Wiele w ostatnich latach powrotów dawnych legend do życia. Wielu zapomnianych chce o sobie przypomnieć i spróbować choćby ostatni raz zabłysnąć. Ci, którzy nieprzerwanie od lat raczą nas kolejnymi wydawnictwami sięgnęli do korzeni by zasmakować jeszcze raz dawnej wielkości. Swój powrót na thrashowy Olimp dziadkowie ze Slayera zasygnalizowali na wydanym w 2006 roku albumie "Christ Illusion", który na całym świecie przetoczył się potężną falą, zbierając po drodze pokaźne żniwo kipiących od zachwytu recenzji. Nikt nie miał wątpliwości, że kolejny krążek będzie jeszcze lepszy, ale też nikt nie spodziewał się, że będzie aż tak dobry!
U schyłku minionego ledwie kilka chwil temu roku, świat spłynął krwią. Zabójcy postanowili zadać kłam teoriom, jakoby w thrashu nastała era młodych wilczków, a stare pryki powinny szykować się do grobu, bo w dzisiejszym świecie nie mają już czego szukać. "World Painted Blood" to płyta na miarę najlepszych dokonań Slayera z lat jego największej świetności. Płyta utrzymana w klasycznym dla zespołu stylu, dla niektórych być może archaicznym, ale z całą pewnością dobrym. Słyszałem zarzuty o zjadanie własnego ogona, o kopiowanie samego siebie i inne bzdury. Slayer wysmażył nam jedenaście morderczych numerów, które porywają, zachwycają i zniewalają. Nie ma tu praktycznie żadnego słabego momentu. Od początku do końca na wysokich obrotach, z przerwami na walcowate, miażdżące zwolnienia. Kilka numerów dorównuje największym dziełom z klasycznych albumów. Prym wiodą "Beauty Through Order", "Hate Worldwide" czy "Psychopathy Red". Nawet najwięksi malkontenci i przeciwnicy Slayera nie mogą pozostać obojętni przy tych dźwiękach.
Płyta oprócz kunsztu kompozytorskiego zachwyca też brzmieniem. Jak przystało na zespół, gitary są suche, brudne, a perkusja tak do bólu akustyczna, że aż kłuje w uszy przyzwyczajone do nowoczesnych, sterylnych do przesady brzmień. Jest ciężar, jest głębia i dużo jadu. Oprócz typowych dla Slayera szybkich, brutalnych kawałków doskonałych do szaleństw na koncertach, są też nieco różniące się od reszty (acz wcale nie gorsze) numery, jak chociażby "Human Strain" czy psychodeliczny "Playing With Dolls". Pokazuje to różnorodność i otwartość na nowe elementy, co tylko wpływa na lepszy odbiór tej płyty. Mimo swojego wieku panowie potrafią dać z siebie pełnię mocy jak za dawnych lat, a i zaskoczyć słuchacza czasem. Miniony rok był zdecydowanie rokiem Slayera!
Niewątpliwie płyta roku 2009 bez dwóch zdań, chociaż te zdania mogą być podzielone. "World Painted Blood" nie jest może najlepszą płytą w karierze grupy, ale niewiele tym najlepszym ustępuje - to na pewno. Po takich sukcesach ciężko było by się pogodzić z końcem grupy, a takie plotki krążą od jakiegoś czasu. Miejmy nadzieję, że to tylko plotki, a albumów takich jak ten usłyszymy jeszcze co najmniej kilka.
Atrej / [ 11.04.2010 ]
|