Pamiętam to jak dziś, byłem wtedy małym brzdącem ledwo sięgającym na stojąco do przycisku "power", znajdującego się na samej górze polskiej Diory. Nie zapomnę charakterystycznej okładki "Blackout". Pamiętam, że gdy ten krążek lądował w gramofonie zawsze wybrzmiewał "When The Smoke Is Going Down". Naciskałem jednak by leciała cała płyta, ojciec ulegał a ja latałem z miotłą po domu udając Rudolfa Schenkera. Ile to już lat minęło od wydania tamtego krążka? Chyba ćwierć wieku... dla mnie Scorpions jednak dalej są jedną z najważniejszych kapel, niezależnie od tego czy grają bardziej w stylu "When The Smoke Is Going Down" czy "Dynamite".
W ubiegłym roku widziałem wreszcie Scorpions na żywo. Koncert na Wacken był spełnieniem marzeń, dodatkowo zaostrzył tylko apetyt na nowe dziecko Skorpionów. "Unbreakable" była przecież świetnym krążkiem, czemu zatem "Humanity - Hour 1" miała być gorsza? Sample, które pojawiły się przed premierą robiły dobre wrażenie, pozostało więc tylko czekać.
Wreszcie w dniu europejskiej premiery, "Humanity - Hour 1" wpadła w moje łapska. Przesłuchałem już płytkę kilkadziesiąt razy, robiłem sobie przerwy, wracałem do niej, katowałem dniami i nocami, słowem... "zgwałciłem" nową muzykę Scorpionsów na wszelkie możliwe sposoby. I co? Ano wszystko w porządku, spokojnie mogę powiedzieć, że nowe dziecko weteranów to krążek, który z chęcią postawię na półkę. Tylko tyle, spytacie? No dobra, już się tłumaczę.
Po pierwsze, czego można oczekiwać od weteranów hard rocka/heavy metalu w wieku 60 lat? Wiem wiem, Dio i Lemmy też najmłodsi nie są, a metal aż z nich paruje. Wróćmy jednak do Scorpions, to kapela, która przecież od lat flirtuje zarówno z fanami cięższych brzmień, jak i z tymi lubiącymi nieco lżejsze podejście do muzyki. Nowa płyta musi przecież zadowolić wszystkich, tak też się stało. Na krążku znajdziemy zatem totalny misz masz, są kawałki metalowe, są wręcz industrialne (vide otwieracz "Hour I"), są popowe, są ballady, są rockowe, miłe kompozycje. Jest, jak wspomniałem praktycznie wszystko. To źle czy dobrze? Sam nie wiem, lubię równe płyty, lubię płyty słuchać od początku do samego końca. Tutaj jest inaczej, w zależności od nastroju wybieramy sobie poszczególne kompozycje. Z drugiej strony, te numery są tak zbudowane, że w zasadzie w każdym znajdziemy coś fajnego. Generalnie większość składa się z naprawdę fajnego, solidnego riffu, popowych zwrotek i świetnych refrenów. Są oczywiście odstępstwa w postaci konkretnego łojenia (jak na Scorpions) i łzawych, akustycznych ballad. Nie muszę chyba dodawać, że tych drugich jest zdecydowanie więcej.
Jeszcze słówko o solówkach skoro o riffach już było. Że Jabs ma talent do świetnych melodii przekonywać nikogo nie muszę, chciałbym go jednak zapytać, po jaką cholerę solówki na nowej płycie są jakby ucięte? Matthias wystrzela z siebie kilka miniaturek i wszystko, inna sprawa, że te miniaturki są naprawdę świetne i aż ściska, że nie pociągnięto tych pomysłów dalej. Do reszty muzyków nie mam specjalnych zastrzeżeń, ot Scorpionsowy standard.
Pora to wszystko podsumować... "Humanity - Hour 1" z pewnością przypadnie do gustu tym wszystkim, którzy oprócz metalowych dźwięków dopuszczają do siebie nieco przyjemniejsze granie. 3-4 metalowe numery to stanowczo za mało jak na fanów ciężkiego łojenia. Z drugiej strony, płyty słucha się wyśmienicie po ciężkim dniu, w samochodzie, w pracy. Scorpions mieli i mają dalej dar porwania słuchacza, niezależnie od tego czy łoją, czy smęcą balladami. Słuchając "Humanity - Hour 1" dochodzę do wniosku, że ci faceci nagrali po prostu garść nowych numerów nie bacząc specjalnie na to co powiedzą inni. Oszukiwać się nie ma co, metalowej płyty oni już nigdy nie nagrają. Skoro mają siłę na taki krążek to chwała im za to, dobrej muzyki nigdy za wiele. A że czasami ognia brak... po prostu znak czasu.
P.S. Fani hard rocka z pewnością mogą sobie do oceny doliczyć ze 2 punkty :)
Krzysiek / [ 20.07.2007 ]
|