1. Mirror Mirror
2. A Cry From The Crypt
3. Darkness In Paradise
4. Incarnation Of Evil
5. Bearer Of Pain
6. Ancient Dreams
7. The Bells Of Acheron
8. Epistle No. 81



Wydając swoją poprzednią płytę Candlemass postawił sobie poprzeczkę na bardzo wysokim poziomie. Jednak już rok później muzycy weszli do studia w celu nagrania kolejnego albumu. Nie było żadnych zmian w składzie w stosunku do wydanego rok wcześniej "Nightfall". Kolejna, już trzecia płyta w dyskografii wydana została pod tytułem "Ancient Dreams" w listopadzie 1988 roku. Tym razem na albumie znalazło się 8 numerów, jednak płyta okazała się najdłuższa z klasycznych pozycji Szwedów. Jej czas trwania to 52 minuty.

Wielkich różnic w porównaniu z poprzednią płyta nie ma, częściej za to pojawiają się przyspieszenia, jakie dostajemy chociażby w utworach "A Cry From The Crypt" czy "Bells Of Acheron"- obydwa z nich to jedne z najjaśniejszych punktów tego krążka. Pierwszy z nich zaczyna się miażdżącym wolnym riffem, by później przejść w znacznie szybszy motyw, delikatnie kojarzący się z "At Gallows End", jednak o żadnym kopiowaniu nie ma tutaj mowy. Mimo że ciężko wybrać jeden najlepszy numer, bo praktycznie wszystkie z nich są świetne, to jednak na prowadzenie delikatnie wysuwa się otwierająca "Ancient Dreams" kompozycja "Mirror Mirror". Jest w niej na pęczki kapitalnych riffów które razem, z jak zwykle genialnym wokalem Messiaha, budują odpowiedni nastrój. W dalszej części utworu mamy kapitalną solówke Larsa Johanssona i piękne gitarowe harmonie. Dalej wszystko wraca na stare tory i słyszymy kapitalne riffy z początku. Dodatkowo do "Mirror Mirror" nakręcony został drugi w karierze Szwedów teledysk. W dalszej części płyty przetaczamy się przez "Bearer Of Pain" i numer tytułowy - każdy z nich to wspaniale zagrane Doom Metalowe numery, do których Candlemass zdążył już przyzwyczaić.

Niestety tym razem nie obyło się bez wpadek, co prawda minimalnych i nie wpływających w żadnym wypadku na ocenę końcową czy odbiór wydawnictwa, no ale jednak. Pierwszą z nich jest trójka czyli "Darkness In Paradise" niby wszystko tutaj gra, jednak w moim odczuciu numer ten jest po prostu za długi i po pewnym czasie ma się wrażenie ze trwa on w nieskończoność. Gdyby go skrócić o np. 2 minuty byłoby o wiele, wiele lepiej. Drugą wpadką jest numer 4, czyli "Incarnation Of Evil" - jest on delikatnie słabszy od całości, z tego samego powodu co jego poprzednik. Należy jednak pamiętać że w przypadku takiej płyty jak "Ancient Dreams" określenie że coś jest słabsze, nie znaczy że jest słabe bo wcale tak nie jest. W dalszym ciągu są to bardzo dobre kawałki. W zależności od wydania album zamykają dwa różne numery. Na starszych wydaniach całość zamyka piękny "Epstile No. 81". Na nowszych zakończenie stanowi "Black Sabbath Medley" również bardzo fajny akcent i hołd dla kapeli która stanowi dla Candlemass największą inspirację.

Podsumowując: trzeci album Szwedów jest kolejną klasyczną pozycją w ich dorobku, zawiera świetną porcje muzyki. Myślę że nikt kto słucha tych dźwięków nie będzie w żadnym stopniu zawiedziony.

Mirror Mirror:



Morbid_Golem / [ 06.03.2016 ]







Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =








Candlemass
Ancient Dreams

Active Records - 1988 r.




Klasyka




© https://METALSIDE.pl 2000 - 2025 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!