01. Slow Down!
02. handmadeGod
03. V.C. (Gloria Domini)
04. The hanged Man



Dwoma pierwszymi albumami Portugalczycy z Moonspell zrobili niemałe wrażenie na europejskich fanach muzyki ekstremalnej: ich klimatyczne, łączące estetykę kilku gatunków granie trafiło na podatny grunt i wkrótce o iberyjskich wilkach usłyszano w wielu krajach. Niestety wkrótce po odejściu z grupy, Ares, wieloletni basista, próbował zarejestrować jej nazwę, zawłaszczając sobie wszystko, co chłopaki do tej pory stworzyli - zaczęła się batalia prawna o przyszłość kapeli; batalia niezwykle męcząca, po której rany goić się miały przez długie lata. Po zwycięstwie czekać nas miał nowy album - jak się miało okazać, album zupełnie inny od pozostałych, bardziej osobisty, niż wszystko co do tej pory stworzyli Ribeiro i spółka.

"Sin/Pecado" promowały dwa wydawnictwa: tym bardziej znanym jest oficjalny, dwupłytowy singiel "2econd Skin", jednak mało osób wie, ze wcześniej Century Media wypuściła również płytkę promocyjną nie przeznaczoną do normalnej sprzedaży. Krążek prawdopodobnie wysyłany był do pism branżowych oraz rozgłośni radiowych i zawierał cztery ścieżki, zaznaczając przy tym, że na albumie będzie ich trzynaście. Niewiele o tym "singlu" wiadomo i nawet data wydania jest jednym wielkim znakiem zapytania: większość metalowych i muzycznych molochów podaje 1997 r., choć na przykład na opakowaniu jak byk stoi rok 1998. Sama płyta znajduje się w zwykłym papierowym opakowaniu, co utrudnia przechowywanie (trzeba bowiem uważać, by krążek się nie wyślizgnął, a i wilgoć może narobić wiele szkód) - no ale w końcu nie miało to trafić do zwykłych zjadaczy chleba. Okładka za to jest ładna, sugerując zarazem niepełność treści zawartej na CD - wystarczy porównać ją z tą zdobiącą pełny album. Z tyłu tracklista z informacją ile numerów trafi na LP i tyle. Szkoda, że zabrakło chociażby składu grupy, wszak to pierwsze wydawnictwo, na którym udziela się Sergio Crestana na basie, co jest informacją dość znaczącą. Ogólnie jednak singiel wygląda jak najbardziej OK i aż się go chce od razu wrzucić do odtwarzacza. A tam... zaskoczenie.

Po krótkim intro ("Slow Down!"), o którym zbytnio nie da się opowiedzieć, otrzymujemy trzy numery, pokazujące, że Moonspell to żywy, rozwijający się organizm. Po dwóch stricte metalowych albumach, muzycy postanowili poeksperymentować z brzmieniem, wzbogacając je o sporą dawkę elektroniki. Początek "handmadeGod" mógł zszokować tych, którzy zachwycali się "Wolfheart" czy "Irreligious" i choć po industrialnym wstępie wchodzą soczyste gitary, to nie da się ukryć, że muzyka się zmieniła: jest lżejsza, bardziej rockowa, nie stroniąca od melodii (cudowna, wpadająca w ucho solówka Amorima!), ale przy tym nie pozbawiona klimatu niepokoju. W "V.C. (Gloria Domini)" na początku pojawiają się echa poprzednich krążków dzięki gotyckim klawiszom Pedro, ale szybko robi się równie nowocześnie, dzięki licznym zmianom tempa, połączonym ze zmasowanym atakiem rzężących gitar, pulsującego basu (Crestana ma na tym krążku zaskakująco dużo do powiedzenia) i szaleńczej grze Gaspara. Dzieła dopełnia przebojowa końcówka, jakże kontrastująca z pesymistycznymi tekstami Fernando, który porzucił Iberyjski folk oraz opowieści spod znaku Edgara Allana Poe, by skupić się na własnych przemyśleniach, odnośnie współczesnego świata - zmiana jak najbardziej na plus, trzeba dodać. Numerem kończącym singiel jest pierwsza ballada (!) w historii Portugalczyków, a więc "The hanged Man" (mała litera nieprzypadkowa - taki jest prawidłowy tytuł), który do dziś uważam za jeden z najlepszych utworów w historii grupy: świetny tekst, przepiękna gra Ricardo (chwytająca za serce solówka!), cudna linia basów, delikatna perkusja i subtelna elektronika, tworzą iście hipnotyzującą mieszankę. Numer kompletny, w którym nie da się niczego poprawić.

Singiel "Sin/Pecado" zapowiadał czas zmian - okres poszukiwań nowych dźwięków i inspiracji. Moonspell pokazał na nim swoje nowe, bardziej nowoczesne i wrażliwe oblicze, co musiało zaskoczyć wielu fanów ich dotychczasowej pracy. Na szczęście większość zrozumiała, że stagnacja to najgroźniejszy wróg każdej kapeli, i przyjęła pełny krążek z otwartymi ramionami. I choć nie był to album idealny (brzmienie niekiedy jest nieznośnie spłaszczone, by następnie zaskoczyć "głębią"), to nawet po wielu latach słucha się go z zainteresowaniem i chce się do niego wracać. Sam singiel natomiast, to pozycja skierowana tylko do najwierniejszych wielbicieli dorobku zespołu - nie mamy tutaj żadnych niepublikowanych kawałków, czy też numerów zmienionych względem "albumowych" odpowiedników. Mamy za to płytkę, która jest tak ekstremalnie rzadka, że samo zobaczenie jej na żywo jest powodem do dumy. Na aukcji widziałem ją tylko raz w życiu (!) i od razu przeleciała pół kontynentu, aby trafić na moją półkę. Cena? Oczywiście absurdalna. Czy było warto? Mój wewnętrzny głos oddanego fana krzyczy: jasne że tak!

Handmade God:



Tomasz Michalski / [ 31.03.2016 ]







Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =








Moonspell
Sin/Pecado

Century Media Records - 1998 r.




-/10




© https://METALSIDE.pl 2000 - 2025 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!