Po znakomitym, wydanym w 2004 roku "Lionheart", Saxon wysoko ustawił sobie poprzeczkę. Chyba mało kto oczekiwał, że ją przeskoczą, ja również nie, liczyłem jednak że nowa płyta będzie po prostu bardzo dobra. I taka mi się z początku wydawała, jednak o ile "Lionheart" wytrzymał kilkuletnią próbę czasu, to "The Inner Sanctum" z kilkumiesięczną sobie nie poradził.
Album dość wyraźnie różni się od poprzedniego. Jest mniej metalowy, bardziej skłania się ku odleglejszej przeszłości. I nie byłoby w tym nic złego, ale same kawałki, choć w większości dobre, rozczarowują. W zasadzie jedynym naprawdę świetnym jest moim zdaniem "Red Star Falling", będący akurat najspokojniejszym numerem na płycie. Do tych najlepszych zaliczam też zamykający album, 8-mio minutowy, dla odmiany najcięższy "Atila The Hun" ze świetnymi riffami; a także singlowy, jak to w takich przypadkach zwykle bywa, wyjątkowo wpadający w ucho "If I Was You".
Z kolei "Need For Speed" i "Going Nowhere Fast" są dla mnie nudnawe, przeciętne, wokale nieco irytują... Poza tymi kawałkami Biff wypada dobrze, choć słabiej niż na poprzednim krążku.
Płyta wydana jest w dwóch wersjach - zwykła edycja w jewel case ma dodany niezbyt atrakcyjny bonus w postaci "If I Was You" w wersji singlowej; na limitowanej edycji w digipaku go nie ma, jest za to krążek DVD. To zapis koncertu z trasy na której zespół postanowił przywrócić klimat dawnych lat - małe kluby, setlista z pierwszych płyt. Koncert jest przeplatany wypowiedziami muzyków. Fajna sprawa, ale czy warto dopłacać co najmniej 20 zł oceńcie sami.
Podsumowując, płyta wprawdzie po świetnym "Lionheart" rozczarowuje; mogło być lepiej, chciałoby się przynajmniej poziomu "Killing Ground", ale nie ma co specjalnie narzekać bo nowy album również jest udany.
Ramza / [ 26.10.2007 ]
|