Nieszczęściem było odejście od zespołu Udo, który powołał do życia swój własny, solowy projekt pod jakże mało wymyślną nazwą - U.D.O. (ale całe szczęście niedługo powrócił by nagrać z przyjaciółmi jeszcze trzy płyty). Tak więc panowie z Accept zatrudnili na jego miejsce nowego śpiewaka - David'a Reece'a. Trudno jest zastąpić tak dobrego frontmana jakim jest, bez wątpienia Udo. David nie jest złym wokalistą, jest naprawdę dobry, aczkolwiek nie należy on do mojej czołówki Heavy metalowych wyjców. Jeszcze kilka słów o okładce - koniec z kiczowatością! Nareszcie coś co się da oglądać ;-), a mianowicie zdjęcie zespołu, przedstawiające, jak ja to mówię, prawdziwych Heavy metalowców lat '80. Jeszcze dodam, że "Eat The Heat" ma dwie okładki - jedna w ładnej pomarańczowej ramce, a druga bez.
Muzyka na opisywanym albumie lekko odchodzi od standardów grania, jakim cieszył nas Accept poprzednio. Tutaj mamy skok za ocean - tak, tak Accept gra tutaj muzę zbliżoną do tzw. amerykańskiego Heavy metalu. Może był to zamierzony krok? Tak czy inaczej ja nie jestem przeciwnikiem tego typu grania, a nawet powiem więcej: lubię także i takie granie. Można by jeszcze rzec, że w niektórych momentach słuchając tego krążka przychodzą skojarzenia z Europe, przynajmniej mi się tak kojarzy.
Płyta rozpoczyna się rewelacyjnym "X-T-C". No, wystarczy to przeliterować i wszystko jasne ;-) Zaczyna się znakomitą solówką Wolfa. Mamy tu trochę odnośników do starego Accept. A jak sobie radzi David? Już na pierwszym kawałku pokazuje na co go stać! "Prisoner" - bardzo lubię ten utwór. Ciekawa aranżacja i... ciekawy sposób śpiewania David'a. Kolejny kawałek - "Love Sensation" zaczyna się wolno, ogólnie jest on grany w nie za szybkich klimatach, no ale ma tę moc... "Chain Reaction" także dobry, melodyjny numer. Dalej "D-Train". O, co za piekielnie dobry kawałek. Jeden z mocniejszych punktów na "Eat The Heat". David znowu pokazuje światu, że umie śpiewać Heavy metal. Ośmiela się postawić "D-Train obok takich nieśmiertelników jak "Balls To The Wall" czy "Metal Heart". Po prostu - kawał pysznego metalowego mięcha! Szósta pozycja to "Generation Clash". Już powiem, że przerobioną wersje tego utworu zamieścił Accept na "Death Row" już z Udo. Widziałem teledysk do tego kawałka - David pomalowany jak baba i ta podarta koszulka z dziurkami... ehh te lata '80. Polecam te video wszystkim młodym ludziom. "Turn The Wheel" to kolejna dobra pozycja na płycie. Na całym "Eat The Heat" wokal jest chyba za bardzo wysunięty na przód (niekiedy nie słuchać dobrze gitar) a w tej właśnie piosence chyba najmocniej. Po "Turn The Wheel" ballada - "Mistrated" Trochę nużąca na początku, później z lekka się rozkręca, ale i tak mi się nie podoba.. Przechodzimy szybko dalej i mamy "Stand 4 What U R". Z tytułem taka sama historia co z pierwszym. Zaczyna się wolnym intrem, a potem... no tu już słychać bardzo dobrze ten amerykański Heavy metal, o którym wspominałem na początku. Jakbym miał jednym słowem określić ten kawałek to przychodzi mi na myśl tylko jedno: radosny ;-)
Po tym radosnym utworze przychodzi czas na "Hellhammer". Nie powiem, ciekawy ten "Hellhammer", a nawet słyszymy tu niekiedy dwie stopy - Kaufmann się postarał. Teraz moja ulubiona piosenka - "Break The Ice". Tak, to ten dobry stary Accept, ten miażdżący riff, nie do opisania. Niestety to już koniec płyty (oczywiście najlepszy kawałek na końcu hehe).
Podsumowując nic innego nie powiem, jak to, że "Eat The Heat" jest wbrew temu co się mówi bardzo dobrym, spójnym albumem. Jedynie co razi to ten wysunięty na przód wokal i brzmienie gitar - (tutaj wielki okrzyk rozpaczy) co się stało z tym pięknym brzmieniem z poprzednich albumów?! Samym kompozycją nie mam nic do zarzucenia. Polecam album tym którzy lubują się w amerykańskich brzmieniach i fanom W.A.S.P czy tez Poison.
Herman / [ 14.10.2003 ]
|