01. Stampede 02. Stalingrad 03. Hellfire 04. London Leatherboys 05. Living For Tonite 06. 200 Years 07. Demon's Night 08. Dying Breed 09. Final Journey 10. From The Ashes We Rise 11. Losers And Winners 12. No Shelter 13. Shadow Soldiers 14. Midnight Mover
CD II:
01. Starlight 02. Restless And Wild 03. Son Of A Bitch 04. Pandemic 05. Dark Side Of My Heart 06. The Curse 07. Flash Rockin' Man 08. Bulletproof 09. Fall Of The Empire 10. Fast As A Shark 11. Metal Heart 12. Teutonic Terror 13. Balls To The Wall
Płyty koncertowe u Accept to rzadkość. Polityka lidera grupy, Wolfa Hoffmana co do takich wydawnictw jest zupełnie inna, niż ta prezentowana przez choćby Iron Maiden czy Motorhead. Ostatnie koncertowe CD wydane przez zespół ukazało się w 1998 roku. To szmat czasu. Ale słuchacze w końcu znów mogą wyjść ze sklepu z płytą "live" Acceptu. Styczeń 2017 przyniósł nam bowiem dwupłytowe wydawnictwo "Restless And Live - Blind Rage - Live In Europe 2015", które obfituje w 27 (!) utworów zarejestrowanych podczas europejskiej trasy w 2015 roku.
Krótki rzut oka na tracklistę i już wiem, że nowa koncertówka Accept to swego rodzaju "the best of" kapeli. Numery, które znalazły się na płytach to w większości kompozycje, które dzisiaj są nazywane klasykami (co ciekawe, na żadnej z dwóch płyt nie znajdziemy słynnego "Princess Of The Dawn"). Jednocześnie widać również to, że zespół nie poprzestaje na odcinaniu kuponów i katowaniu tylko tych ogranych numerów. 14 z 27 utworów to te pochodzące z ery Marka Tornillo - obecnego gardłowego Accept. Mnie to bardzo cieszy, bo na 3 płytach, które nagrał z kapelą, aż roi się od dobrych kawałków. Dlatego nie dostrzegam różnicy w jakości otwierającego całość "Stampede", a hitu "London Leatherboys". Powiem więcej: "Stalingrad" czy "Pandemic" ożywiają mnie bardziej, niż niektóre starsze i kultowe już kompozycje.
Płyty za sprawą kawałków pokroju "Final Journey" czy "Starlight" wprost kipią energią, jednakże słuchacz ma też trochę czasu na wytchnienie, kiedy nadchodzi czas na numery trochę spokojniejsze, jak "From The Ashes We Rise" czy "The Curse" (nagranie pochodzi z krakowskiego koncertu). I to jest duży plus wydawnictwa - odpowiednie zbalansowanie materiału, dzięki któremu odbiorca nie czuje się zmęczony muzyką. I pomimo tego, że wiele kompozycji na "Restless And Live" jest ograna i bardzo dobrze znana, dzięki wokalowi Marka Tornillo słucha się ich z zainteresowaniem. Trzeba mu przyznać, że kawałki pierwotnie nagrane z Udo Dirkschneiderem śpiewa bardzo dobrze. Entuzjastą głosu Tornillo byłem zaraz po zapoznaniu się z "Blood Of The Nations", ale na omawianej tu koncertówce dodatkowo potwierdza swoją klasę, gdy zdziera gardło w "Losers And Winners" (swoją drogą genialne wykonanie, niejeden młodszy zespół chciałby brzmieć tak energicznie) czy "Fast As A Shark". Wokalista brzmi tu lepiej, niż na DVD z Chile sprzed kilku lat. Ze swoich obowiązków znakomicie wywiązali też Christopher Williams (perkusja) i Uwe Lulis (gitara). Muzycy ci dołączyli do składu w dopiero 2015 roku, ale słuchając ich partii na "Restless And Live" ma się wrażenie, że grają z zespołem od dawna.
Poziom "Restless And Live" nie jest dla mnie dużym zaskoczeniem. Wiem, czego oczekiwać od załogi Wolfa Hoffmana i to właśnie dostałem - bardzo solidną porcję heavy metalu zagranego na wysokim poziomie. Zastrzeżenia? Nie mam żadnych. Nowa koncertówka Accept to dla mnie gwarancja dobrego spędzenia ponad dwóch godzin życia. Wydawnictwo to jeszcze długo będzie mi umilało czas. A za kilka miesięcy na sklepowych półkach zobaczymy nowy album zespołu. Do tego czasu warto sięgnąć po "Restless And Live". Accept jawi się tu jako bestia, która nie wypowiedziała jeszcze ostatniego słowa. Napawa to optymizmem, jeśli chodzi o nadchodzący krążek.