Gdy wreszcie dostałem nowy album Blind Guardian, oczekiwałem krążka utrzymanego w podobnym stylu jak cudowny, poprzedni "Nightfall In Middle Earth". Jednak Bardowie nigdy nie nagrywają takich samych płyt. Tak też jest przy okazji nowego dzieła grupy - "A Night At The Opera".
Zaraz po pierwszym przesłuchaniu na głowę rzuca się jedno, Blind Guardian gra zdecydowanie szybciej i ciężej. Gitary i sekcja rytmiczna momentami prą bardzo mocno do przodu, przypominając czasy "Imaginations From The Other Side". Jest to zabieg jak najbardziej udany, wszak Blind Guardian to grupa metalowa a mocne i szybkie gitary w metalu odgrywają bardzo ważną rolę. W porównaniu z poprzednim krążkiem, praca gitar zdecydowanie odróżnia te dwa albumy. Wszystko inne co w muzyce Blind Guardian zachwyca zostało na swoim miejscu. Jednak jedno... muszę o tym napisać. W niektórych kompozycjach słyszymy jakieś gówniane techno wstawki. Jak ja tego nienawidzę. Po co to komu potrzebne ??? Zadaję sobie pytanie, czemu taką wspaniałą muzykę psuje się jakimiś gównianymi elektrowstrząsami z dyskoteki??? Tego nigdy nie pochwalę, no cóż trzeba się jakoś przyzwyczaić. Ale żeby mi to było ostatni raz!. Jednak gdy słyszymy takie wspaniałe utwory jak "Precious Jerusalem", "Battlefield" czy "Wait For The Answer" wspaniała muzyka nie pozwala nam myśleć o niczym innym jak tylko o geniuszu "A Night At The Opera". Wspaniałe, chóry, wokal, rozmach z jakim wykonywane są poszczególne utwory po prostu powalają. Nic dziwnego, że muzycy spędzili w studio mnóstwo czasu, nagranie i zmiksowanie tych 10 skomplikowanych i pokręconych utworów musiało wymagać od nich kilku miesięcy ciężkiej pracy. Ale za to jaki mamy efekt końcowy. Słuchając płyty, za każdym razem odkryjemy coś nowego, coś czego nie słyszeliśmy słuchając krążka poprzednim razem. Tu właśnie mamy zawarty cały geniusz, nie sposób po kilku przesłuchaniach zapamiętać wszystkich refrenów, chórów.
Nie ma sensu obszerniej rozpisywać się na temat "A Night At The Opera", dla wszystkich kochających muzykę metalową to pozycja obowiązkowa. Trochę denerwują wspomniane wyżej technowstawki, ale że są tylko w kilku utworach po punktach nie pojadę, jakbym mógł. Ja tymczasem wracam do kolejnego przesłuchania, zobaczę co tym razem nowego odkryję a wam radzę jak najszybsze zdobycie "A Night At The Opera".
Krzysiek / [ 22.10.2003 ]
|