01. Intro 02. Dystopia 03. Burning Times 04. Angel's Holocaust 05. Slave To The Dark 06. V 07. When The Night Falls 08. I Died for You 09. Invasion 10. Motivation Of Man 11. Setian Massacre 12. Stormrider 13. Pure Evil 14. Wolf 15. Dark City 16. Dracula 17. Ten Thousand Strong 18. Anthem 19. Declaration Day 20. Days Of Rage 21. Melancholy 22. Encore Intro 23. In Sacred Flames 24. Boiling Point 25. Damien 26. Watching Over Me 27. Dante's Inferno 28. Iced Earth 29. The Hunter
Jaka wielka była rozpacz fanów Iced Earth, gdy grupę opuścił wokalista Matt Barlow. I wielki był też zawód dużej części fanów, gdy usłyszeli nagraną z Timem "Ripperem" Owensem płytę "The Glorious Burden", a następnie "Framming Armageddon" z tymże wyjcem znanym z Judas Priest. A potem euforia: Barlow wraca do zespołu. Niestety, Matt wrócił tylko na chwilę. Nagrał jeden krążek, a potem znów się ulotnił. Pierwszym razem, by służyć ojczyźnie jako policjant (poczuł taki obowiązek po wydarzeniach z 11 września), a za drugim razem zamarzyło mu się życie rodzinne. Jednakże Jon Schaffer już zdołał przywyknąć do zmian składu swojej kapeli, tak więc nie tracąc zbyt wiele czasu rozpoczął poszukiwania kolejnego wokalisty. Padło na Kanadyjczyka Stu Block'a. Jak do tej pory, Stu nie dał się wyrzucić z zespołu. W 2011 ukazał się dobrze oceniony album "Dystopia", o Iced Earth znów zrobiło się głośno, a fanom przypadł do gustu styl nowego gardłowego. Standardowo, po wydaniu płyty, zespół ruszył w trasę, a pamiątką z niej jest dwupłytowy album koncertowy "Live In Ancient Kourion".
Ostatni jak dotąd album live Iced Earth trwa 2,5 godziny. Na dwóch płytach CD zmieściło się 29 utworów (27 bez dwóch introdukcji). Sprawa wygląda więc poważnie, bo mało który zespół decyduje się wydać tak długi koncert. Jon Schaffer odważnym człowiekiem jednak jest (o czym można było się przekonać chociażby czytając wywiad, w którym najbardziej kultowy album swojej grupy nazywa najgorszym) i dziś możemy delektować się zapisem koncertu z Cypru. "Live In Ancient Kourion" oferuje nam podróż poprzez dyskografię Iced Earth. Znajdą się oczywiście utwory z albumu wtedy promowanego, ale reszta to dziś kawałki klasyczne i kultowe. Jaki fan nie zna "Angel's Holocaust"? Stu Block musiał śpiewać utwory każdego ze swoich poprzedników. Trafi się więc sporo z ery Barlow'a, ale usłyszeć możemy też utwory z płyt nagranych z takimi frontmanami, jak Tim Owens, Gene Adam czy John Greely. Prawda jest taka, że Block śpiewając starsze numery czuje się, jak ryba w wodzie. Takie "I Died For You" wychodzi mu wprost wspaniale. Słychać, że urodził się, by śpiewać w zespole Schaffer'a.
"Swoje" utwory śpiewa oczywiście idealnie. "Dystopia", "V"... te kawałki będą kiedyś stawiane obok szlagierów pokroju "Melancholy". Najbardziej martwiłem się, jak "nowemu" wyjdzie mój ulubieniec - "Damien". Uspokoiłem się po usłyszeniu brawurowej wersji "Wolf", a śpiewana historia o diabelskim chłopcu najnowszemu wokaliście wyszła wprost fantastycznie. Widać, że Schaffer nie wybrał przypadkowej osoby. Któż inny umiałby zaśpiewać "Watching Over Me" z taką pasją? Nie możemy też zapominać o świetnym wykonaniu kolosa - "Dante's Inferno" zostało odegrane wprost perfekcyjnie. Ale nie brak tu też tych krótszych numerów. "Pure Evil" wypadło bardzo dobrze, podobnie "Anthem" czy "Dark City". Jednym z moich faworytów jest "When The Night Falls", ale nadal uważam, że najlepiej śpiewał ten kawałek Gene Adam. Jeśli już jesteśmy przy jego erze, to muszę naskrobać też dobre słowo o hymnie zespołu - "Iced Earth". Wyszedł Block'owi naprawdę nieźle, choć według mnie powinien go nieco wyżej zaśpiewać. Ale cóż, wszystkiego mieć nie można. Rekompensatą może być świetne "Slave To The Dark" czy zapadająca w pamięć wersja utworu "Dracula". Stu okazał się też być dobrym naśladowcą Owensa. Wykonywanie "Ten Thousand Strong" i "Declaration Day" to dla niego pestka.
Jeżeli ktoś miał wątpliwości, czy Stu Block odnajdzie się w Iced Earth, na pewno stracił je po przesłuchaniu "Dystopii" albo "Live In Ancient Kourion". Trudno tu się przyczepić do czegokolwiek. Brzmienie jest dobre, a forma muzyków nie pozostawia zarzutów. Wadą może być długość albumu. Dwie i pół godziny to naprawdę długo. Z drugiej strony album nie nudzi i jeśli tylko ma się czas, to chce się go słuchać w całości. Naprawdę polecam. Chociażby dlatego, że koncertówka ta jest pokazaniem światu, że metal to nie rapujący przebierańcy (tak, aluzja do pewnego zespołu), tylko ćwieki, potężne gitary i przeszywający wokal.
Czy coś jest nie tak z moimi głośnikami czy w tym zespole wokal i perkusja naprawdę są głośniejsze niż gitary???!!!
jav
[ kmberserker@gmail.com ]
14-04-2015 | 16:46
To zależy. Słuchając koncertu z YT rzeczywiście brzmienie zaskakuje, ale gdy puszczam sobie płytkę na wieży, to jest normalnie. Ale fakt, po przesłuchaniu online miałem wątpliwości, co do zakupu albumu.
gumbyy
[ metalside_at_go2.pl ]
21-04-2015 | 05:53
Wiadomo, że na YT jest kompresja i muzyka zawsze brzmi z "przekłamaniem".