Po wydaniu płyty "Chameleon" z grupy Helloween odszedł wokalista Michael Kiske. Wtedy myślałem, że będzie koniec z zespołem, że nie znajdą kogoś kto mógłby dorównać Michaelowi. Wszak to co robił na "Keeperach" i "Pink..." to niemal mistrzostwo świata. Ale panowie znaleźli Andiego Derisa i był to strzał w dziesiątkę. Deris jest kapitalnym wokalistą, momentami nawet lepszy od Kiskego (już słyszę obelgi pod moim adresem). W 1994 roku ukazał się pierwszy krążek z Andym na wokalu - "Master Of The Rings". Moim skromnym zdaniem jest to najlepszy album Helloween nagrany w latach 90. Poprzednie dwa to było świetne granie, późniejsze również, ale wg mnie to właśnie "Master..." jest najlepszy. Oczywiście nie porównuje się do przecudownych "Keeperów" i "Jericho".
Po odpaleniu płytki wita nas całkiem fajne, podniosłe intro a zaraz potem "Sole Survivor", strzał prosto w twarz, zwłaszcza to kostkowanie w zwrotkach robi niezłe wrażenie. Dalej mamy troszeczkę szybszy "Where The Rain Grows", jeden z najlepszych numerów na płycie, bardzo melodyjny refren, świetne solówki, trudno uwolnić się od tego refrenu. "Why" to z kolei wolniejszy numer z klawiszowym podkładem, fajnym refrenem i prawie balladowym rytmem. Ale większą porcję klawiszy mamy w następnym utworze "Mr. Ego". Kawałek całkiem dobry, a byłby jeszcze lepszy gdyby był troszeczkę krótszy (trwa 7 minut). Następny to jeden z najbardziej znanych utworów Helloween - "Perfect Gentleman". Świetny numer, którego refren nie można zapomnieć. Dodatkowo zapadają w pamięć kapitalne solówki Michaela i Rolanda. Następne numery to bardzo melodyjny "The Game Is On", najgorszy na płycie "Secret Alibi", wesoły, nawiązujący do starej szkoły hard rocka (ukłony w stronę Deep Purple) "Take Me Home". Przedostatni numer to "In The Middle Of A Heartbeat". Jest jedna z najcudowniejszych ballad jakie w życiu słyszałem (bije na głowę wychwalany "Tale That Wasn't Right"). Wspaniałe gitary, delikatny śpiew Andiego, świetny tekst. Nawet jeżeli ktoś nie lubi Helloween lub nawet heavy metalu, to tylko dla tej jednej kompozycji powinien mieć tę płytę. Do dziś, gdy wracam do tego krążka, ta piosenka leci przynajmniej trzy razy. Jako ostatni mamy "Still We Go" - wolna zwrotka, szybki, melodyjny refren, świetne sola, po prostu kwintesencja Helloween, wspaniałe zakończenie płyty.
Tak jak napisałem na początku, najlepsza płyta Helloween nagrana w latach 90. Później Helloween nagrywał również świetne krążki, momentami bardzo ciężkie i mroczne ( "The Dark Ride"), ale były też łagodniejsze ("Time Of The Oath"). Najważniejsze że zespół trzyma równą formę, i ciągle jest aktywny. Jeżeli będą powstawać takie płyty jak "Master..." lub ostatnio "Rabbit..." to jestem spokojny o przyszłość tego zespołu. Zachęcam każdego do głębokiego wsłuchania się w ten materiał. Nie będziecie żałować.
Ralf / [ 03.03.2004 ]
|