01. Sign Of The Cross
02. Lord Of The Flies
03. Man On The Edge
04. Fortunes Of War
05. Look For The Truth
06. The Aftermath
07. Judgement Of Heaven
08. Blood On The World's Hands
09. The Edge Of Darkness
10. 2 A.M.
11. The Unbeliever



Czy przypominacie sobie rok 1992? Ogólnoświatowy szał na punkcie płyty "Fear Of The Dark"? Album okazał się gigantycznym sukcesem, z miejsca stał się multiplatyną, świat po prostu zgłupiał na punkcie Iron Maiden. Potem seria świetnych koncertów i rzecz straszna... Bruce Dickinson, filar Maiden, najlepsze rockowe gardło świata postanawia odejść. Miliony fanów na całym świecie obawiało się że zespól przestanie istnieć. Na szczęście tak się nie stało i do Maiden dołączył Blaze Bayley z grupy Wolfsbane. Tak oto w 1995 roku ukazuje się album "The X Factor". Niezbyt dobrze przyjęty przez legiony fanatyków Dziewicy.

Jaka jest muzyka zawarta na tym albumie? Niepokojąca, mroczna, tajemnicza. Płytę otwiera doskonały, epicki, 11-minutowy "Sign Of The Cross". Spokojny początek, potem już mocne uderzenie. Bayley śpiewa niepokojąco, choć monotonnie, jego głos jest wyciszony, schowany za gitary. W ogóle brzmienie tej płyty jest ciężkie, mroczne, trochę klaustrofobiczne. Nie ma co się oszukiwać. Blaze nie dorasta Dickinsonowi do pięt. Co nie oznacza że jest kiepskim wokalistą, przeciwnie, ale jego głos zupełnie nie pasuje do muzyki Maiden. Kolejne kompozycje potwierdzają wysoki poziom, spokojne, powolne początki, surowe i ciężkie riffy, genialne zmiany tempa, no i te solówy. Gers i Murray pokazali klasę, udowodnili że należą do najwybitniejszych wioślarzy.

Kompozycjom niczego nie można zarzucić, są bardo dobre, aczkolwiek inne i nijak nie nawiązują do wcześniejszych dokonań Maiden ale to wychodzi tej muzyce tylko na plus. Przeszkadza monotonny wokal Blaze'a. Robi się tylko ciekawiej w "Aftermath" i "The Edge Of Darkness". Jestem święcie przekonany że gdyby na tym albumie zaśpiewał Bruce to byłby to jeden z najlepszych albumów Ironów. Ale nie można mieć wszystkiego, wiec cieszmy się tym co mamy a mamy bardzo dobry album Maiden. Świetne kompozycje, genialne sola i... nieudany wokal..

Ralf / [ 01.11.2003 ]







Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =




edi z rojcy \m/ [ edi_hzr@poczta.onet. ] 09-12-2007 | 00:59

blaze tez jest dobry ,do pana D nie dorasta ale do klimatu tej plyty pasuje;p

a gdyby takl zoeganizowac petycjer z prosba o zastapienie woklame Bruca wokale Blaze'go???;p


mordrax [ xartal@gmail.com ] 02-05-2008 | 10:44

Hmmm...
Nieee.
To już nie byłoby to samo...
wokal Blaze idealnie pasuje do tej płyty...
Na koncertach można było usłyszeć wykonanie niektórych piosenek z dickinsonem, wychodziły dobrze, ale jdnak blaze zaspiewal to inaczej, tak po swojemu...;)


ASTRO [ ufolog@poczta.onet.eu ] 20-11-2009 | 14:41

Z ciężkim sercem słuchalem tej płyty.Aż się łezka w oku kręciła,że nie ma już Bruca,że nie ma już nawet tego kolosalnego brzmienia i nie ma...ani jednej kompozycji,która wymuszała by jakies cieplejsze słowa.To strasznie toporny album.Dretwy i grubo ciosany,jakby powstał po jakiejś wielkiej tragedii a muzycy nie mogą się otrząsnąć.Nie ma w niej ducha,nie ma w niej nic ponętnego,porywającego.Został ledwie cień starego Maiden.I własciwie,to odrażające żerowanie(niezamierzone) na Mega-Nazwie...Ten album nie powinien był w ogóle powstać.Wcale mnie nie dziwi,że zdna z kompozyji z tego albumu nie zagościła praktycznie wcale na pozniejszych koncertach.-To proste,jest to materiał,o którym prawdziwy fan Iron maiden powinien w ogóle zapomnieć.O wokalu Blaze nawet nie ma się co rozwodzić,choć powiem szczerze,że to nie jego wina,że album jest tak słaby i śmiem twierdzić,że absolutnie najsłabszy w historii zespołu....


Kierowca Pralki [ ptomasiewicz@vp.pl ] 15-09-2010 | 20:01

Dla mnie ten album jest za mroczny i nie mogę go słuchać.
Ja jestem na co dzień pogodnym człowiekiem a ten album po prostu mnie przygnębia, dużo bardziej polecam Virtual xi.
UP THE IRONS \m/


kejt [ bestloko@o2.pl ] 03-02-2011 | 11:13

Ja nie zgodzę się z Wami- dla mnie to najlepsza płyta Iron Maiden, a wcale,że tak dodam, od słuchania tej płyty nie zaczęła sie moja przygoda z IM. O ile wcześniej zachwycałam sie Fear of the dark, to The X Factor przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Nigdy nie byłam fanką Dickinsona, na dłużsżą metę jego vocal mnie męczy,staje się czasami "zawodzący". Bailey ma może w głosie mniej finezji, śpiewa surowiej, ale to on właśnie sprawił,że płyta zahaczyłą o nowy metafizyczny świat. Do tej pory styl Ironów był "oczywisty", można go było poznać wszędzie i zawsze,teraz na ten wyraźny obraz położył sie mroczny cień sprawiając,że jest on bardziej tajemniczy, ciekawszy.
Zazwyczaj kiedy mówię jakiemuś fanowi Ironów,że najbliższa memu sercu jest The X Factor spotyka się to z wymownym milczeniem... Ja najbardziej ukochałam The Unbeliever- prawdą jest więc,że każdy nastepny utwór na tej płycie jest lepszy od drugiego- ten akurat jest ostatni :)


Natan [ zoroo23@wp.pl ] 11-11-2011 | 10:36

całej płyty jescze nie przesłuchałem ale najbardziej to podoba mi się okładka. . Eddie wygłada tu jak zabawka frankensztaina. Okładka pasuje do piosenek mroczne,zaskakujące, to jedyne co łaczy się ze sobą.


lal [ zoroo23@wp.pl ] 28-02-2012 | 15:51

ocena 4,5


mistrzu [ zoroo23@wp.pl ] 03-06-2012 | 13:22

fajnie jakby zremasterowali ten album z wokalem bruca na czele.


trololo [ prospamer111@wp.pl ] 29-05-2013 | 22:31

Chyba nie macie pojęcia o czym piszecie... Wokal Bayleya bardzo pasuje do klimatu, o płytce można powiedzieć że jest "inna". Każdy kto jej przesłucha nie może powiedzieć, że Ironi ciągle grają to samo. Dickinson na tej płycie by się nie sprawdził.


Ziomaletto [ ziomaletto@gmail.com ] 18-04-2015 | 11:50

"nieudany wokal"

Sam jesteś nieudany. Blaze ma dobry wokal. Kto nie potrafi tego zrozumieć, niech zamilczy na wieki.

"Bruce Dickinson, filar Maiden, najlepsze rockowe gardło świata postanawia odejść."

Najlepszym gardłem świata jest DIO. A Bruce niestety ostatnio strasznie pieje.


salepszekapel [ dap60@o2.pl ] 16-01-2016 | 16:02

nigdy iron nie była moją ulubioną kapelą , ale, ta płyta to rewelacja. trzeba ją posłuchać 3 razy i totalna rozwałka

pozdrawwiam


Deus ex machina [ DEO@autograf.pl ] 28-03-2019 | 03:19

Po latach mogę stwierdzić,że ten album był jednak porażką,choć oczywiście niektóre kompozycje nie są takie złe.
Przytłaczające gęstą atmosferą,mroczne,ponure,jednostajne wokalnie utwory bez radości grania i oczywiście kompletny brak świeżości i polotu.Solówki gitarowe oczywiście sprawne,jednak do znudzenia przewidywalne i schematyczne(zawsze uważałem,że ten Gers,to pajac i zupełnie przeciętny wioślarz,zwłaszcza na koncertach(miałem okazję być na koncercie I.M z jego udziałem,kiedy pijany rozwalał wzmacniacze a grał tak nieprecyzyjnie w przeciwieństwie do Murraya,że miałem ochotę przywalić mu w łeb zgniłym jabłkiem z trybun.Przykry i smutny widok.

Pamiętam moją reakcję,kiedy jesienią 95 roku kupiłem świeżutką płytę moich ukochanych Ironów i...popłakałem się....płakałem dość długo...to taki rodzaj wewnętrznego płaczu,kiedy odchodzi od ciebie ukochana kobieta i zostawia ci mnóstwo zdjęć,wspomnień i uniesień(The Number of the beast, Killers. Powerslave).Kiedy ochłonąłem,to pomyślałem,że w końcu legenda upadła i trzeba się z tym jednak pogodzić,choć nie sądziłem,że po tym albumie można nagrać absolutne dno,jak na możliwości I>M,czyli "Virtual XI" Jako zagorzały, ale jednak nie bezkrytyczny, fan tej brytyjskiej kapeli,muszę oddać jej,że na X Faktor i Virtual XI są chwytliwe momenty ale przecież to profesjonalny zespół,który nie schodzi poniżej pewnego poziomu brzmieniowego i kompozycyjnego(choć brzmienie mnie bardzo smuciło bo odszedł wspaniały Martin Birch),lecz jest to stanowczo za mało ,by były to albumy przełomowe,ważne,interesujące od a do z.

Kiedy przyjrzymy się dyskografii Deep Purple,to zauważymy pewne podobieństwa w rozwoju kariery obu tych zespołów bo kiedy do Purpli dołączył Cowerdale oraz Huges,to w zasadzie był to gwóźdź do trumny i powolne konanie a potem całkowity rozpad i blisko 10 lat przerwy w twórczości.I choć w wypadku Iron Maiden przerwy w działalności nie było,to może i szkoda bo nie przekonały mnie do siebie płyty Brave New world",czy następne z Dickinsonem bo jest takie niestety prawidło,że każda grupa, najlepsze płyty,najbardziej znamienne i wpływowe,zmieniające często oblicze rocka powstają w pierwszym okresie swojej działalności.Potem już jest tylko podtrzymywanie swojej legendy i mega nazwy oraz próba stworzenia czegoś interesującego,choć niemoc twórcza odeszła już dawno do historii.Ludzie będą słuchać Ironów nawet tych już podstarzałych a za jakiś czas być może i zgrzybiałych,jednak trzeba mieć w pamięci ostatni koncert Rolling Stones w Polsce( w 2018 roku)facetów pod 80 kę i ceny biletów na niektóre sektory(ponad 2 tys złotych) i wtedy będziemy rozumieć,dlaczego wciąż te stare pierdziele grają,choć na pewno nie tylko o pieniądze chodzi ale o to,że nic innego się w życiu robić się nie umie i nie mozna mieć do nich za bardzo o to pretensji.




© https://METALSIDE.pl 2000 - 2025 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!