"Port Royal" to czwarta studyjna płytka piratów z Running Wild. Określenie "piracki heavy metal" może i jest nieco śmieszne, ale do muzyki jaką proponują Niemcy pasuje niemal idealnie, i omawiany album jest tego najlepszym dowodem. Mimo, że za ich sztandarowy album uważany jest wydany w 1987 roku "Under Jolly Roger", to wg mnie to właśnie "Port Royal" jest najlepszym krążkiem Running Wild.
Album ten pod względem kompozycyjnym i aranżacyjnym nie wnosi nic nowego, nadal są to szybkie, ostre jak brzytwa heavymetalowe numery, ale jednak jest w tej muzie coś, co wyróżnia je troszeczkę ponad pozostałe dzieła Niemców. Album otwiera intro - odgłosy hucznej balangi a zaraz potem tytułowy numer. Świetny, złożony riff i ten genialny refren: "Port royal - cry freedom on the sea". Takie chóralne refreny zdarzają się częściej, choćby w najlepszym na płycie "Conquistadores", wspaniały refren, solówy wprost z kosmosu, świetne riffy, po prostu kwintesencja heavy metalu. Z tego albumu na wyróżnienie zasługują także "Uaschitschun" rozpoczynający się powolnymi riffami a potem już szybciej - idealny numer na koncerty, także "Warchilld" - bardzo szybki, melodyjny, po prostu super. Nie można zapomnieć również o "Final Gates" - instrumentalny utwór z bardzo wyraźnymi liniami basu. Inne kompozycje stawiam odrobinę niżej od wymienionych, ale całość i tak prezentuje się znakomicie.
Nie ma co się rozwodzić dalej, wiadomo że każdy szanujący się fan heavymetalu zna na wylot muzę Runnig Wild, a jeśli ktoś dopiero zaczyna swoją przygodę z muzyką metalową i twórczością Running Wild to polecam rozpocząć edukację od tego właśnie krążka. Dlatego że jest to moim zdaniem najlepszy i chyba najbardziej przystępny krążek tego wspaniałego zespołu.
Ralf / [ 06.12.2003 ]
|