01. Star - Spangled Banner
02. Declaration Day
03. When The Eagle Cries
04. The Reckoning
05. Greenface
06. Attila
07. Red Baron/Blue Max
08. Hollow Man
09. Valley Forge
10. Waterloo
11. When The Eagle Cries (Unplugged)

Gettysburg (1863):

12. The Devil To Pay
13. Hold At All Costs
14. High Water Mark



Są albumy, które jeszcze długo przed wydaniem robią ogromny szum, w dniu premiery wręcz burzę, gdy jedni zaczynają wyrzucać muzykom co zrobili źle, co mogli zrobić inaczej a drudzy chwalą płytę w samych superlatywach, cóż każdy wielki zespół, który zmienił coś w swojej muzyce to przeszedł, każdy lider wielkiej kapeli przez jednych wynoszony był na piedestał a przez drugich mieszany z błotem. Taki już los wielkich, tego zmienić się nie da, tak jak nie da się zadowolić miliony słuchaczy, ile ludzi tyle gustów. Iced Earth nową płytą wystawił swoich fanów na swoistą "próbę", pytanie tylko... kto ją wytrzyma?

Zmiana wokalisty jest na pewno wielką sprawą, tym bardziej, jeżeli od kapeli odchodzi ktoś, kto dla wielu był jednym ze znaków rozpoznawczych zespołu, muzykiem wydawałoby się niezastąpionym. Zmiana gitarzysty nie jest tak wielkim problemem, ale czymś co przerywa zwartość zespołu i dopuszcza do niego nowe spojrzenia na muzykę. Zmiana wytwórni wydawać by się mogła sprawą drugorzędną ale ileż można podać przykładów cudownych wzlotów i upadków po zmianie wydawcy. Wszystko to lider Iced Earth, Jon Schaffer musiał przeskoczyć, na pewno nie było to zadaniem łatwym. Nie można zapominać, że głodni nowej muzyki fani domagali się płyty i to nie bójmy się użyć tego słowa - świetnej płyty. Ale czy taką dostali? Czy Jon poradził sobie z presją? Czy zadowolił swoich fanów? Czy dał im to co chcieli?

Jon Schaffer zawsze był wielkim patriotą, to w kraju gdzie ludzi kompletnie nie interesuje przeszłość i historia swojego kraju dosyć odosobnione zjawisko. "The Glorious Burden" to spełnienie marzeń Jona. To właśnie tutaj połączył dwie rzeczy tak istotne w jego życiu, dwie swoje pasje: historię i muzykę. Jednych może to denerwować inni mogą tylko pogratulować iż nie bał się zrobić albumu, o którym na pewno od jakiegoś czasu myślał, który siłą rzeczy musiał zawierać inną oprawę niż zwyczajne metalowe utwory. Każdy przecież pamięta numer "1776" z "Something Wicked This Way Comes", który jak mówił Jon zawierał melodie grane przy użyciu fletów dla większego uwypuklenia atmosfery i pokazania podniosłości przekazu (dla nieznających historii przypomnę, iż 1776 to rok wybuchu rewolucji amerykańskiej). Zatem czy "The Glorious Burden" mógł brzmieć inaczej? Czy mogła to być płyta zbliżona do choćby "Burnt Offerings" czy "The Dark Saga"?

"The Glorious Burden" to krążek bez wątpienia trudny w odbiorze i bynajmniej nie z powodu pokręconych numerów czy masy progresywnych zagrywek a zmian, które w tej muzyce nastąpiły. Trudno będzie każdemu przebrnąć kilkanaście razy przez dźwięki, których możliwe, że wcale się nie spodziewał. Z drugiej strony stare Iced Earth jeszcze żyje, na pewno trochę innym życiem ale serce i mózg tego zespołu zadbał o stare elementy, dorzucił co prawda kilka nowych, to bardziej bardziej melodyjne zagrywki, "żywą" praską orkiestrę czy trochę zmienione aranżacje ale wszystko to zebrane do kupy daje muzykę na pewno dobrą, muzykę, której słuchać można wiele razy nie mając uczucia nudy i wtórności. Pytanie tylko kto ma tej muzyki słuchać? Czy Iced Earth pozyska sobie nowych fanów? Czy starzy odnajdą tu to co kręci ich najbardziej a i nowe elementy dopasowane do starych sprawdzonych schematów nie odrzucą a spowodują powiew świeżości a co za tym idzie zaciekawienie? Czy w końcu wszyscy oleją Iced Earth mimo tego iż "The Glorious Burden" pod wieloma względami to płyta bardzo udana, żeby nie powiedzieć świetna?

Iced Earth to zespół, który zawsze miał twardego lidera, człowieka, który dowodził swoją załogą w bardzo przemyślany i odpowiedzialny sposób. Wiele mamy takich postaci w samej tylko muzyce metalowej. Schaffer bardzo rozważnie przyjmował do swojej kapeli nowych muzyków, głośno było o "testach", które musieli przejść by u boku Jona zarabiać na chleb. Przyjmowanie to jedno a wypraszanie to drugie, czy swego czasu przyjęcie Mata nie było przełomem? Czy utalentowany muzyk polskiego pochodzenia Larry Tarnowski nie zagrał kilku porywających dźwięków na tak genialnej "Something Wicked This Way Comes"? Pomimo twardej ręki Schaffer podejmował dobre decyzje. Jednak to tylko człowiek, każdy się myli, czy Jon słusznie postąpił "wypraszając" (gdyż taka jest obecna wersja) z Iced Earth Mata? Czy słusznie zrobił przyjmując na jego miejsce Tima "Rippera" Owensa, który bez wątpienia miał spory wpływ na ten materiał? Czy najzwyczajniej w świecie nie zaplątał się w swoich poczynaniach i nie popełnił kilku błędów?

Przejdę teraz do podsumowania. Zdziwieni? Tak, to rzeczywiście koniec recenzji, nie myślcie, że jest to niedokończony artykuł. Celowo nie wymieniłem żadnego numeru z "The Glorious Burden", celowo nie opisałem dokładnie wszystkiego tego co usłyszałem, celowo nie wyraziłem swojej opinii o wokalach Owensa (choć niektórzy ją dobrze znają). Spytacie dlaczego? Iced Earth to zespół dla mnie bardzo ważny, zespół, z którym prowadziłem swoją metalową edukację i zawsze będzie dla mnie czymś wielkim. "The Glorous Burden" to płyta, która niesie ze sobą wiele kontrowersyjnych opinii, dlatego każdy może mówić o niej co chce i zdanie jednego nie powinno wpływać na punkt widzenia drugiego. A wielu tej płyty jeszcze po prostu nie słyszało. Przesłuchajcie sobie ten krążek kilkanaście razy, przeczytajcie sobie tą recenzję i odpowiedzcie na pytania, które znajdziecie powyżej, będziecie wiedzieć jedno. Podoba się Wam nowe Iced Earth? Ja Wam tego nie powiem, decyzję podejmijcie sami...

P.S. Jak wspomniałem "The Glorious Burden" to marzenie Jona i nie mnie je oceniać, tym bardziej, że krążek opisałem w taki a nie inny sposób. W puste miejsca niech każdy wstawi swój numerek.

Krzysiek / [ 23.12.2004 ]







Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =




mirq [ ciota@interia.pl ] 22-07-2007 | 13:40

ale z Ciebie śmieszny koleś... piszesz że nie Tobie ją ocenianiać a rozpisujesz się o głupotach w tej recce... i po co to było? jak nic z tego nie wynikło??


ROB [ rob@interia.pl ] 22-07-2007 | 16:22

Człowieku, to jedna z najlepszych recenzji na tym serwisie. Zreszta, była już o tym dawno mowa. Krzychu olewaj frajerów i dalej rób swoje :)


maxmario666 [ mati@wp.pl ] 15-12-2009 | 16:39

Zgodze sie z recenzentem w jednej kwestii plyta ciezka w odbiorze ale jak dla mnie plyta bardzo dobra jest tu wszystko co mozna wymagac od kapeli power metalowej wolne i szybkie tempa ,epickie momenty no i co mi najbardziej sie podoba dolujacy klimat !!




© https://METALSIDE.pl 2000 - 2025 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!