01. Gothic Stone
02. The Well Of Soul
03. Codex Gigas
04. At The Gallows End
05. Samarithan
06. Marche Funebre
07. Dark Are The Veils Of Death
08. Mourners Lament
09. Bewitched
10. Black Candles



Za oknem od dawna jest już ciemno. W pokoju tli się jedynie niewielkie światło bijące z naściennej lampki. Siadam wygodnie w fotelu. Zakładam słuchawki, rzucając jeszcze pośpieszne spojrzenie na zegar, którego wskazówki właśnie spotkały się na cyfrze 12. Staram się wyzbyć wszelkich myśli - tylko w ten sposób mogę przygotować się na ucztę która mnie czeka. Wtem, przeszywa mnie dreszcz... dziwny, niepokojący dźwięk wwierca się w moją głowę i już wiem, że tak szybko jej nie opuści, że to będzie coś wielkiego, niepowtarzalnego. Czuje, że ta płyta raz na zawsze, zmieni moje podejście do muzyki metalowej. I o dziwo, moje przeczucia mnie nie zawodzą...

Od tego czasu minęło 5 lat, a ja wciąż, podczas obcowania z tą Muzyką, odczuwam ten sam rodzaj emocji , to samo podekscytowane, które narasta wraz z kolejnymi dźwiękami płyty... Nie ukrywam, że Candlemass należy do moich ulubionych kapel. Ale czy może być inaczej? Czy można nie kochać zespołu, który jednym, tchem wymieniany jest wśród twórców i prekursorów doom metalu - obok kapel takich jak Black Sabbath czy Cathedral? Czy można nie szanować zespołu, którego pierwszej płycie zawdzięczamy samą nazwę doom metalu? Raczej nie...

"Nightfall" jest drugim krążkiem w dyskografii Szwedów. I nie ulega wątpliwości, że w ciągu swojej dwudziestoletniej kariery, nie udało im się nagrać albumu, który by mu, pod jakimkolwiek względem, dorównał. Bo "Nightfall" to geniusz w czystej postaci - dzieło kompletne. To tu Candlemass prezentuje najwyższą formę, tu zespół wzniósł się na wyżyny twórcze i osiągnął poziom ocierający się o absolut. Zbyt śmiałe słowa? Posłuchajcie a zapewne zgodzicie się, że nie ma w nich większej przesady...

Album otwiera niepokojące, symfoniczne intro, które jednak stanowi jedynie zaczątek tego, co czeka nas później. Bo oto, po tym króciutkim i mimo wszystko spokojnym fragmencie, następuje prawdziwie mocne uderzenie. W kolejnym utworze, na pierwszy plan wysuwa się nieziemski głos wokalisty - Messiah'a Marcolina, który właśnie na "Nightfall" zadebiutował w roli frontmana Candlemass. Wystarczy kilka minut i nie ma się już wątpliwości, że jest on jednym z najlepszych śpiewaków metalowych na świecie. Jeśli dodamy do tego genialne sabbathowskie riffy, przeplatane wyśmienitymi solówkami oraz ciężką, walcowatą sekcje rytmiczną - to będziemy mieli niemal kompletny obraz tego, jak wygląda rasowy doom metal w wykonaniu mistrzów. Panowie z Candlemass nie godzą się na żadne kompromisy, spłycenia czy pół-środki, ma być mocarnie - i zdecydowanie jest.

Mimo dość sztywnej konwencji jaką narzuca doom metal, na "Nightfall" nie ma mowy o nudzie. Znalazło się tu zarówno miejsce na klasyczne, najbardziej charakterystyczne dla Szwedów "walce" ( The Well of Souls, Mourners Lament, Samarithan - z genialnym refrenem ), utwory szybsze, bardziej agresywne ( Dark are the Vails of Death ), jak i przepiękną balladę w stylu: wolno - szybko - wolno ( At the Gallows End ). Płyta jest do tego niezwykle spójna. Wszystko jest na niej bezbłędnie poukładane, a każdy utwór ma do spełnienia odpowiednie zadanie. Nie ma tu miejsca na tzw. "wypełniacze". Nawet krótkie, kilkudziesięciosekundowe przerywniki pełnią niezwykle ważną rolę w budowaniu atmosfery krążka. Atmosfera jest bowiem, integralną i znaczącą częścią każdego wydawnictwa Candlemass. Zaryzykuje stwierdzenie, że tak specyficznego klimatu nie umie wytworzyć żaden inny zespół. Na "Nightfall" pełno jest smutku, bólu i melancholii, lecz jednocześnie wszystko to przyprawione jest ogromną dawką swoistej wyniosłości - wręcz patosu. Niektórym może to przeszkadzać, ale ja uważam, że dodaje to muzyce kolorytu - czyni ją ciekawszą i bardziej tajemniczą.

Na koniec, pozostaje mi jeszcze podsumować to co napisałem wyżej. Ale czy ma to jakikolwiek sens? Czy będzie miało sens jeśli po raz kolejny powtórzę, że Szwedzi nagrali płytę genialną, wyjątkową i ze wszech miar godną polecenia? Nie sądzę... Najlepiej jeśli wy osobiście zagłębicie się w świecie "Nightfall". Posłuchajcie tego krążka, a muzyka obroni się sama...

Odblaski księżyca majaczą na ścianach pokoju... Otwieram oczy, lekko odchylając głowę. Serce bije mi jak oszalałe. Przecieram pot, który pojawił się na moim czole. Słuchawki już dawno zamilkły.. A jednak, ja wciąż słyszę te magiczne dźwięki, nucę ostatnio usłyszaną melodie. Wewnątrz mnie kłębią się setki myśli, staram się ogarnąć geniusz tego co przed chwilą usłyszałem... Rzucam szybkie spojrzenie na znajomy zegar: 01.05. Jedna myśl zaczyna górować nad innymi - jeszcze tylko jeden raz...

Krwawisz / [ 07.06.2006 ]







Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =




andi69 [ tkmmk@o2.pl ] 13-12-2016 | 21:00

Osobiście uważam że Tales of Creation to w zasadzie autoplagiat Nightfall tyle że lepszy og Nightfall, mniej toporny i trochę bardziej klimatyczny.






Candlemass
Nightfall

Axis Records - 1987 r.




Klasyka




© https://METALSIDE.pl 2000 - 2025 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!