01. Maniac Dance
02. Fight!!!
03. Just Carry On
04. Back To Madness
05. Gypsy In Me
06. Götterdämmerung (Zenith Of Power)
07. The Land Of Ice And Snow
08. Leave The Tribe
09. United



Szczerze mówiąc, spodziewałem się tego powrotu. Niby na zeszłorocznym Wacken Open Air Timo Kotipelto stanowczo zapewniał, że Stratek jest już w grobie i nie nagra nic nowego, wiedziałem, że gdy tylko Tolkki wyzdrowieje będzie majstrował nową muzykę. Tym bardziej, że jeszcze przed tym jak zobaczył Hitlera miał już część materiału napisanego. Jakby tego było mało... były to podobno najlepsze numery Stratka. Co jak co, ale krążka z najlepszymi numerami Tolkki fanom poskąpić nie mógł. Tak oto możemy się cieszyć nowym albumem fińskiej formacji. Koniec końców, albumem na którym zagrali wszyscy oryginalni członkowie zespołu. Zatem nowy/stary zespół znów na scenie. Co z tego wynikło?

Pierwsze opinie na temat nowego dziecka Finów były tragiczne, wielu po prostu starło "Stratovarius" z powierzchni ziemi. Pierwsze kilka przesłuchań mnie osobiście nie powaliło, daleki jednak byłem od totalnego rzucania obelgami na Tolkki'ego i spółkę. "Stratovarius" na pewno zawiera kilka innych, niekoniecznie dobrych elementów, ale tragedii nie ma. Albumu słucha się dość fajnie, mimo, iż słabsze numery przeplatają się tutaj z tymi lepszymi. Przede wszystkim Tolkki gra jakby mocniej, gitarki lepiej pracują, co mnie osobiście ucieszyło. Z drugiej strony, do muzyki Stratovarius wkradły się troszkę nudnawe partie. Oprócz tego dostaliśmy nieco hard rockowych inspiracji. Melodyjne refreny i cholerne nośne partie były wszak domeną tego zespołu, teraz jednak jest jeszcze bardziej chwytliwie. Ciężko to jasno wyłożyć, ale słuchając płyty z pewnością to dostrzeżecie. Idealnym przykładem będzie tutaj prosty jak budowa cepa "Maniac Dance". Oprócz wpadek dostaliśmy jednak takie numery jak "Fight!!!", "Just Carry On" czy "Leave The Tribe", które spokojnie mogłyby trafić na jakiś wcześniejszy album Stratovarius. Warto jeszcze zaznaczyć jakby mniejszy udział w nowym materiale Jensa Johanssona. Nie wiem czym jest to spowodowane, ale po ostatnich wyczynach na "Elements" może to i dobrze. Klawisze oczywiście są, ale oszczędzono nam jakiś dziwadeł pasujących do muzyki jak pięść do oka. Poza tym Stratek choć nieco inny pozostał taki sam.

Sięgając po "Stratovarius" nie oczekiwałem kokosów. Chciałem raczej sprawdzić formę Tolkkiego po chorobie. Jak się okazało, pobyt w szpitalu i z pewnością mnogość mocnych leków psychotropowych nie wpłynęła na Tolki'ego kwitnąco. Z drugiej strony tragedii jak wielu pisało też nie ma. Osobiście uważam, że "Stratovarius" to takie przypomnienie o kapeli. Płyta, która ma powiedzieć fanom "jesteśmy, ciągle żyjemy". O właściwej formie zespołu przekonamy się słuchając kolejnego krążka... o ile oczywiście powstanie.

Krzysiek / [ 11.01.2006 ]


! Kup Płytę !
www.metalmaniak.pl





Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =








Stratovarius
Stratovarius

Mayan - 2005 r.




6,5/10




© https://METALSIDE.pl 2000 - 2025 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!