Powiem Wam, że ciągle jestem w lekkim szoku... Kilka miesięcy temu przeczytałem w jednym z portali internetowych, że legenda thrash metalu, grupa Exodus... zadebiutuje ponownie... Nie miałem pojęcia o co chodzi... Dopiero po otworzeniu linka i zapoznaniu się dokładnie z newsem dowiedziałem się, że Gary Holt chce drugi raz nagrać "Bonded By Blood". Takich rzeczy się nie robi - pomyślałem. Po pierwsze, jest to profanacja tego legendarnego krążka. Jest przecież wystarczająco dobry, od ponad dwudziestu lat kopie nasze tyłki... Nie ma tu czego poprawiać. Wyobrażacie sobie, że teraz Slayer ponownie nagrywa "Reign In Blood" a Metallica "Master Of Puppets"? Przecież to totalnie bez sensu. Cała sprawa raziłaby może mniej, gdyby w Exodus dalej śpiewał Paul Balooff. Jak wiemy, nie ma go już niestety na tym smutnym padole, teraz pewnie przewraca się w grobie... O absurd zakrawa fakt, że to właśnie jemu poświęcona jest ta płyta. Nie przekonują mnie też tłumaczenia zespołu. Gary pisze, że to wszystko dla zabawy, że przecież nie wycofują pierwotnej wersji albumu że sprzedaży... Uff... No po prostu chłopaki nie popisali się moim zdaniem, tym bardziej, że podobno maja w zanadrzu nowy materiał, który pozostał im z poprzedniej sesji. Nie lepiej było wydać go teraz? Tym bardziej, że mogę w ciemno założyć, że jest to kawał świetnej muzyki, mając na uwadze poziom "The Atrocity Exhibition... Exhibit A".
Mimo nie najlepszego nastawienia do całej sprawy wiedziałem, że i tak z czystej ciekawości kupie ten krążek. W końcu dorwałem go pewnego grudniowego popołudnia w olsztyńskim sklepie nie dla idiotów. Wzrok na pewno przyciąga okładka, która jest przeróbką coveru "Bonded By Blood". Trochę więcej tu mroku, trochę krwi. No i jeden z dzieciaków jest trochę bardziej niegrzeczny... Sama muzyka, no cóż... jakby nie patrzeć to totalna miazga, ale tego przecież trzeba było się spodziewać. Mimo całego mojego marudzenia... Rob Dukes świetnie wpasował się w klasyczne kawałki i co tu dużo mówić, pobił Baloffa na głowę. Nowoczesna produkcja nadała starym numerom nowego wyrazu. Słuchając je teraz wyłapałem smaczki, których wcześniej nie zauważałem. Na przykład taki "Metal Command" bardzo urósł w moich oczach. Ta podwójna stopa, teraz bardzo wyraźna, po prostu rozwala na łopaty. Dużo lepszy jest także "Strike Of The Beast" idealnie zaśpiewany przez Roba... no geniusz po prostu i tyle. Warto tez kilka słów poświęcić nowemu kawałkowi - "Hell's Breath", który chłopaki zaserwowali nam na koniec jako bonus. Co tu dużo mówić, ten numer w niczym nie ustępuje starym klasykom. To solidny kopniak w twarz. Utrzymany w średnim tempie, bardzo skoczny, że świetnymi solami... Po prostu klasa.
"Let There Be Blood" właśnie przestał kręcić się w moim odtwarzaczu. Dopiero co po raz kolejny zostałem wgnieciony w fotel masą genialnych riffów i solówek. Mimo to mam mieszane uczucia. Czy warto było wydawać ten krążek? Moim zdaniem nie było warto...
Venom / [ 08.02.2009 ]
|