Nie będę ukrywał - Helloween uważam za najlepszy zespół heavy metalowy jaki kiedykolwiek powstał... Po raz pierwszy zetknąłem się z nim około 1988 roku (mimo, że płyta została wydana rok wcześniej. Takie czasy). Wtedy to moje oczy ujrzały winylowy krążek z napisem "Keeper Of The Seven Keys". Do domu przyniósł go mój starszy brat (to on niejako "zmusił" mnie do słuchania tego rodzaju muzyki i szczerze mówiąc, gdyby nie on to kto wie czy dziś nie słuchałbym Ich Troje :)). Nic dziwnego, że ta produkcja utkwiła mi na zawsze w pamięci (chyba że Alzheimer zabierze:)). Ale do rzeczy.
Płyta zaczyna się od "wprowadzenia" po czym od razu przechodzi w powerowy "I'm Alive" ze wspaniałymi riffami. W refrenie chórki wyśpiewują "I'm Alive". Przepięknie grająca gitara i cudowna solówka oto jedyne słowa godne tego utworu. Aż żal, że trwa tylko niespełna 3,5 minuty. Kolejny kawałek to heavy metalowy "A Little Time" i znowu wspaniały wiodący riff. Utwór uspokaja nieco słuchacza, choć serce nadal wali jak młot. Po nim następuje znowu powerowy "Twilight Of The God", który nie pozwala zbyt długo odetchnąć. W tle słychać solową partię gitary, a muzyka ani na chwilę nie zwalnia. Gitara lasuje kalafior znajdujący się w czaszce. Bas i perkusja wygrywają szybki rytm. Ostatni kawałek na stronie (przecież to winyl :) to przepiękna ballada, śmiem twierdzić, że jedna z najlepszych na świecie. "A Tale That Wasn't Right" jest po prostu nie do opisania. A ta nastrojowa solówka - miodzio. Jak posłuchacie tego utworu to się od niego uzależnicie (ja sam słucham go przynajmniej dwa razy w tygodniu:). I znowu ten riff - to "Future World", który to już z kolei wybitny kawałek na tej płycie? Po nim w głośnikach możemy usłyszeć trochę psychodeliczny 13-minutowy "Halloween" - kolejny popis niemieckiego kwintetu. Płytę mającą być dwuczęściowym albumem (Helloween wydał część drugą) kończy "Follow The Sign" - bardzo krótki kawałek będący raczej zakończeniem znakomitej "Keeper Of The Seven Keys". Ot taki utwór dzięki któremu można wyjść z transu.
Mimo, iż minęło tyle czasu, a przez moje bębenki przewinęło się wiele kapel to ta produkcja wydaje mi się wciąż świeża. Owszem słychać, że produkcję tą naznaczył już ząb czasu, ale warsztat nadal wydaje się profesjonalny i po prostu cudowny. Kiske doskonale wszedł ze swoim wokalem do zespołu, w którego muzyce nic nie brakuje. Młodsze zespoły powinny nadal się uczyć i marzyć by choć zbliżyć się do jakości muzyki zgromadzonej na tym krążku. Kto lubi heavy metal, a nie słuchał nigdy Helloween powinien to jak najszybciej zrobić. Dla mnie zawsze pozostanie ona NUMEREM JEDEN heavy metalu.
Maciejusc / [ 04.08.2003 ]
|