01. Moonchild 02. The Evil That Men Do 03. The Prisoner 04. Still Life 05. Die With Your Boots On 06. Infinite Dreams 07. Killers 08. Can I Play With Madness 09. Heaven Can Wait 10. Wasted Years 11. The Clairvoyant 12. Seventh Son Of A Seventh Son 13. The Number Of The Beast 14. Hallowed Be Thy Name 15. Iron Maiden 16. Run To The Hills 17. Running Free 18. Sanctuary
"Seven Deadly Sins, Seven Ways To Win..." - i zaczynamy ponad półtoragodzinną jazdę bez trzymanki z jednym z największych zespołów metalowych w historii! Myślę tu oczywiście o kapeli Steve'a Harrisa, czyli nieśmiertelnym Iron Maiden. Można wiele mówić o tym, jak dziś funkcjonuje ta kapela, można długo się spierać o to, czy ostatni krążek "The Book Of Souls", to dzieło wybitne, czy też przerost formy nad treścią, ale Żelaznej Dziewicy nie można odmówić tego, że w latach '80 sumiennie pracowali na swoją obecną popularność i ogromny sukces. Wydali naprawdę porządne płyty, a koncertami kupowali sobie lwią większość malkontentów. Ciekawi mnie, czy ktoś z uczestników bliźniaczych koncertów w Birmingham w listopadzie 1988 roku wyszedł z hali niezadowolony. Bo ja słuchając "Maiden England '88", czyli podwójnej płyty koncertowej nagranej podczas tych występów, nie mogę sobie tego wyobrazić.
"Maiden England '88" miało pecha. Kiedy ukazało się w 1989 roku, dostępna była jedynie wersja video. Natomiast limitowane pojedyncze wydanie CD z 1994 roku zostało okrojone z niektórych numerów, a dźwięk podobno zostawiał wiele do życzenia. Pewnie dlatego też nie mówi się o tej koncertówce tak, jak o słynnym "Live After Death". Na szczęście parę ogarniętych osób zrozumiało, że w XXI wieku Iron Maiden to marka większa, niż kiedykolwiek wcześniej i w 2013 roku na rynku pojawiły się zremasterowane wersje koncertu, w tym i omawiana przeze mnie wersja 2 CD.
W 1988 roku Iron Maiden promowało swój siódmy, dziś kultowy album - "Seventh Son Of A Seventh Son". Dlatego też koncert tradycyjnie otwiera pierwszy numer z płyty, czyli "Moonchild". Wykonanie jest bardzo zbliżone do tego studyjnego, co w sumie jest cechą większości utworów na "Maiden England '88". Nie można jednak odmówić tego, że zespół jest w naprawdę dobrej formie, co słychać przez następne kilka utworów. A na "Maiden England '88" tracklista jest iście wyborna. Oprócz kawałków z promowanego wówczas albumu mamy na tej koncertówce istne perełki, o usłyszeniu których dziś możemy jedynie pomarzyć. "Still Life" czy "Die With Your Boots On" to bardzo mocne punkty płyty, utwory dla wielu fanów Iron Maiden święte. Nie ma się co dziwić, bo już w wersjach studyjnych miażdżą. Mam jednak nieodparte wrażenie, że na omawianej tu płycie brzmią jeszcze lepiej.
Bardzo dobrze słychać, że Iron Maiden nie pozwala fanom się nudzić. Co prawda "Infinite Dreams" jest pewnym zwolnieniem, ale jeśli po nim czas na "Killers", to jak tu narzekać? Tym bardziej, że Dickinson z partiami wokalnymi poprzednika, Paula Di'Anno, radzi sobie bardzo dobrze. Cieszy obecność tego kawałka na koncertówce, jednocześnie smuci fakt, że dziś zespół wydaje się o nim nie pamiętać. "Syrena Alarmowa" radzi sobie też znakomicie z utworami, przy których nagrywaniu sam brał udział. I tym sposobem "The Clairvoyant" czy "Heaven Can Wait" brzmią naprawdę porządnie. Zaś nieco kiczowaty "Can I Play With Madness" bardziej drapieżnie i... po prostu lepiej. Monumentalnie robi się w kolosalnym i mistycznym "Seventh Son Of A Seventh Son", którego obecność cieszy. Od trasy promującej album, zespół utwór ten zagrał dopiero w 2013 i już chyba nie zamierza tego powtarzać. Spadek formy Bruce'a słychać jedynie podczas bardzo wymagającego "Hallowed Be Thy Name". Jednak tragedii nie ma, chociaż wykonanie pod względem wokalu znacznie odstaje od reszty. Zresztą, o ile się nie mylę, Dickinson był przeziębiony podczas rejestrowania występów, co wszystko tłumaczy.
Standardowy koncert tradycyjnie zamyka hymn "Iron Maiden", a na bisy poszły utwory "Run To The Hills", "Running Free" (podobnie jak na poprzedniej koncertówce, wzbogacone o dialogi frontmana z publiką) i drapieżne "Sanctuary". Bardzo dobre zakończenie płyty. Niesmak powodować może jedynie nieudolne sklejanie materiału. Każdy nawet średnio skupiony słuchacz wychwyci, że "Run To The Hills" pierwotnie nie wchodziło w skład tracklisty.
Pomimo tego, że "Maiden England '88" jest koncertówką mniej znaną od wyśmienitego "Rock In Rio" czy "Live After Death", zdecydowanie warto poświęcić temu wydawnictwu trochę czasu. Bardzo dobrze się stało, że album ten w końcu dostępny jest w pełnej wersji. Dzięki temu na pewno zyska sporo zwolenników. Ja sam stawiam go wyżej, niż "Live After Death". "Maiden England '88" udowadnia, że Iron Maiden zasługuje na swoją reputację metalowego giganta. Ilu fanów dałoby fortunę, żeby być na jednym z takich koncertów, jakie Maiden dało w listopadzie 1988 roku w Birmingham? Na pewno wielu. To jednak dziś niemożliwe, więc pozostaje nam słuchanie nagrań. A jednym z nich jest "Maiden England '88".