01. Witchfinder General
02. Man And Machine
03. The Return
04. Lionheart
05. Beyond The Grave
06. Justice
07. To Live By The Sword
08. Jack Tars
09. English Man'O'War
10. Searching For Atlantis
11. Flying On The Edge



Hehehe... zawsze gęba śmieje mi się od ucha do ucha, kiedy dostaję do łapek świeżutką produkcję Biffa i spółki. Bo Saxon jeszcze nigdy mnie nie zawiódł. Nie nagrał słabej płyty. Oczywiście można by w tym miejscu np. nadmienić o pewnej składankowopodobnej zapchajdziurze pod nazwą "Heavy Metal Thunder". Ale jeśli rozpatrywać premierowe wydawnictwa legendy NWOBHM, zawierające nieodgrzewany materiał, zespół nie rozczarowuje.

Pierwsze dźwięki "Witchfinder General" i wszystko jasne. Saxon kroczy swoją ścieżką, którą obrał na swoich ostatnich krążkach, wyłączając nieco eksperymentalny brzmieniowo "Metalhead". Zawiodą się więc ci, którzy w niniejszej "cenzurce" chcieliby znaleźć jakieś porównania do np. "Wheels Of Steel" czy "Crusader". Nowej produkcji Saxon najbliżej bowiem do "Killing Ground" oraz "Unleash The Beast".

Podobnie jak na wspomnianych dwóch krążkach, które wymieniłem jako odnośniki dla "Lionheart", zespół nieco na bocznym torze zostawił hard rockowe inklinacje, znane z wcześniejszych lat swojej długiej kariery. Postawił raczej na szybkość i melodyjność tego stuffu. Oczywiście przez słowo "melodyjność" nie należy rozumieć jakichś włoskopodobnych podskoków. W to Saxon nigdy nie wdepnie. Brzmieniowo - "Killing Ground" wypisz, wymaluj. Ta sama lekkość riffów, podobnie pracujący bas, chyba identycznie obrobione wokale.

Za garami usiadł człowiek, który prawdopodobnie w ciągu swego żywota zamierza zaliczyć wszystkie metalowe grupy świata - Jörg Michael. Hm... słyszałem już opinię, iż Fritz Randow ze swym nieco oszczędnym stylem lepiej pasuje do tego zespołu. Ja jednak, cytując pewien reklamowy slogan, nie widzę żadnej różnicy. Jörg to profesjonalista, potrafiący się szybko i bezboleśnie dopasować do każdego bandu. I prawdę mówiąc, często łapię się na tym, iż zapominam, że na "Lionheart" nie bębni Fritz.

Świetnie się tego słucha. Od pierwszych chwil. Wciągają bardzo charakterystyczne riffy, od których Saxon nie mógłby się chyba uwolnić, nawet gdyby chciał. Wciąga niesamowity, absolutnie niepodrabialny głos Byforda. Latka lecą, a wokal tego faceta nic nie traci ze swojej magii i siły. Wreszcie mamy tu znakomicie ułożoną tracklistę, która doskonale podkreśla różnorodność kompozycji z "Lionheart". Szybkie, ostre numery sąsiadują z rytmicznymi rockerami, te znów z niemalże epickimi hymnami... Nie można było zrobić tego lepiej.

Album zagrano z niesamowitym polotem. Od serca - zupełnie nie słychać, że ci goście mają już sporo latek na karku. Podobnie jak w "Unleash The Beast" nowa produkcja Saxon skrzy się energią, wigorem, wręcz młodzieńczą (!) radością grania. W ogóle nie czuje się, aby skomponowanie tych utworów przychodziło muzykom w bólach. Wprost przeciwnie - wydaje się, jakby po prostu pstryknęli palcami, spod których wystrzelił snop jasnych iskier zamieniając się po chwili w przepiękne dźwięki...

Saxon jest w wyśmienitej formie. Jak zwykle zresztą. Lubicie ten band? To kupcie sobie "Lionheart", na pewno nie zawiedziecie się na tym krążku. Nie lubicie Biffa i spółki? To kupcie sobie "Lionheart" - i tak Wam się spodoba. Nienawidzicie Saxon? No to kij Wam w oko! I tak już Was nic nie uleczy...

Tomasz Urbański / [ 14.03.2007 ]


! Recenzja zaczerpnięta z Heavy Metal Pages !
www.hmpmag.pl




Brak możliwości komentowania tej recenzji




© https://METALSIDE.pl 2000 - 2024 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!