01. Tailgunner
02. Holy Smoke
03. No Prayer For The Dying
04. Public Enema Number One
05. Fates Warning
06. The Assassin
07. Run Silent Run Deep
08. Hooks In You
09. Bring Your Daughter... To The Slaughter
10. Mother Russia



"No Prayer For The Dying" - jeden z najbardziej kontrowersyjnych jak i niedocenianych albumów Maiden. Jest to płyta na której większość utworów jest prosta w odbiorze poza nielicznymi wyjątkami w postaci np. okraszonego "magicznym" wstępem "Mother Russia" czy wtórnej reinkarnacji "Killers" - "The Assassin". Nie będę szczególnie rozwodził się nad tekstami, bardziej chcę Wam przybliżyć warstwę muzyczną tego albumu. A więc zaczynajmy...

- "Tailgunner" - świetne intro, później już nie jest tak ciekawie. Banalna zwrotka i refren, któremu jakby brakuje tego "maidenowskiego" polotu. Jedno co może się podobać to ewenement jeśli chodzi o głos Dickinsona - pojawienie się charakterystycznej chrypki, sprawia to niezły efekt. (3/5)

- "Holy Smoke" - świetny utwór, genialna linia melodyczna jak i rytmiczna i tan wokal Bruce'a, po prostu miodzio. Na szczególna uwagę zasługuje solo zagrane przez pana Murray'a jakże charakterystycznym dla niego stylem. Do tego utworu został nakręcony istnie jajcarski teledysk, przedstawiający kaznodziejów-wyzyskiwaczy wraz z członkami zespołu. (5/5)

- "No Prayer For The Dying" - cudeńko, prawdziwa perełka, jednak przez wielu niedoceniana, jeden z moich faworytów na tej płycie. Wspaniały wstęp, jakże podniosły, pełen melancholii i smutku, urzekający głos Dickinsona. Słuchając tego utworu niejednemu twardzielowi zakręciła się łezka w oku. Kawałek posiada typowy "maidenowski" schemat: wolny wstęp + szybki koniec, podobnie jak jego odpowiednik na następnej płycie - "Afraid To Shoot Strangers". Kompozycja kończy się apostrofą zwróconą bezpośrednio do Boga - kiedy słucham tych słów wykrzyczanych przez Bruce'a przechodzą mi ciarki po plecach.... (5/5)

- "Public Enema Number One" - typowy średniak, wypełniacz, chociaż po kilku przesłuchaniach może zyskać na wartości. Jedyne co moim skromnym zdaniem jest warte uwagi to solówka Dave'a. On nigdy nas nie zawodzi! (3/5)

- "Fates Warning" - i znów brawo dla Murray'a! Utwór skomponowany przy udziale właśnie jego. Tajemniczy wstęp, akcja rozwija się w miarę upływu czasu. Genialna zwrotka, świetny refren a do pełni szczęścia brakuje tego "czegoś". (4+/5)

- "The Assassin" - ciekawe basowo-gitarowe intro, jednak później podobnie jak w "Tailgunner" już nie jest tak ciekawie. Utwór posiadający niezwykły klimat, słuchając go mamy wrażenie że jesteśmy ścigani przez zabójcę, który może być dosłownie wszędzie, śledzi każdy nasz krok. "The Assassin" jest swego rodzaju nawiązaniem do poprzednich dokonań zespołu (patrz - "Killers"). (2+/5)

- "Run Silent Run Deep" - tajemniczy, delikatny wstęp, później wraz z wejściem Dickinsona utwór nabiera energii. Rewelacyjna zwrotka, nie wiele ustępujący jej refren - idealnie pasujący na koncerty a harmonia - jedna z lepszych w historii Maiden. (4+/5)

- "Hooks In You" - przyjemny riff zaczynający ten utwór, później jest coraz lepiej, fajny refren, solo - jedne z lepszych na tym albumie, Jestem pełen uznania dla Ironów, którzy jak wiadomo nie bardzo chcą odchodzić od wcześniej przyjętej konwencji w budowie utworów. W tym jak i następnym utworze na szczęście (?) zrobili wyjątek. (4/5)

- "Bring Your Daughter... To The Slaughter" - istne rock'n'rollowe dzieło Dickinsona, genialny refren zaśpiewany w niesamowitych rejestrach głosowych. Idealny utwór na koncert... jak wiadomo pierwotna wersja Dickinsona została nieco przekształcona przez Harrisa gdyż tamta nie pasowała zbytnio do stylu prezentowanego przez Dziewice. (5/5)

- "Mother Russia" - utwór przez wielu skazywany na druzgocącą porażkę, jednak wystarczy wsłuchać się w początkowe dźwięki, żeby w mgnieniu oka obalić ten mit. Według mnie to jeden z lepszych utworów epickich Harris'a. Ta wspaniała tajemniczość, melancholia i szereg innych cech (rewelacyjna szybka część) stanowią o tym ze ta piosenka jest godnym uwieńczeniem całego albumu. (4+/5)

"No Prayer For The Dying" po komercyjnym sukcesie "Seventh Son Of A Seventh Son" pozostawił swego rodzaju niedosyt na twarzach fanów zespołu. Osobiście polecam ten album tym, którzy dopiero zagłębiają się w dźwięki Maideni, ręczę iż na pewno się nie zawiodą.

Gacek / [ 21.03.2004 ]







Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =




ASTRO [ ufolog@poczta.onet.eu ] 20-11-2009 | 13:25

Muszę przyznać,że naprawę trzeba kochać Iron Maiden bezkytycznie,żeby tak oceniać jej płyty jak to robi nasz recenzent.Zaiste,to szlachetna cecha,jednak miłość do kogoś wiąże się z obowiązkami naszego obiektu uwielbiebia a te niestety są nie zawsze nalezycie wykonywane.Uważam,że Iron Maiden wzniósł się na wyżyny stylu Heavy-Metal na plytach od Killers do Powerslave a po tym okresie,niestety następowała równia pochyła.I nieważne jest,że pózniej zdarzały się(na palcach jednej ręki)utwory wybitne.Kolejne albumy,zwłaszcza te po roku 1992,czyli od TheXFactor są coraz bardziej zbliżone do banału i karykatury muzycznej samej siebie.Niestety.Wierny fan Iron Maiden


ASTRO [ ufolog@poczta.onet.eu ] 20-11-2009 | 16:03

Naprawdę trzeba być zdeterminowanym fanatykiem Ironów,żeby tak chwalić to,czego chwalić się nie da(to uwaga do recenzenta tej płyty ale szacunek dla niego,że tak kocha ich muzykę)Ale do rzeczy.Po pierwszych taktach utworu Taligunner od razu słychać,że chłopcy poszli w kierunku wyraznie ciężkiego brzmienia.Tak tez jest na innych kompozycjach.Ogólnie,ten album zaliczyłbym do średnio udanych.Połowa materialu tutaj zawartego,to kompozycje przeciętne i mało ciekawawe,niestety.Ale za to reszta kawałków rekompensuje nam te straty.Bardzo dobry"Holy smoke" oraz mocna kompozycja tytułowa i własciwie to wszystko,co warte uwagi.Reszta kompozycji jest przeciętna i wskazuje,że tą drągą muzyczną dalej nie da się iść.Ocena-5,5/10


wpozz [ 666 ] 01-09-2010 | 11:26

Pojedynczych utworów słucha się bardzo dobrze. Największy problem tej płyty, że nie stanowi całości. Każdy utwór jakby z innej beczki, jakby utwory były nagrywane w różnych latach. Brakuje klimatu, który byłby wspólny dla wszystkich utworów. Przykładowo najpierw łapię nastrój na Tailgunner, a później hopsa-sa na Holy Smoke. I taka huśtawka nastrojów do samego końca. Ale i tak ją lubię - to był mój pierwszy raz z Ironami


StaryAleOzimy [ Somewhere In Time... ] 15-11-2010 | 18:21

Zgadzam się z ogólną oceną Autora co do tej płytki Maiden. Jestem fanem tego genialnego zespołu od 1989 r., pierwsza płyta której słuchałem to fenomenalny "Seventh Son...". Po tej płycie pewna ubożyzna kompozycyjna kolejnej czyli właśnie "No Prayer..." była wtedy szokiem, chlip, chlip. Chociaż na listach przebojów różne songi z tej płytki były wysoko jak pamiętam, co też było wtedy zaskoczeniem obsłuchanych w temacie heavy m. Częściowo zgadzam się z kol. Ufologiem ale nie do końca, po "Powerslave" były jeszcze 2 genialne płyty Maiden: "Somewhere In Time" i "Seventh Son Of A Seventh Son". Reszta- zgadzam się z Ufologiem, lekka reanimacja na "Fear Of The Dark" - ale bez geniuszu. Reszta płyt do dzisiaj - jak dla mnie blade na tle tych mocarnych, w tym tak chwalone a dla mnie ładne ale nudnawe i pozbawione gitarowej mocy "Brave New World" (hm... czy radość z powrotu Bruce'a i Adriana nie zmąciła obiektywizmu?) No, ale są gusta i guściki. BTW.: Co do spadku kompozycyjnej formy wielkich zespołów - zauważcie proszę, że tendencja jest normalna przy zespołach "płodnych" kompozycyjnie. Dobra muzyka czy świetna muzyka na początku kariery + dużo wydawanych płyt = umiejętności techniczne nie maleją ale spadek formy kompozycyjnej po pewnym czasie. Zobaczcie dokonania Cradle Of Filth i ubożyznę kompozycyjną ostatnich ich płyt w porównaniu do "Vempire", "Dusk", "Midian". Wczesne płyty Cradle mają przepych jak wczesne Maiden - masa melodii na utwór, szafowanie riffami, melodiami, solówkami (tu Maiden, Cradle nie;). Obecnie u obu tych zespołów jest podobnie: jedna melodia = jeden utwór. Myślę obserwujących tych i owych (i tamtych też;) że wypalenie kompozycyjne wraz z wiekiem muzyków to normalka. Jakiś bunt się wypala w człowieku, boża iskra geniuszu gaśnie a zaczyna się rzemiosło, hm...? Ale lepsze samodzielne komponowanie dalej niż kompozytor najmita z wielkiej wytwórni jak dla bojsbendów czy nucących lal, czyż nie? BTW: Wokalista Cradle podkreślał kiedyś w wywiadach że wychował się na Maiden, co jest całkiem możliwe tym bardziej że zespół to angielski. Obecnie zresztą puszczali w eter "przecieki" że nowa płyta "...Venus..." to jak Maiden na sterydach (tiaa... najwyżej to obecne Maiden bo kompozycyjnie „Venus” to znowu średniutko;).
W każdym razie na tej płycie (No Prayer...) słychać niestety że skrzydło Maiden zostało przetrącone - odpadła bliźniacza gitara Adriana "H" Smitha. Ale i tak są dobre melodie, piosenki nie męczą i słucha się dobrze. Ale utwory proste, rock progresywny podkulił ogon i uciekł i w niepamięć odeszło gitarowe moc i melodyczne szaleństwo obecne do płyty "Seventh" włącznie. Najlepsze jest to, że płytki i tak słucha się dobrze. Hm... Brzmienie gitar skromne, ubogie ale jest za to takie ciekawe garażowe brzmienie perkusji, bardziej retro niż nawet na Killers;) (porównuję wydania CD zremasterowane). Tytułowy utwór rzeczywiście cudny, reszta - trochę słabsza. Prawie wcale nie ma ciekawych solówek, styl gry bardziej hardrockowy niż w stylu wcześniejszych płyt Maiden. Na pewno nie ma śladu przepychu gitarowego jak w "Rime Of Ancient Mariner" czy „Caught Somewhere In Time”. Widać że nie komponował zbyt wiele Harris tylko hardrockowiec Bruce 9Smith wcale bo odszedł) i hm.. nowy - Yannick (tia..., wiem tata Polak ale i tak przyjście gościa kojarzę z końcem wielkiego Maiden). Oceniam płytę ale tak jako jedną spośród płyt na siedem z minusem („7” = „dobrze, naprawdę dobrze", „6” - nieźle, całkiem nieźle ale mogło być lepiej ). A jako płytę z ciężkim graniem w ogóle hardrock/heavy - na 9/10. Bo Maiden jest konkurencją samą dla siebie, jak mówi moja Żonka. Pozdro dla wszystkich słuchaczy ciężkiego rocka w wydaniu bezrapowym:p


Ziomaletto [ ziomaletto@gmail.com ] 18-04-2015 | 11:43

"Po pierwszych taktach utworu Taligunner od razu słychać,że chłopcy poszli w kierunku wyraznie ciężkiego brzmienia."

Ciężkie brzmienie na NPFTD? A możesz powiedzieć w którym utworze ono jest?




© https://METALSIDE.pl 2000 - 2024 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!