Kiedy niedawno Messiah Marcolin ponownie odszedł/został wyrzucony z grupy (nie znam szczegółów, zresztą nie ma to w tej chwili większego znaczenia), poczułam się podłamana, jak i pewnie większość fanów Candlemass. Kiedy jednak usłyszałam, kto będzie nowym wokalistą... [tu proszę wstawić dużą ilość niekoniecznie cenzuralnych okrzyków entuzjazmu]. Tak, zespół nie mógł chyba wybrać lepiej. Robert Lowe! Jeden z najlepszych wokalistów gatunku, znany z wyśmienitego Solitude Aeternus. Śpiewak doświadczony, z charyzmą, wyrazistą osobowością i charakterystycznym głosem. Już wiedziałam, że będzie dobrze.
I faktycznie, zadziałało - zresztą nie mogło być inaczej. Lowe czuje się w muzyce Candlemass jak ryba w wodzie - co nie może dziwić, bo przecież jego macierzysty zespół gra bardzo podobnie. Cieszy mnie też jednak, że ma jednak pozostać w Solitude Aeternus - żal by mi było tego zespołu, kto czytał inne moje recenzje wie, jak bardzo go lubię... Ale wróćmy do Candlemass i ich najnowszej płyty.
Płyta jest dobra. Niczym nie zaskakuje, jest bardzo klasyczna i bardzo doomowa, z miażdżącymi riffami, wolnymi tempami, specyficznym klimatem - przygnębiającym, ale i nieco podniosłym, ze świetnymi, przejmującymi melodiami... Czyli jest wszystko to, czego oczekujemy od Candlemass. "King Of The Grey Islands" to duża dawka muzyki melancholijnej, potężnej i epickiej. Świetnie, tak ma właśnie być.
Dużo tu ciekawych utworów. Jest "Man Of Shadows", z bardzo intensywną solówką po krótkiej, akustycznej wstawce, jest fenomenalna "Demonia 6" (niesamowita partia wokalna, Robert Lowe pokazuje, co potrafi). Znakomicie brzmi "Emperor Of The Void", z tekstu którego pochodzi tytuł płyty, "Devil's Seed" to też bardzo dobry numer. W świetnym stylu zamyka album rozbudowany, ośmiominutowy "Embracing The Styx"...
Jako ciekawostkę dodam, że digipakowa wersja zawiera dwa interesujące bonusy: nowe wersje klasycznych numerów "Solitude" i "At The Gallows End", nagrane z obecnym wokalistą. Niestety ja miałam okazję słyszeć wyłącznie wersję regularną... na razie, bo bardzo jestem ciekawa, jak Lowe radzi sobie ze starym repertuarem. Choć, prawdę mówiąc, wolałabym sprawdzić to na żywo.
Wszyscy fani Candlemass powinni być tym albumem w pełni usatysfakcjonowani. Grupa utrzymuje wysoką formę, a "King Of The Grey Islands" to bardzo solidna płyta. Robi wrażenie. Pozycja obowiązkowa.
Hanna Zając / [ 28.07.2007 ]
! Kup Płytę !
www.metalmaniak.pl
|