Paradise Lost zasługiwał na solidne podsumowanie kariery. W ciągu niemal dwudziestu lat zespół ten nagrał sporo płyt i porządnie namieszał w muzyce - na początku lat 90-tych kładł podwaliny pod doom/death metal i metal gotycki. Dlatego koncertowe wydawnictwo "The Anatomy Of Melancholy" (dostępne tak w wersji podwójnej płyty CD, jak i DVD; moja recenzja dotyczy kompaktu), było bardzo potrzebne.
Cieszy fakt, że na płycie znalazł się zapis jednego koncertu (który odbył się 12 kwietnia 2007 w Londynie), a nie, jak niestety często się zdarza, "zbieranina" najlepszych fragmentów wybranych z całej trasy. Być może nie dało to szans na perfekcję, pozwoliło jednak zachować spójność, dramaturgię i energię prawdziwego występu na żywo. Jeżeli chodzi o repertuar, mamy ładny przekrój. Oczywiście jest sporo materiału z płyt nowszych, ale też wcześniejsze, klasyczne już, jak "Gothic", "Icon" czy "Draconian Time", są - na szczęście - solidnie reprezentowane. Choć twórczość grupy przechodziła pewne zmiany i ich płyty studyjne różnią się od siebie dość znacznie, w koncertowych aranżacjach utwory z różnych okresów tworzą spójną całość, do czego przyczynia się także ich umiejętne ułożenie. Nie da się jednak ukryć, że wybijają się te z lat 90-tych - zwłaszcza nieśmiertelny "Gothic", "One Second" (nawiasem mówiąc tytułowy utwór mojej ulubionej płyty Paradise Lost) czy "Forever Failure". Jednak także i te nowsze pokazują, że zespół, wbrew opinii niektórych, mimo zmian stylistycznych zawsze tworzył muzykę wartą uwagi - kolejnym z wyróżniających się utworów jest "Praise Lamented Shade" z ciągle najnowszego "In Requiem".
Płyta brzmi mocno, ciężko i przejrzyście, dość dobrze słychać publiczność. Samo wykonanie jest solidne i energetyczne - mimo tytułowej "melancholii", nie ma żadnego smęcenia - nie jest jednak pozbawione drobnych niedoskonałości, zwłaszcza wokale. Jednak - taki już urok grania na żywo i cieszę się, że nie wyczyszczono tych wszystkich niedociągnięć. Dzięki temu "The Anatomy Of Melancholy" jest świetnym i autentycznym dokumentem, wiernie przedstawiającym brzmienie zespołu.
Oprócz dobrej zawartości muzycznej i waloru dokumentalnego, wydawnictwo to ma jeszcze jedną zaletę. Warto nabyć tę płytę ze względu na wkładkę, w której znalazły się komentarze wokalisty Nicka Holmesa i gitarzysty Grega Mackintosha na temat wszystkich utworów. Poznajemy zakulisowe ciekawostki dotyczące ich powstawania i nagrywania - z pewnością dla wielu osób okaże się to interesujące.
Fani zespołu pewnie już tę płytę mają, reszcie polecam. Także - a może przede wszystkim - tym, którzy nie odczuwają potrzeby kompletowania dyskografii Paradise Lost i chcieliby mieć ją "w pigułce".
Hanna Zając / [ 06.12.2008 ]
|