Na festiwalu Wacken Open Air 2007 odbyła się konferencja prasowa z udziałem muzyków zespołu Gamma Ray. Głównym tematem była premiera albumu koncertowego i DVD. Mieliśmy też przyjemność obejrzeć trailer zapowiadający to wydawnictwo. Na koniec muzycy sprezentowali wszystkim obecnym promo z materiałem DVD (2 utwory). Generalnie była mała pompa i zapowiedź, że ten album ukaże się niebawem. Jak to niejednokrotnie bywa to "niebawem" trwało całkiem sporo. Koniec końców pod koniec 2008 roku doczekaliśmy się premiery.
Spoglądając na tytuł wiemy, ze koncert został zarejestrowany w Kanadzie. Troszkę dziwna lokalizacja, no ale na pewno muzycy Gamma Ray swoje racje mają. Nie sposób przemilczeć rozszerzenia tytułu tego krążka. Gdy "Hell Yeah!!! The Awesome Foursome" jest dosyć oczywiste, to już "And The Finnish Keyboarder Who Didn't Want To Wear His Donald Duck Costume" musi budzić zdziwienie. Na wspomnianej powyżej konferencji oczywiście padło pytanie o co chodzi z tym tytułem. Odpowiedzią była gromka salwa śmiechu i rzucone przez Hansena: "wszystko jest w dodatkach na DVD". Oczywiście sam zainteresowany (czyli klawiszowiec Eero Kaukomies) śmiał się od ucha do ucha.
Setlista tego koncertu to utwory z 5 ostatnich płyt (stan oczywiście na rok 2007), zapomniany "Dream Healer" (z płyty "Sigh No More") i helloweenowy klasyk "I Want Out". Jak widać Gamma Ray raczej postawiła na nowsze dokonania. Na CD nr 2 znajdują się 4 bonusowe utwory, które zarejestrowano 15 stycznia 2008 roku na koncercie w Hiszpanii. Wszystkie pochodzą z najnowszej płyty "Land Of The Free II" i jeszcze do nich wrócimy. To chyba prezent od muzyków za tak długie oczekiwanie na to wydawnictwo.
Gamma Ray to koncertowy znak jakości najwyższego stopnia. Muzycy na scenie prezentują się wybornie. Pełen profesjonalizm, luz, mnóstwo energii i dobrej zabawy. Widać swoistą radość z grania. Widziałem Niemców kilka razy na żywo i za każdym tak było. Oczywiście słychać to też na tym CD. Niestety publiczność jest dosyć anemiczna i specjalnie jej nie słychać. Praktycznie dają jakiekolwiek znaki życia tylko pomiędzy utworami. Szczytem jest nie odśpiewanie wstępu do utworu "Rebellion In Dreamland" ("Voices Are Calling From Somewhere Below..." itd.). Wychodzi z tego takie trochę studyjne granie. Zespół jest sam dla siebie. Dodatkowo trochę przesadzono z postprodukcją i wyszło lekkie laboratorium w brzmieniu. Jest cholernie sterylnie i za sztucznie jak dla mnie. Troszkę to wszystko zniechęca do częstego słuchania tej płyty.
Na pierwszym krążku największe wrażenie zrobiły na mnie utwory "Heavy Metal Universe", "Man On A Mission", "Gardens Of The Sinner" i "Heart Of The Unicorn". Najbardziej zaskakuje natomiast akustyczny "Fairytale", który jest trudny do rozpoznania ze słuchu. CD numer 2 to już zestaw z cyklu "jeńców brać nie kazali". "Beyond The Black Hole", "Valley Of The Kings", "Somewhere Out In Space" (miazga!), "Land Of The Free", "Rebellion In Dreamland" i na dokładkę "I Want Out". Tenkju. Ostatni "Send Me A Sign" zagrali chyba dla samych półprzytomnych ludzi pod sceną. Tych co padli, wynieśli 2 kawałki temu. Porażająca zbitka koncertowych killerów. Nie sądzę, żeby ktokolwiek marudził na taki killerset.
Wróćmy jeszcze do sekcji bonusowej. Utwory zarejestrowane w Hiszpanii brzmią troszkę lepiej, chyba mniej przy nich kombinowano. No i słuchać żywą publiczność, a to robi wielką różnicę. Z czterech przedstawicieli "Land Of The Free II" największe wrażenie zrobił na mnie "Empress". Zresztą cała czwórka brzmi bardzo dobrze.
"Hell Yeah!!! The Awesome Foursome" to druga koncertówka Gamma Ray w ostatnich latach. Przypomnę, że płyta "Skeletons In The Closet" ukazała się w 2003 roku i najnowszy "Live" rozdziela tylko album "Majestic". Czy fani aż tak bardzo oczekiwali nowego materiału nagranego na żywo? Pewno tak, bo fani to fani i tutaj nie ma większego marudzenia. Mnie natomiast zastanawia co nowego Gamma Ray zaprezentowała na koncertach w 2006 roku. No właśnie specjalnie nic. Myślę, że spokojnie można było odczekać jeszcze jeden album studyjny i teraz zarejestrować coś z trasy promującej całkiem udany krążek. Przy okazji byłoby ładne nawiązanie, bo po "Land Of The Free" ukazało się przecież "Alive '96". No ale co mi tam do wtrącania się w dyskografię Gamma Ray. Jednym zdaniem - "Hell Yeah!!! The Awesome Foursome" to kawał historii tego niemieckiego zespołu. W bardzo dobrym wykonaniu, ale z małymi (pomimo wszystko) niedociągnięciami.
Piotr "gumbyy" Legieć / [ 20.01.2009 ]
|