No i proszę - oto jest - długo oczekiwany, szumnie zapowiadany album Annihilator. Zmiana składu (kurde czy oni kiedyś nagrają dwie płyty z tymi samymi ludźmi?) za garami zasiadł stary/nowy perkusista Randy Black znany z "Refresh...", a nowy gitarzysta Corran Murphy z Nevermore zastąpił Dave'a Davis'a. No to trudno zobaczmy jak to wpłynęło na brzmienie...
Płyta do odtwarzacza i... demo??? - kurde takich przesterów to używaliśmy z kumplami jakieś dobrych kilka lat temu, jak nie było nas stać na nic innego, ale nagle perka, druga gitara, trzecia gitara - no lepiej, wiele lepiej - a już bałem się że będzie powtórka z "Remains". Pierwszy kawałek - "Ultramotion" jest kopniakiem na początek i potwierdzeniem tego co zapowiadał Waters... słowem szybkość, technika i trochę melodii - pod koniec taka sobie solówa, która nagle przeradza się melodię a'la Waters - główny temat gitar rytmicznych - ogólnie kawałek ciekawy - trochę inny bo np. gary nabijane są jakoś tak deathowo. Drugi kawałek przypomiana już "Carnival...", a wokal - naprawdę, tylko Halford ma jeszcze na świecie taką barwę głosu - tak naprawdę to kawałek dość podobny nawet do nowych dokonań Roba - ale te solówki - nikt nie powinien mieć wątpliwości - Annihilator żyje i wierzga. Następnie "Lunatic Asylum", kolejne przyspieszenie, gitarki niestety na tym samym przesterze, ale przesterowane wokale ćwiczyliśmy już na poprzednich płytach. Deathowy okrzyk U! i nakładane gitary solowe - dobrze, że mam te uszy, bo by mi od uśmiechu odpadła górna część głowy (a propos kojarzycie jak wyglądali Kanadyjczycy w kreskówce "South Park"?). Kolejny mamy "Striker" - w zwrotce Joe śpiewa już sprawdzonym patentem a'la Blaze - ten kawałek to już jakby żywcem wyjęty z sesji "Carnival...". Nie będę się rozpisywał nad każdym utworem, w każdym razie jest to płyta z serii - ostro do przodu - moje ulubione tracki to 8 i 9, gdzie mamy zwolnienie, wokale w stylu "Shalow Grave" - ogólnie "Nothing To Me" jest tak trochę pod AC/DC, w dziewiątce klimacik - po czym trochę growlujący wokal i znowu motyw przypominający klimatem gitarowym "Bastiage" - dla mnie najlepszy motyw na płycie. Na koniec "Cold Blooded" - taki kopniak żeby nie zapomnieć, że zawsze można wcisnąć na odtwarzaczu "repeat all" - w przypadku tej płyty zachęcam częste używanie tego guzika.
Piospy / [ 28.12.2004 ]
|