01. The Reckoning (Don't Tread On Me)
02. When The Eagle Cries (Unplugged)
03. Valley Forge
04. Hollow Man



Tim "Ripper" Owens był bez wątpienia jednym z tych wokalistów o których w 2003 roku było bardzo głośno. Najpierw wyleciał z Judas Priest, potem pojawiło się pełno pogłosek o dołączeniu do Winters Bane, zespołu w którym Ripper śpiewał przed dołączeniem do Priest. Gdy wszyscy spekulowali czy następca świetnego "Heart Of A Killer" będzie równie dobry Owens... nagrał wokale na nową płytę Iced Earth, który został mocno przebudowany. Trzeba przyznać, że na nudę nie mógł narzekać. Tak oto rozpoczyna się nowy rozdział w historii zarówno Iced Earth jak i Tima "Rippera" Owensa.

"The Reckoning" jest czymś na co wszyscy czekali z ogromną niecierpliwością. Nie dość, że fani byli głodni nowej muzyki Amerykanów to jeszcze wszyscy zadawali sobie jedno pytanie: "Jak wypadnie Owens?". Teraz wszystko jest już jasne, na pewno nie do końca ale wiemy już dużo. Odpowiedź na nurtujące wielu pytanie jest bardzo prosta - Owens poradził sobie znakomicie, Schaffer dał mu wolną rękę przy nagrywaniu wokali i to słychać. Nie było sytuacji gdzie Ripper zaśpiewał tylko podsunięte pod nos teksty i jego rola się kończyła - tak niestety wyglądało to w Judas Priest. Tutaj jak sam przyznaje mógł zrobić wszystko "po swojemu". Dopiero w tych numerach możemy odkryć wielki talent wokalny Tima. W Judas Priest był podporządkowany pewnym regułom, tutaj tego nie ma i od razu jest lepiej, a nawet więcej jest bardzo dobrze. Paradoksalnie miejscami jego głos bardziej przypomina Halforda niż w czasach gdy był wokalistą Priest. Owens zaśpiewał tutaj bardzo agresywnie i mocno, nie ukrywam, że bardzo mi się takie wokale podobają. Powiem więcej, po kilku pierwszych przesłuchaniach byłem wręcz zdumiony tym co pokazał. No ale przecież Iced Earth to głównie huragan genialnych, mocnych i ciężkich riffów wychodzących z gitary Schaffer'a. Pozostałe instrumenty nie zostają daleko w tyle, no ale przecież ludzie je obsługujący do laików nie należą.

"The Reckoning" zawiera cztery numery, które rozjaśniają nieco wyobrażenia o "The Glorious Burden". Już pierwszy "The Reckoning (Don't Tread On Me)" atakuje nas soundem typowym dla Iced Earth. Szybkie, mocne, ostre jak brzytwa thrashowe riffy w połączeniu z świetna robotą Richarda Christy za perkusją robią wrażenie. Do tego naprawdę bardzo dobrze śpiewający Ripper i te cały czas obecne chóry, jak tak będzie wyglądała nowa płyta to będę baaaardzo zadowolony. "When The Eagle Cries" znajdzie się na "The Glorious Burden" w "normalnej" wersji, tutaj mamy akustyczną balladę, która po raz kolejny pokazuje, że Owens marnym śpiewakiem nie jest. Bardzo jestem ciekawy jak ten numer wypadnie z elektrycznymi ciężkimi gitarami. "Valley Forge" to chyba najlepszy kawałek na krążku, znowu mamy akustyczne gitary naprzemian z mocnymi partiami, uwagę zwraca naprawdę świetne i długie solo. "Hollow Man" to numer, który przywodzi na myśl takie numery jak "Melancholy" czy "I Die For You" czy jak najbardziej pozytywny kawałek.

Niewątpliwie będzie trudno Owensowi przekonać fanów Iced Earth do swoich wokali bo przecież jeszcze do niedawna wydawało się, że Matt Barlow jest nie do zastąpienia. Tim wykonał już pierwszy duży krok w tym kierunku. Czekam na "The Glorious Burden" z ogromną niecierpliwością, teraz przynajmniej wiem, że wokale będą na dobrym poziomie. O resztę chyba nie musimy się martwić, ale jak będzie w rzeczywistości przekonamy się już niedługo.

Krzysiek / [ 02.01.2004 ]







Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =






© https://METALSIDE.pl 2000 - 2025 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!