01. Aces High
02. 2 Minutes To Midnight
03. Losfer Words (Big `Orra)
04. Flash Of The Blade
05. The Duellists
06. Back In The Village
07. Powerslave
08. Rime Of The Ancient Mariner



Piąty album Iron Maiden kończy pewien okres w historii zespołu. Później zaczęły się eksperymenty, wprawdzie drobne i jak najbardziej udane ale był to już troszkę inny typ muzyki. Jeszcze później zaś (lata 90-te) grupa nieco obniżyła loty. Ale skupmy się na "Powerslave" - albumie który po wspaniałych "The Number Of The Beast" i "Piece Of Mind" nie zawiódł fanów i który stanowi kwintesencje muzyki Iron Maiden. Trasa promująca ten krążek była największa w dziejach zespołu (co ciekawe zaczęła się od Polski). Nagrany z niej "Live After Death" po dziś dzień jest uważany za jeden z najwybitniejszych albumów koncertowych w historii metalu.

Płytę otwiera "Aces High". Wojenne kawałki zawsze były mocną stroną zespołu, tak jest i tym razem. Ten, opowiadający o Bitwie o Anglie jest moim zdaniem najlepszym otwieraczem Maiden. Ciężki, szybki, doskonały. Świetny, emocjonalny wokal Bruce'a, rewelacyjny tekst z pięknym refrenem - to sprawia że przenosimy się w czasy II Wojny Światowej, do bitwy w której angielscy Asy Przestworzy walczyli z Luftwafe. Szkoda że poprzedzająca ten utwór mowa Churchill'a zagrzewająca do walki jest obecna tylko w teledysku i wersji koncertowej.

Drugi utwór to również wielki hit i klasyk: "2 Minutes To Midnight". Znów tematyka wojenna, znów doskonała robota. Zarówno część instrumentalna jak i tekstowa i wokalna stoją na najwyższym poziomie. Kawałek ten ukazał się na singlu przed albumem i był to znakomity wybór.

Spotkałem się z głosami, że "Powerslave" zawiera 4 wielkie utwory i 4 wypełniacze które znajdują się pośrodku. Absolutnie się z tym nie zgadzam, owszem te 4 kawałki odstają od reszty ale daleko im do wypełniaczy. Są to po prostu udane kawałki których słucha się z przyjemnością, w oczekiwaniu na rewelacyjną końcówkę. Ale po kolei - trzeci na płycie "Losfer Words" to jeden z niewielu instrumentali nagranych przez Iron Maiden. Może nie jest tak dobry jak poprzednie kawałki tego typu, ale nie jest źle (a wręcz przeciwnie). "Flash Of The Blade" jest w całości napisany przez Bruce'a i nawiązuje do jego hobby - szermierki. Bardzo dobry numer, na szczególną uwagę zasługuje refren, który od razy wpada w ucho. "The Duellists" ma podobną tematykę, jednak utwór Steve'a jest troszkę gorszy. Ale mamy tu długą i porywającą część instrumentalną z niezwykłymi solówkami. "Back In The Village" kontynuuje historię z "The Prisoner" i choć na pewno nie jest to utwór tej klasy to jednak również należy do udanych. Choć musze przyznać że nie od razu mi się spodobał, całość psuje troche dość przeciętny refren.

I wreszcie nadchodzi kawałek tytułowy. Po krótkim klimatycznym intrze słyszymy rewelacyjny riff i wchodzi Bruce niesamowicie przekonywująco odgrywający role faraona na skraju śmierci. To właśnie Dickinson napisał w całości ten kawałek i jeśli ktoś jeszcze po "Revelations" miał wątpliwości co do jego umiejętności w pisaniu piosenek, teraz już powinien zmienić poglądy :) Część instrumentalna jest doskonała - pierwsza solówka jest zagrana bardzo wolno, dwie następne już normalnie a rozdziela je partia basu. Potem chwilka dla perkusji i wchodzi główny riff (wspominałem już że rewelacyjny?). Ostatnia i najlepsza zwrotka oraz przedłużony refren kończą najlepszy utwór na płycie i niewątpliwie jeden z lepszych w dorobku zespołu.

Ostatni utwór wcale nie oznacza że zbliża się koniec płyty. "Rime Of The Ancient Mariner" trwa bowiem ponad 13 minut, jest zatem najdłuższym kawałkiem nagranym przez Iron Maiden, przez wielu również uważany jest za najlepszy. Steve napisał go na podstawie poematu autorstwa Samuel Taylor Coleridge'a pod tym samym tytułem, znajdziemy tu nawet 2 cytaty z tego dzieła. Pewnie zaczyna się jakimś nudnym parominutowym intrem? Nic bardziej mylnego, od razu atakuje nas ściana dźwięku i bardzo szybko do głosu dochodzi Dickinson, znów rewelacyjnie wczuwający się w "role". Nie wiem jak kogoś ten utwór może nudzić, dla mnie jest to prawdziwy majstersztyk i nie skróciłbym go ani trochę. Po około 5 minutach niemal wszystko cichnie, słyszymy jedyne drobne dźwięki i szepczący głos Bruce'a. Mijają 2 kolejne minuty, następuje ożywienie ale jeszcze nie do końca. W takim kolosie nie mogło chyba zabraknąć solówek? Oczywiście, Adrian i Dave mają tu pole do popisu również w tym aspekcie. Rozpoczyna się 12-sta minuta i wchodzi wreszcie główny riff, a Bruce śpiewa tak jak w pierwszych zwrotkach. Tylko że koniec już niestety blisko. Jeśli ktoś uwierzył w plotki mówiące jakoby to członkowie zespołu byli satanistami to proponuje zapoznać się z końcową zwrotką "Rime Of The Ancient Mariner" która w moim tłumaczeniu brzmiałaby tak: "Marynarz jest zobowiązany opowiadać swoją historie, szerzyć ją dokądkolwiek się uda. Nauczać Słowo Boże na swoim własnym przykładzie, że musimy kochać wszystkie rzeczy, które stworzył Bóg." Jeszcze 2 wersy i następuje koniec. Koniec "Rime Of The Ancient Mariner", koniec "Powerslave".

Podsumowując, album ten stanowi niewątpliwie dzieło wybitne i jest klasyką gatunku. Wielu fanów zespołu stawia go na samej górze w ich dyskografii. Ja tak daleko bym się nie posunął ale w mojej pierwszej 5-tce jest na pewno. Nie słyszałeś jeszcze Iron Maiden? "Powerslave" będzie znakomitym wyborem na początek. Słuchasz IM a nie masz jeszcze tej płytki? Najwyższy czas nadrobić zaległości.

Ramza / [ 22.02.2005 ]







Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =




Harvester [ harvester88@onet.eu ] 08-12-2007 | 12:40

Niezły album, ale od niego muzyka Maiden zaczęła się stawać coraz bardziej tendencyjna... Takie utwory jak: Losfer Words (Big `Orra) i Flash Of The Blade niewiele się na dobrą sprawę różnią. Tak więc pierwsze dwa i ostatnie dwa utwory to klasyka środek zdąża już w stronę przeciętności, ale jeszcze nie jest źle ;]


ASTRO [ ufolog@poczta.onet.eu ] 20-11-2009 | 13:47

Powiem może tak;ten album w 80% jest arcydziełem absolutnie skończonym.Jedyna kompozycja,która jest zblizona do przeciętnej,to utwór"2 minutes.."Zupełnie nie rozumiem tych,którzy piszą,że takie utwory jak"The Duelitsts"czy "Flash on the blade" są zapełniaczami!!Toż to chyba zupełnie głusi ludzie tak piszą! Właśnie te dwa utwory są tym,czego zawsze szukałem w muzyce;niesamowity klimat,niezwykłe piękno,jakby ze snu z dzieciństwa;przywołujące wspomnienia z przeszłości.To właśnie na tych dwóch kompozycjach ujawnił się po raz kolejny niezwykły talent duetu Murray-Smith.To absolutne abecadło kunsztu kompozycyjnego dla wszystkich pokoleń gitarzystów!I nie ważne jest,że w tej chwili gitarzyści grają sto razy szybciej-ale właśnie geniusz kompozycji,tego grania w interwałach,melodi i niezwykłych emocji jakie wywołują wspomniane utwory są najdobitniejszym dowodem na to,że nie trzeba być wybitnym technikiem takim jak Steve Vai czy Paul Gilbert, by być gitarzystą WIELKIM.Nasz duet gitarowy udowadnia,że nie muszą to być partie grane z prędkością światła(choć na pewno nie są proste i łatwe do zagrania).By stworzyć solówki i partie gitarowe obecne na tej płycie trzeba mieć przynajmniej zalążki geniuszu.A panowie Murray i Smith absolutnie je posiadają.Końcowa część "The Rime..."potwierdza tylko moja tezę,że takich parti gitarowych nie tworzy byle chłopek z wiejskiej kapeli...




© https://METALSIDE.pl 2000 - 2025 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!