Nie no... Ja uwielbiam tych ludzi! To co teraz wydali (chodzi mi o ten nowy longplay, którego tytuł nie przejdzie mi przez paluchy na klawiaturze) był chyba tylko podpuchą, aby fani sięgnęli po ich stare nagrania. Po "Kill 'Em All" z pewnością! Konfrontacja tych dwóch krążków jest bezsensem. Jedynka Metalliki to wartość sentymentalna, a na "St....", czyli na to coś nie ma u mnie w umyśle żadnego miejsca. Cofnijmy się, Drodzy do roku 1983, kiedy to czterech zbuntowanych Amerykanów z San Francisco, czterech jeźdźców nagrywa swój kochany debiut...
Jak mi teraz powiecie, że to ten sam zespół co teraz ukrywa się pod ich nazwą, to chyba zwieracz mi puści. Nie, to nie możliwe. Słowa "Kill 'Em All" - zabić wszystkich... i wszystko jasne. Chłopaki nie kryli swego buntu, swej agresji. "Pieprzymy polityków, matkę-ziemię, małe zwierzątka i co popadnie; tylko muzyka się liczy". Aaaargh... Agresja i bunt to znaki charakterystyczne tej płyty Metalliki, która to początkowo zwać się miała "Metal Up Your Ass" - yeah! Chłopaki pokazują nam do czego są zdolni: prezentują nam zakręconą, anty-komercyjną mieszankę punka i heavy-metalu. Ostre granie, proste melodie, no i te teksty... Wiemy o co chodzi - przecież nie każdy od razu rodzi się poetą, a parę bluzgów i mało mających wspólnego z mową "normalnych" zwrotów powoduje, że mamy do czynienia z dziką, nieokiełznaną muzyką, przy której nic tylko rozładowywać agresję. Prostota - tak, to znak charakterystyczny pierwszych kompozycji Metalliki, ale to pozytyw! Chwytliwe i oparte niekiedy na jednym riffe kawałki na "Kill 'Em All" zawierają w sobie esencję tego, co nazywam czadem właściwym, czyli "włączam i pędzę". To nic, że Hetfield nie profesjonalnym jest wokalistą, to nic.., nie napiszę tego, że źle śpiewa, o nie, przemilczę ten fakt, że James wychodzi z założenia, że jak nie umiesz śpiewać to wrzeszcz jak oszalały, a potem zobaczysz jaki fajny to daje efekt - ukryję ten fakt przed Wami.
Jazda, jaką Metallica zaoferowała nam w 1983 r. nie mieści się w żadnych kryteriach. To, co charakteryzuje "Kill 'Em All" to te proste riffy, o których wspomniałem. Szybkie utwory, nie ma żadnych ballad, "klimacików" - jedynie ostra jazda do przodu. Agresja, bunt, młodzieńczy szał - mniam, już brzmi pysznie. Ich nic nie obchodziło - po prostu byle dalej. Znam wielu ludzi, którzy choć bluzgają na teraźniejszą inkarnację Metalliki nierzadko zapuszczają sobie "Kill 'Em All". Debiut Amerykanów z San Francisco to przecież żadna magia, a prawdziwy i nieokiełznany thrash metal. "Kill 'Em All" to morderca z nożem, to długowłosy buntownik, na widok którego księża zapuszczają wzrok, to szalony kierowca pędzący na Harleyu, to młot pneumatyczny rozsadzający uszy bezzębnych staruszek... To kult, klasyka i czad... Nic już nie ma znaczenia - więc bierz skórę i pędź razem ze mną.
PhantoM / [ 25.01.2004 ]
|