"Predator" hmm... dla mnie jest to najgorszy album Niemców. Brzmi trochę, jak ja to mówię, "za nowocześnie". Ogólnie mówiąc jest nie za dobrą kontynuacją "Death Row. Wizerunek graficzny drapieżnika prezentuje się całkiem okazale. Już okładki z dwóch poprzednich płyt można by uznać za dobre.
Samą muzykę na "Predatorze" podzieliłem na dwie grupy: piosenki dobre i złe ;) Zacznijmy chronologicznie, od początku. "Hard Attack" dość niezły kawałek. Łatwo wpadający w ucho, w sam raz nadający się na rozpoczęcie płyty. To taki atak na mózg słuchacza. "Crossroads" - całkiem, całkiem - zaczyna się ciekawą grą gitary jakby żywcem wziętą z tych tam krajów arabskich (na płycie znajdziemy więcej takich industrialnych pomysłów), potem mamy mocne przyspieszenie i już wszystko w porządku. Co ciekawe śpiewa tu dwóch wokalistów i naprawdę wyszło to wyśmienicie (oprócz Udo to chyba znowu ten basista drze gardło ;-) ). Dalej ciężki i dynamiczny "Making Me Scream" i znowu mamy do czynienia z arabską jazdą - łysy Wolf jak słychać nie tylko interesował się Heavy metalem ;-).
Czwarty kawałek "Diggin' In The Dirt" nie należy do moich faworytów. Jest jakiś taki dziwny, nie podoba mi się. "Lay It Down" - taki pośredni, niezły, ale i nie też taki wyśmienity. Ot taki sobie kawałek. Następny w kolejności słyszymy "It Ain't Over Me". Utwór bardzo wolny, trochę podchodzący niekiedy pod jazz nawet, czasami blues... Piosenka tytułowa zaczyna się dźwiękami jakiś murzyńskich bębnów, potem nic nadzwyczajnego - prawie cała wypełniona jest tylko graniem trzech akordów (zwrotka, refren). Teraz cos co się da przełknąć w całości - szybki "Crucified" bardzo przypomina starsze dokonania Accept, więc jest jednym z moich ulubionych kawałków na Predatorze. "Take Out The Crime" także jeden z tych dobrych numerów na płycie przypomina mi czasy "Objection Overruled".
Dziesiąta pozycja to "Don't Give A Damn". Lekko zajeżdża tutaj takim AC/DC w nowej wersji, ale to bardzo dobrze! Warto tutaj dodać, że w Accept słychać dużo odnośników do kapeli z Australii. No i dobrnęliśmy do najlepszego kawałka na albumie - "Run Throught The Night". To normalnie stary dobry Accept, a ten klasyczny, dobrze wypracowany styl grania pewnego motywu, charakterystycznego tylko dla tego zespołu przypomina albumy z lat '80. Ostatni już numerek to największa pomyłka jaką Udo i spółka zrobili w ciągu swojej działalności. Co to jest? Jakieś przesterowane wokalizy, coś nie tak. To brzmi normalnie jak niektóre piosenki Megadeth z bardzo opluwanego "Risk". Przyznam się, że słuchałem "Primitive" maksymalnie z pięć razy.
Tak, więc "Predator" to ostatnia płyta Accept, jakże różna od pozostałych. Chociaż już "Death Row" zapowiadał duże zmiany, to jednak "Predator" jest nimi wypełniony po brzegi, nie wyszło to na dobre, tak przynajmniej ja to odczuwam... Ubolewam nad oceną jaką postawiłem tej płycie. Niestety innego numerku nie byłem w stanie dać.
Herman / [ 13.02.2004 ]
|