01. Wish I Had an Angel 02. Stargazers 03. The Kinslayer 04. Ever Dream 05. Elvenpath 06. Bless the Child 07. Nemo 08. Sleeping Sun (2005 version) 09. Dead to the World 10. Over the Hills and Far Away 11. Deep Silent Complete 12. Sacrament of Wilderness 13. Walking in the Air 14. Wishmaster 15. Dead Boy's Poem 16. High Hopes
Albumem "Once" fińska grupa Nightwish trafiła w dziesiątkę. Krążek bił rekordy popularności, pokazując niedowiarkom, że nawet grająca metal grupa może zdominować europejskie listy przebojów. Jako że single docierały również do osób, które z grupą Tuomasa i spółki wcześniej do czynienia nie miały, to postanowiono stworzyć dla nich specjalne wydawnictwo typu best of, wprowadzające w twórczość tej formacji. A raczej: wydawnictwa, bo "Highest Hopes" było... trzecim z nich. Wcześniej mieliśmy "Tales from the Elvenpath", następnie w Japonii ukazał się "Bestwishes", a na koniec Spinefarm Records stworzyło "Highest Hopes". Tak, każdy chciał uszczknąć kawałek nighwishowego tortu.
"The Best of Nightwish" okraszone zostało przyjemną okładką, autorstwa późniejszego twórcy prac zdobiących "Imaginaerum" i "Endless Forms Most Beautiful": Janne Pitkänena. W środku znajdziemy książeczkę z tekstami, najważniejszymi informacjami o wydawnictwie, jak również rysunek zespołu, tym razem od Giny Pitkänen. Młodziutkie, wygładzone twarze muzyków wyglądają na nim jednak nader osobliwie. Ogólnie "Highest Hopes" w swojej fizycznej wersji (w kolekcji posiadam jewelcase'a) wygląda w porządku, choć nie mogę się nie przyczepić do utworu "Highest Hopes". Tracklista nie wspomina o tym, że jest to utwór w wersji "live", a w samej książeczce nie znajdziemy informacji o tym, gdzie został on w ogóle zarejestrowany. Złapałem Nightwish na trasie "Once", słyszałem cover Pink Floyd na żywo i chętnie bym sprawdził z jakiego miasta jest to konkretne nagranie.
Jako że ciężko skompresować pięć albumów studyjnych do rozmiaru jednej płyty CD, to nie wszystkie hity się tutaj zmieściły. Patrząc jednak odrobinę z boku trzeba przyznać, że i tak wykonano solidną pracę: każdy z krążków ma swojego reprezentanta i próżno szukać na "Highest Hopes" słabego kawałka. Są świetne, autorskie kompozycje spod znaku symfonicznego metalu, jak również kultowe covery z "Over the Hills and Far Away" na czele. Trochę boli brak rzadszych, trudno dostępnych numerów pokroju "Sleepwalker", no ale na otarcie łez dostaliśmy nową wersję "Sleeping Sun" oraz wspomniany wcześniej cover Pink Floyd. Zamiast wokalu Gilmoura mamy w nim Marco Hietalę, a partie Richarda Wrighta (trochę jednak niepotrzebnie) rozbudowuje Holopainen. Fajnie wypada mocny refren, a i zaskakuje solówka, którą Emppu nie bał się całkowicie zmienić. Kocham oryginał z "The Division Bell" i choć nic nie jest w stanie go przebić, to doceniam pomysł, odwagę i całkiem niezłe wykonanie.
"Highest Hopes: The Best of Nightwish" to płyta, którą można podarować... No właśnie. Komuś, kto nigdy wcześniej Nightwish nie słyszał? Zadzwońcie jak znajdziecie mi taką osobę. Zresztą, nawet jeśli ktoś przespał tamte lata i będziemy chcieli zainteresować go muzyką Finów, to w Internecie pełno jest darmowych singli do odsłuchu. Stąd też obecnie to raczej wydawnictwo tylko dla największych fanów, którzy chcą sobie uzupełnić kolekcję, tudzież zabrać do auta zestaw "największych hitów". W trasę się to nada, na półce wygląda nieźle, a i nówkę sztukę wyrwać można za śmieszne pieniądze. To solidna kompilacja, a że obecnie niepotrzebna - to inna sprawa.