Trudno w to uwierzyć, ale prawie dekadę czekaliśmy na następcę "The Gathering". Dla fanów Testament był to czas niepokoju i wyczekiwania związanego nie tylko z wiadomościami o nowym krążku. Otóż kilka lat temu u Chucka Billy'ego wykryto bardzo groźną odmianę nowotworu. Frontman przeszedł operację usunięcia guza i wszystko na szczęście skończyło się dobrze. W 2004 roku doszło do reaktywacji zespołu w oryginalnym składzie z Alexem Skolnickiem, Gregiem Christianem i Louim Clemente. Ten ostatni nie zagrzał jednak długo miejsca w kapeli. Dwanaście lat nie miał nic wspólnego z grą na perkusji i po prostu nie nadawał się już do tej roboty. Szybko znaleziono następcę - Nicka Bakera znanego m.in. z występów w Dimmu Borgir. Wśród fanów gruchnęła wiadomość o rychłym początku prac nad nową płytą. Wtedy pojawiły się kolejne problemy. Baker nie mógł dostać pozwolenia na wjazd na teren USA. W zaistniałej sytuacji konieczna okazała się ponowna zmiana bębniarza. Brytyjczyka zastąpił Paul Bostaph, mający już za sobą epizod w Testament. W takim oto składzie Kalifornijczycy ku uciesze fanów wreszcie weszli do studia aby zarejestrować nowy materiał.
Muszę przyznać, że trochę obawiałem się tej płyty. Po pierwsze, miałem świadomość, że przeskoczyć "The Gathering" będzie chłopakom bardzo ciężko. Po drugie, wiedziałem, że będzie to zupełnie inny krążek. Obecność Alexa Skolnicka mówiła sama za siebie. Bałem się, że możemy dostać czasem drugi "The Ritual". Niemniej jednak bardzo czekałem na to wydawnictwo. Wreszcie wiosną tego roku pojawiły się pierwsze przecieki na MySpace, które całkowicie mnie uspokoiły. Na początku maja pełen optymizmu wrzuciłem krążek o wdzięcznej nazwie "The Formation Of Damnation" do mojego odtwarzacza.
Pierwszą rzeczą na jaką zwraca uwagę słuchacz jest opakowanie. Ja nabyłem wersję dwupłytową w formie poręcznej książeczki z dodatkowym krążkiem DVD ze scenami z nagrań, zdjęciami itd. Sama okładka jest dość ciekawa, tylko drażni mnie jej komputerowe plastikowe wykonanie, zabijające całkowicie klimat tego obrazka... Najważniejsza jest jednak sama muzyka, a ta jest po prostu świetna! Jak można się było spodziewać, jest to zupełnie inne granie niż na "The Gathering". Jest tu zdecydowanie więcej melodii, więcej czystych wokali Chucka. Możnaby powiedzieć, że ten album jest powrotem do klasycznego thrashowego łojenia, jednak nie jest to do końca prawda. Owszem, mamy tu dużo oldschoolowego grania, ale w oddali słychać także elementy "The Ritual", "Low", czy momentami nawet ostatnich dwóch płyt zespołu.
Chłopaki zaserwowali nam jedenaście kompozycji. Rozpoczynamy od dość ciekawego intra, które przechodzi w "More Than Meets The Eye", klasyczny thrash metalowy killer, idealny na dzień dobry. Dwójka czyli "The Evil Has Landed" jest wolniejsza, bardziej melodyjna. Warto zwrócić tu uwagę na solo Alexa, które jest po prostu kosmiczne. To jedna z najlepszych solówek jakie w życiu słyszałem. Trójka, czyli kawałek tytułowy to istna miazga. Ten numer mógł spokojnie znaleźć się na "The Gathering". Perka mknie z prędkością światła, Chuck growluje przez cały czas, a Alex serwuje nam dwa znakomite sola. Świetny jest także "The Persecuted Won't Forget" z gęstymi, mięsistymi riffami i agresywnym wokalem Chucka. Bardzo podoba mi się również "Henchmen Ride", niesamowicie skoczny, porywający ze znakomitymi solówkami. Album kończy "Leave Me Forever" z bardzo spokojnymi, nastrojowymi zwrotkami i urywającymi łeb refrenami.
"The Formation Of Damnation" to znakomita płyta. Bardzo różni się od tego, co Testament robił pod koniec lat dziewięćdziesiątych, ale tego można było się spodziewać. Każdy znajdzie tu coś dla siebie. Mamy tu mnóstwo thrashowego łojenia, mamy trochę motywów z ostatnich płyt, mamy też dużo melodii... Z niecierpliwością czekam na kolejny krążek, miejmy nadzieje, że nie kolejną dekadę...
Venom / [ 18.06.2008 ]
! Kup Płytę !
www.mystic.pl
|