Na nowy album Hellosów nie przyszło mi zbyt długo czekać. Któregoś dnia dowiedziałem się, że nagrywają nowy krążek, a byłem właśnie na etapie poznawania "Gambling With The Devil". Także gdy skończyłem przesłuchania nad pozostałością dyskografii, płyta była już dostępna. Z jednej strony nie jestem jakimś wielbicielem Helloween, ale solidny, melodyjny power/heavy metal lubię, więc wypadało nieco oblookać dzieło. Zapewniam, że było warto. Pierwsze dwa kawałki to mroczne, tajemnicze, niepokojące klimaty. Wolny ciężarek w postaci "Where The Sinners Go" oraz prawdziwa metalowa sieczka - "Are You Metal". Ten drugi totalnie mnie powalił - ostre gitary na tle piekielnych klawiszy i do tego zadziorny głos Andiego - Miazga! Jeszcze te okrzyki "Metal!" po drugim refrenie. Potem nieco dłuższe, całkiem niezłe "Who Is Mr Madman". Jeden z moich faworytów albumu - "Raise The Nosie" ze względu na melodyjność, dynamikę i fajną solówkę na... flecie? "World Of Fantasy" z przejścia bardzo mi przypomina "I Want Out", a po za tym to fajny przebojowy, lekki numer. Już inaczej należy się nastawić do bezwzględnego "Long Live The King" - w tym kawałku mogli jeszcze coś dodać do refrenu zamiast od razu grać riff, ale mimo to jest dobrze. "The Smile Of The Sun" można nazwać chyba najspokojniejszym z całej listy, więc co za tym pójdzie - moim ulubionym. Bardzo cenię ten wybuch gitar w refrenie i samą jego melodię. Tak dobrej ballady od czasów "If I Could Fly" nie słyszałem w wykonaniu tego zespołu. I wracamy na ścieżkę szybkiego grania: niewyróżniające się zbytnio "You Stupid Mankind" i całkowite tego przeciwieństwo "If A Mountain Could Talk" - długawy, z kilkoma ciekawymi zmianami tempa i ładną solówką na zwolnieniu. "The Sage, The Fool, The Sinner" nie wszystkim na pewno się będzie podobać albowiem zdania na temat wesołkowatej twórczości Dyniogłowych są podzielone. Moim zdaniem, przyjemnie jest posłuchać takiego lekkiego numeru pod koniec całego przedsięwzięcia. Solówek, melodii i sprawnie pracujących gitar tu nie brakuje, więc o co chodzi? Za to kompletnie nie mogę pojąć "My Sacrifice". Ten utwór, a w szczególności refren, po prostu jest potworny, przeraża mnie i najchętniej bym go wywalił z płyty. To akurat tylko moje subiektywne odczucie. Za to przy ostatniej, najdłuższej i najmroczniejszej 13-stce, myślę, że wszyscy będziemy się dobrze bawić. "Far In The Future", poprzedzający intrem "No Yet Today", należnie wieńczy owe słuchowisko. Klimat, napięcie, praca gitar i ten prosty refren idealnie zapełniony przez riff - I Like It! Wszystko łącznie trwa 7:42 min, także nasłuchamy się jeszcze niejednokrotnych zmian tematu, solów, wstawek aż do wygaśnięcia wiosła. Koniec. Pora teraz żebym odpowiedział na kilka pytań, które zwykle zadaje się na temat nowego albumu kapeli światowego formatu.
Czy płyta trzyma poziom? Oczywiście! Co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Najlepsze jest to, że "7 Sinners" nie można nazwać na przykład "The Dark Ride 2", chociaż tego typu klimaty tu występują. Dostajemy kwintesencję każdego wcielenia Helloween od wesołego (kiczowatego czasem wręcz) do mrocznego, właśnie w stylu "The Dark Ride". Produkcja? - Godna początku pierwszej dekady XXI w. aczkolwiek mam wrażenie, że poprzednia "Gambling With The Devil" gadała lepiej. Jednak bez porównań, wszystko brzmi rasowo jak na heavy metal przystało. Forma wokalna Derisa - szczytowa! Dawno nie słyszałem, żeby Andi śpiewał z takim zadziorem. Odwalił tu kawał dobrej roboty, podobnie jak reszta całej kapeli. O utworach już pisałem, ale dopowiem jeszcze, że ich kolejność jest tak idealnie dobrana, że nie czuć jak mija czas. Po prostu krążek sam wpada do ucha.
Chciałbym aby metalowe kapele wypuszczały więcej takich materiałów. Nie sądzę, abym musiał słuchać nowego Heliosa jeszcze 10 razy, by go wtopić w resztę, bo on sam już stał się częścią historii Helloween. Nie mam co się więcej wypowiadać, nic dodawać, nic ujmować. Dobra robota panowie!
Blackout / [ 02.05.2011 ]
|