01. The Well Of Souls 02. Dark Are The Veils Of Death 03. Bewitched 04. Solitude 05. Dark Reflections 06. Under The Oak 07. Demon's Gate 08. Through The Infinitive Halls Of Death 09. Samarithan 10. Mirror Mirror 11. At The Gallows End 12. A Sorcerer's Pledge
Bardzo wiele kapel po kilku wspaniałych albumach wydaje albumy koncertowe. Daleko szukać nie trzeba, wystarczy wymienić "Live After Death", "Unleashed In The East" czy "No Sleep Til' Hammersmith". Candlemass od tego zestawienia koncertowych klasyków w ogóle nie odbiegał i w roku 1990 wypuszczony został "Live" nagrany w Sztokholmie 9 czerwca 1990 roku. Koncertówka ta stanowi wspaniały zbiór zamykający pewien rozdział w karierze Szwedów. Co do setlisty - nie potrafię znaleźć odpowiednich słów. Samiutkie klasyki z czterech albumów. Lepiej być po prostu nie mogło. Na pierwszy ogień lecą takie strzały jak "The Well Of Souls", "Dark Are The Veils Of Death" czy "Bewitched". Od samego początku słychać że muzycy grają wszystkie numery nieco szybciej, co dodaje im tylko mocy nie ujmując nic kompletnie z ciężaru. Na koncercie oryginalnie zagranych było tego dnia 15 numerów, nie wszystkie jednak zostały zawarte na pierwszym wydaniu winylowym tego krążka. Brakuje "Crystal Ball" oraz "Bearer Of Pain" - podczas drugiego ludzie odpowiedzialni za nagrywanie koncertu zmieniali taśmy. Jeśli jednak komuś brak tych numerów bardzo przeszkadza może zaopatrzyć się w reedycje dwupłytową tego wydawnictwa na których już obydwa numery są dodane jako bonus tracki.
Wszystkie kawałki odegrane są bezbłędnie. Nie wydaje mi się również aby bardzo materiał ten był poprawiany w studiu, co dodaje mu surowości i czystej energii. Wyróżnię tutaj kończący set "A Sorcerer's Pledge". W moim osobistym odczuciu, zespół nigdy lepiej numeru tego nie wykonał. Messiah Marcolin zabiera nas niczym stary czarodziej w długą i bardzo wciągającą historię. Numer trwa o 2 minuty dłużej niż na debiucie, co jest spowodowane zabawą zespołu z publiką w chóralnej części. Czysta poezja. Bardzo dobrze że w secie został zawarty "Demon's Gate", mój faworyt z pierwszej płyty. Jego wykonanie koncertowe kompletnie nie ustępuje od wykonania studyjnego. I jeszcze Marcolin zachęcający publikę słowami "Come On Stockholm, Put Your Fucking Hands To The Air!" nie pozwala zapomnieć że jest to album koncertowy. Koncert trwa godzinę i kwadrans. Wydawać by się mogło że długo, jednak absolutnie nie ma tutaj mowy o sekundzie nudy, zresztą, ciężko by się było nudzić słuchając samych "hitów" zespołu.
Więcej pisać na temat tej koncertówki nie ma chyba co, ponieważ tego trzeba posłuchać. "Live" wcale nie odbiega od wymienionych na początku klasycznych koncertowych pozycji. Pół punktu odjąłem za zbyt duże wyciszenie publiczności, może to kwestia miksu mojego wydania płyty. Jeśli komuś to nie przeszkadza to spokojnie może dodać sobie ten minus, bo to jednak muzyka jest najważniejsza, a ta jest na najwyższym poziomie. Jeśli miałbym komuś polecić pierwszy materiał na zapoznanie się z muzyka Candlemass to poleciłbym "Live" z czystym sercem i nadzieją że przesłuchane dźwięki zachęcą do dalszego wgłębienia się w twórczość zespołu. Wspaniały album wart kupienia.