Iron Maiden posiada w naszym kraju status zespołu "kultowego". Przez lata dorobił się mnóstwa fanów, którzy wręcz fanatycznie podchodzą do tej kapeli. Szkoda tylko, że to chorobliwe uwielbienie, przeważnie kończy się na kupowaniu kolejnych koszulek. Zdarza się też bezkrytyczne przyjmowanie wszystkiego, co ma logo Iron Maiden. Oprócz pewnego (dosyć krótkiego) okresu, gdy grupę opuścił "jedyny słuszny wokalista". No bo przecież Blaze jest "beeee...". Jest jeszcze druga opcja: "Iron Maiden? Przecież oni od 20 lat zjadają swój ogon, a skończyli się na "Killers...". Ok... myślę, że wiadomo, o co mi chodzi. Teraz odstawiamy na bok te wszystkie "dyrdymały".
Z Maiden znam się od wielu lat. Pamiętam, jak odchodził Bruce Dickinson, jak później został wywalony Blaze Bayley. Kolejnym etapem był powrót Syna Marnotrawnego (Dickinsona), wraz z którym powrócił Adrian Smith. I machina ruszyła na nowo, a był to rok 1999. Od tamtego czasu pojawiło się kilka składanek, wydawnictwa koncertowe, a także kilka DVD. Zespół wydał także trzy albumy studyjne. Zajmę się tutaj oczywiście ostatnim dzieckiem Żelaznej Dziewicy, czyli "A Matter Of Life And Death". Poprzednie dwa albumy podobają mi się umiarkowanie. "Brave New World" znacznie bardziej niż "Dance Of Death". Na tym drugim, zachwycają mnie tylko te bardziej rozbudowane kompozycje, jak "Dance Of Death" czy "Paschendale".
Jak każdy wcześniejszy krążek Maiden, tak i ostatni, budzi ogromne emocje. Dla wielu to gniot totalny, a dla innych to 8 Cud Świata. Zresztą było o tym we wstępie. Żelazna Dziewica na tej płycie nie oferuje nam nic nowego. To wszystko już doskonale znamy, to wszystko już było. Dziwne? Nie... Po prostu takie jest Iron Maiden. Mają swoje patenty, swoje zagrywki, czy też motywy. Tak było i jest dalej. To samo danie, ale podane w inny sposób. Mi to zupełnie nie przeszkadza... Mało tego, tym razem Iron's trafili idealnie w mój gust. Z ostatnich 4 krążków studyjnych wybrali to, co najlepsze i skompilowali tutaj. Klimat prosto z "The X-Factor" (dla mnie to jedna, z najlepszych płyt w dyskografii!) i złożone kompozycje z "Dance Of Death".
Przesłuchałem ten krążek wiele razy, praktycznie poznałem go z każdej strony. Był taki okres, że słuchałem go po 2-3 razy z rzędu. Poznałem jego dobre i słabsze (bo przecież takie też są!) momenty dosyć dobrze. Zacznę od tego, co mi się mniej podoba. Pierwsze zastrzeżenia mam do brzmienia. Fakt, materiał nie został poddany masteringowi, więc jest bliski temu, co zespół nagrał w studiu. Ok, to rozumiem... natomiast nie podoba mi się to, że po raz kolejny słabo słychać gitary. Często są (jakby wstydliwie) schowane, a przecież jest 3 gitarzystów! Można lepiej wykorzystać ten potencjał. Osobna sprawa to forma wokalna Dickinsona. Tutaj też nie jest rewelacyjnie.
Te niedociągnięcia i tak są "zniwelowane" przez świetne kompozycje. W sumie to trochę zawodzą mnie tylko dwa utwory: "Different World i "Out Of The Shadows". Ten pierwszy i tak jest o niebo lepszy, od "Wildest Dreams", który otwierał poprzednią płytę. Natomiast ballada... no cóż, krótko mówiąc jest dosyć przeciętna. Reszta kompozycji to już palce lizać. Ze szczególnym wskazaniem na "The Reincarnation Of Benjamin Breeg", "The Longest Day", "For The Greater Good Of God" (ach ten refren!), czy "These Colours Don't Run". Świetnym utworem jest też lekko orientalny "The Pilgrim".
Tytułowa "Sprawa Życia i Śmierci" zawiera się oczywiście w lirykach. Dominuje tutaj tematyka wojenna, boska, jest także coś o przemijaniu. Teksty są dosyć posępne i nieoptymistyczne. Dzięki temu wspaniale współgrają z muzyką, zawartą na płycie. Zresztą to nic nowego, bo teksty w Iron Maiden są zawsze na wysokim poziomie. Okładka jest również bardzo udana, ta z "Dance Of Death" to był istny koszmarek. Co ciekawe, obrazek nowego dziecka Dziewicy jest chyba zainspirowany filmem "Lord Of War" z Nicolasem Cage. Jest tam bowiem ujęcie czołgu, bardzo podobne do tego z okładki.
Nie ma co specjalnie rozpisywać się o tym albumie. Nie ma sensu analizować poszczególnych utworów. Przecież większość z czytających tą recenzję i tak zna już ten album. Ma wyrobioną o nim opinię, zna jego słabości i mocne strony. Ja przedstawiłem swój punkt widzenia na 14 studyjny krążek Iron Maiden. Tak go odbieram i postrzegam. W związku z tym nie będzie oceny "cyferkowej", tylko opisowa. A gdzie ta ocena? Jeśli to czytasz Drogi Czytelniku, to właśnie ją przeczytałeś...
Piotr "gumbyy" Legieć / [ 07.01.2007 ]
! Kup Płytę !
www.metalmaniak.pl
|