Tak, ta płyta to już klasyka. Nie miałam żadnych oporów, żeby ocenić ją w ten sposób, choć ukazała się zaledwie dwanaście lat temu. Jest to przecież jeden z pomników okresu, kiedy klimatyczny metal faktycznie był klimatyczny. Właśnie wtedy, w połowie lat 90. powstały najlepsze płyty Tiamat, Paradise Lost, Theatre Of Tragedy, Anathemy, My Dying Bride... oraz, oczywiście, zespołu, któremu poświęcony jest ten tekst.
"Irreligious" jest dość powszechnie uważany za jedną z dwóch najlepszych płyt Moonspell (obok wcześniejszego "Wolfheart"). Faktycznie, to niesamowity album. Trochę bardziej melodyjny od wcześniejszych, ale bez gubienia tego, co w tego typu muzyce najważniejsze - mrocznego klimatu i ciężaru. Wypełniony genialnymi utworami, które na lata stały się ważnymi elementami koncertowego repertuaru grupy. Od początku do końcu trzymający w napięciu, wręcz hipnotyzujący. Bardzo spójny i równy. To w końcu na "Irreligious" znalazły się kawałki takie jak przebojowy "Opium", diaboliczny "Mephisto", czy najlepszy chyba - nie tylko na tej płycie, ale i w dorobku grupy - "Full Moon Madness", pełen mocy, ciężki, mroczny... aż chce się zawyć do księżyca... A jeszcze jest trochę może zbyt przewidywalny, ale do bólu chwytliwy, wzbogacony kobiecym głosem (Brigit Zacher, która zresztą pojawiała się też na innych płytach Moonspell) "Raven Claws" czy bardzo dobry "Herr Spiegelmann". Trochę w ich cieniu - a całkiem niesłusznie - znalazły się równie ciekawe "Awake!" i "A Poisoned Gift"...
Niedawno firma Century Media wznowiła najważniejsze wydane przez siebie płyty, między innymi właśnie omawiany album i trzeba przyznać, że jest to edycja pod każdym względem wzorcowa (może tylko do zmiany okładki można byłoby się przyczepić... co prawda nowa jest chyba ładniejsza, ale przyzwyczajenie robi swoje). Nawet ci, którzy mają już na półce starą wersję, powinni zastanowić się nad jej wymianą. Przede wszystkim dostajemy sporo dodatkowego materiału muzycznego: do "zasadniczej" płyty doklejono radiową wersję "Opium", a na dodatkowym dysku znalazły się nagrania koncertowe z trasy promującej "Irreligious". Surowsze, ale pełne energii wersje najlepszych fragmentów płyty na pewno ucieszą każdego fana. Do tego album jest pięknie wydany, w postaci całkiem grubej, bogato ilustrowanej książeczki, w której oprócz tekstów znalazły się opinie innych muzyków, recenzja "z epoki" oraz interesujący komentarz wokalisty grupy, który opisuje klimat towarzyszący powstaniu tej płyty i stwierdza, że jest to najlepsze dokonanie w dorobku Moonspella. Chyba ma rację.
Hanna Zając / [ 06.07.2008 ]
|