i grają jeszcze lepiej niż na bardzo dobrym AMOLAD. Jak dla mnie płyta zasługuje na ocenę 9/10


kokos [ mmarkus666@gmail.com ] 09-06-2011 | 00:14

dla mnie ta plyta jest bardzo dobra. mroczne, tajemnicze intro, el dorado (brawo za pomysl z outro-intrem! zgarneli za to nawet grammy!), swietna solowka murraya i jeszcze lepsze wstawki rytmiczne w the man who would be king, fajne akustykowanie w the talisman, coming home tez jest dobre... ja krazek ocenilbym na 8+/10. jedyny kawalek ktory mi troszke nie podchodzi to 'when the wild wind blows'. brzmi jak piesn rodem z harcerskiego spiewnika (i pewnie tym jest). ogolnie - lepsze od dance of death i a matter of life and death, na tym samym poziomie co brave new world. ode mnie to tyle.


jj [ positiv@o2.pl ] 20-02-2012 | 12:27

czego wy sie najedliscie, plyty swietna, od dance of deth widac ich progresywna strone oby tak dalej


lal [ zoroo23@wp.pl ] 28-02-2012 | 15:49

ani najlepszy, ani najgorszy . na szczególną uwagę moim zdanie zasługuje: el dorado,the alchemist, coming home oraz Satellite 15... The Final Frontier. troszkę gorze kompozycje to Starblind
The Talisman i The Man Who Would Be King. ale album jakoś sie trzyma. ocena albumu 7,3/10


trolololo [ prospamer111@wp.pl ] 29-05-2013 | 22:39

No cóż, płyta rozpoczyna się najgorszym utworem Iron Maiden w histrii, czyli Satellite 15... Potem na szczęście jest tylko lepiej, a 2 ostatnie utwory są wręcz świetne. Daję 6+ na 10




© https://METALSIDE.pl 2000 - 2025 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!