"The World Needs A Hero" to dziewiąty studyjny album Megadeth i pierwszy na którym od początku do końca zagrał gitarzysta Al Pitrelli. Według zapowiedzi płyta miała być próbą powrotu do ciężkiego grania od którego zespół oddalił się na "Cryptic Writings" i przede wszystkim "Risk". Czy to się udało? Myślę, że tak - z pewnością nie jest to nowy "Rust In Peace", ale można śmiało powiedzieć, że mamy doczynienia z kawałkiem naprawdę dobrego metalu.
Płytę otwiera oparty na dwóch łatwo wpadających w ucho riffach "Disconnect". Utwór jest dość ciężki, ale także melodyjny - podobnie zresztą jak cała reszta materiału. Jedyna uwaga, jaką można do niego mieć, jest prostota - ta cecha niestety również dotyczy pozostałych kawałków - piosenki na "The World Needs A Hero" nie tylko składają się z niewielu riffów, ale także są to riffy bardzo proste.
Większość utworów mówi o niesprawiedliwości świata i źle drzemiącym w ludziach. Teksty, choć w kilku przypadkach niezbyt wyszukane, cechuje charakterystyczna dla Mustaine'a gorzka ironia i bezpośredniość - dzięki czemu silnie oddziałują na słuchacza. Chyba każdy znajdzie w nich coś osobistego. Mimo tematyki, nie jest to jednak płyta dołująca - wręcz przeciwnie to jest coś jak głos "Taka jest rzeczywistość, i nie boimy się głośno powiedzieć co o tym myślimy" pasuje to zresztą do tytułu płyty, "Świat potrzebuje bohatera".
Jeśli chodzi o wykonanie nie można mieć tutaj większych zarzutów. Produkcja stoi na wysokim poziomie, Dave śpiewa lepiej niż kiedykolwiek doskonale oddając emocje zawarte w tekstach, a pozostali muzycy również pokazują, że potrafią grać (szczególnie perkusista Jimmy DeGrasso zasługuje na uznanie). Ciekawie wypadły "eksperymenty" - rozmowa telefoniczna z dziewczyną wpleciona w tekst utworu w "1000 Times Goodbye", czy zachodzący na siebie wokal w "Moto Psycho". Poza tymi drobiazgami mamy doczynienia z klasycznym metalowym brzmieniem wolnym od niepotrzebnej elektroniki.
Głównym zarzutem wobec płyty są proste riffy i wtórność. Np. kawałek "Dread And Fugitive Mind" (zresztą bardzo udany) pod względem kompozycji jest podobny do "Sweating Bullets" z "Countdown To Extinction", a sam riff użyty na początku pochodzi z "Go Off!" Cacophony (zespołu poprzedniego gitarzysty, Marty'ego Friedmana).
Jednak już jako całość album ma swój własny charakter i trudno go porównywać do wcześniejszych dokonań zespołu. Chociażby znalazło się na nim miejsce na nietypowe dla Megadeth piosenki jak chociażby nastrojowa ballada - "Promises", czy trwający aż 9 minut "When" (utwór podobny do "Am I Evil?" Diamond Head, pojawiały się nawet głosy oskarżające o plagiat, jest to jednak podobieństwo nie tylko zamierzone, ale i uzgodnione z autorem "Am I Evil?").
Chociaż płycie z pewnością sporo brakuje w porównaniu ze starszymi albumami zespołu i nie jest aż tak dużym osiągnięciem artystycznym, jest bardzo dobra i ma w sobie to coś co sprawia, że mimo wszystkich minusów ma się ochotę do niej wracać a to jest przecież najważniejsze.
Szczepan / [ 20.12.2005 ]
|