01. New Generation
02. Love'em Or Leave'em
03. Deep And Dark
04. Borderline
05. Blood Too Hot
06. Maybe I Maybe You
07. Someday Is Now
08. My City My Town
09. Through My Eyes
10. Can You Feel It
11. This Time
12. She Said
13. Remember The Good Times



Scorpions wrócili! Zapomnijcie o istnieniu "Pure Instinct", "Eye 2 Eye" i odkurzcie katowane dawno temu do granic wytrzymałości "Blackout", "Lovedrive", "Love At First Sting"! A potem jak najszybciej zdobądźcie "Unbreakable" - rozczarowania nie będzie. Stary dobry hard rock wciąż żyje i ma się dobrze.

Pierwsze 30 sekund wzbudziło nieznaczny niepokój, czyżby Scorpions poszli błędnym śladem Judas Priest, czy Tony'ego Iommiego solo i utwory będą rozpoczynać od elektronicznych, pseudoindustrialnych wstawek? Czyżby plotki o kontynuacji pomysłów z "Eye 2 Eye" były prawdziwe? Moje obawy zostały jednak szybko rozwiane - już po chwili elektroniczne preludium zostaje całkowicie roztrzaskane w pył przez fenomenalny, potężny riff Rudolfa Schenkera i przyznam, że w tym momencie wgniotło mnie w fotel - tak potężnego uderzenia na powitanie zupełnie się nie spodziewałem. Potężne gitary, doskonale podbijająca sekcja rytmiczna i cudownie rozśpiewany Klaus Meine, którego wokal już dawno nie brzmiał tak dobrze i pewnie. Do tego bardzo fajne, stojące jakby w opozycji z potężnym riffem spokojniejsze, zwrotki i fenomenalna, powalająca (aczkolwiek niezwykle prosta w budowie) solówka Matthiasa Jabsa. Całość psuje zupełnie nieudany i trzeba przyznać oklepany pomysł z chórkiem dziecięcym na końcu, tym bardziej że całość przypomina bardziej chór robotów, ale mniejsza o to! Niesamowity początek!

Mój szok pogłębił się w momencie, gdy usłyszałem równie dobre "Love'em Or Leave'em", z riffem jakby wyjętym wprost spod palców Zakk'a Wylde'a. Szybki rzut oka do książeczki potwierdził jednak, że kompozytorem tego kapitalnego kawałka jest Rudolf Schenker. I to właśnie on jest głównym bohaterem tego albumu. Muzyczny lider zespołu skomponował na "Unbreakable" siedem utworów i oprócz słabego "Borderline" są to zdecydowanie najwspanialsze i najmocniejsze punkty krążka, które już teraz możemy spokojnie dołączyć do scorpionsowych klasyków. Wyraźnie napisany z myślą o koncertach "Blood Too Hot" (z ciekawą końcówką, wyraźnie inspirowaną środkowymi pojękiwaniami Planta z "Whole Lotta Love"), pełen czadu i pozytywnej energii "Someday Is Now" czy nostalgiczny "Remember The Good Times" - to czysty hard rock, zagrany z wykopem i pasją jakiej dawno u Scorpions nie słyszeliśmy. Znów zachwycają proste riffy Rudolfa, gitarowe wstawki i solówki Matthiasa, pełen żaru i pasji a przede wszystkim pozbawiony manieryzmu wokal Klausa no i fantastycznie cementująca całość sekcja rytmiczna, w której fenomenalnie odnalazł się nasz rodak - Paweł Mąciwoda. Znów mamy porywające scorpionsowe melodie i niesamowicie chwytliwe refreny. Jednym słowem - starzy dobrzy Scorpions powrócili i znów zachwycają.

"Unbrekable" to jednak krążek bardzo zróżnicowany i niestety - nierówny. Można tu odnaleźć analogie do "Face The Heat", gdzie po kapitalnym początku było już różnie i słabe kawałki przeplatały się z prawdziwymi "killerami". Pojawia się kilka niespodzianek, co prawda nie do końca udanych ale co najmniej intrygujących, jak próba przywołania złotych lat pudel metalu w "Can You Feel It" czy "This Time" z wstępem a'la Rage Against The Machine i momentami przypominającym utwory napisane przez Uliego Rotha w złotych latach 70. Pojawia się także niestety kilka gniotów, jakby żywcem wyjętych z któregoś dwóch ostatnich, jakże nieudanych studyjnych albumów Scorpions. Widać jednak, że wnioski z porażki "Eye 2 Eye" zostały wyciągnięte i jeżeli pojawiają się już jakieś sample i loopy, to wykorzystywane z umiarem i w konkretnym celu ("Can You Feel It", "Through My Eyes"). Z przykrością muszę też odnotować, że strasznie zawodzą ballady. Rażące sztampą, wtórnością i przesłodzone do granic możliwości. Honoru broni oparte na akordach bliźniaczych z "When The Smoke Is Going Down", bardzo intrygujące "Through My Eyes", które jednakże stricte balladowe zwrotki przeplata z potężnym, dynamicznym, porywającym refrenem. Dawno nie zdarzyło im się napisać tak przekonujący, działający na emocje utwór.

Scorpions ad 2004 nie zawodzą. Obietnice i oczekiwania były wielkie, tym bardziej że po ostatnich dokonaniach zespołu nawet najwierniejsi fani stracili nadzieję, że są jeszcze w stanie grać to, co zawsze im najlepiej wychodziło i to co przyniosło im sławę - pełen żaru i kapitalnych melodii, siarczysty rock. Na "Unbreakable" nie ma kompozycji przełomowych i odkrywczych, żadna z nich nie wejdzie do hard rockowej klasyki. Jest za to ponad 50-minut hard rocka w najlepszym wydaniu i w starym dobrym stylu, na dodatek okraszonego wspaniałą, przestrzenną produkcją zespołu oraz Erwina Muspera. Dla mnie jest to album na poziomie "Crazy World" i "Face The Heat", chociaż niektórzy już okrzykują to najlepszym dziełem zespołu od "Love At First Sting" - i wcale nie są to opinie przesadzone. Fajnie, że chce im się jeszcze wydawać takie albumy. Polecam!

Elwood / [ 13.12.2004 ]







Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =








Scorpions
Unbreakable

BMG - 2004r.




8/10




© https://METALSIDE.pl 2000 - 2025 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!