01. Enemy Of God
02. Impossible Brutality
03. Suicide Terrorist
04. Murder Fantasies
05. Dying Race Apocalypse
06. One Evil Comes - A Milion Follow
07. Dystopia
08. World Anarchy
09. Voices
10. Under A Blackened Sky
11. When Death Takes It's Dominion
12. The Ancient Plague



Cztery lata... cztery długie lata musieliśmy czekać na nowy krążek europejskiej legendy thrashu. "Violent Revolution" pokazał, że Petrozza ma jeszcze w sobie masę siły i agresji. Wystarczająco dużo złości, by nagrać album, który zabijał, album który usadowił Kreator na wygodnym, thrash metalowym tronie. Życie toczyło się jednak dalej. Masa znakomitych powrotów, wiele niesamowitych płyt... Nie ma lekko, Mille zmuszony był do ponownego wyrzucenia z siebie wszelkiego syfu, by... "Reconquering The Throne" z poprzednika, był nadal aktualny.

"Enemy Of God" miał być mieszanką agresji znanej z najlepszych krążków Kreator i melodii, którą Mille zaserwował nam na ostatnich płytach. Przyznam szczerze, taki krążek przyjąłbym z otwartymi rękami. Jednak prawdę mówiąc. Ile to już było genialnych płyt? Ile powrotów do korzeni? Do takich zapowiedzi trzeba podchodzić z dystansem. Starałem się tak robić, ale w podświadomości liczyłem, że Mille nie spróbuje nas wydymać i nagra coś wielkiego. Zatem, ile w tym wszystkim prawdy? Wiele, już teraz z czystym sercem mogę powiedzieć, że Petrozza jest jednym z nielicznych muzyków, którym jestem w stanie uwierzyć. To co mówił, sprawdziło się, "Enemy Of God" naprawdę wali po gębie.

Już sam tytuł mówi dobitnie, że nie będzie zmiłuj. Reszta płyty jest równie "chamska" i bezpośrednia. Mille tak jak zapowiadał, idealnie połączył thrash metalową dzikość i agresję, z dobrą melodią. Na deser dorzucił jeszcze odrobinę dźwięków kojarzących się ze szwedzkim łojeniem (i bynajmniej nie chodzi mi tu o heavy metal). Jest także kilka klimatycznych momentów. Wszystko to zwarte ze sobą niesamowitą produkcją, za którą odpowiedzialny jest nieoceniony Andy Sneap robi kolosalne wrażenie. Nie mam zielonego pojęcia, jak można marudzić słuchając tej płyty... Jest tutaj masa starego dobrego kreatorowego napieprzania, są zagrywki kojarzące się z tym co robił Slayer, są elementy szwedzkiej szkoły. Na dodatek w "Murder Fantasies" usłyszymy takie solo Michaela Amotta, że szczęka z hukiem wali o ziemię. "Enemy Of God" na pewno nie jest miłym i grzecznym materiałem. W żadnym wypadku nie nazwałbym tego krążka ugrzecznioną wersją "Violent Revolution". Co więcej, tutaj jakby mniej "hitów", zdecydowana większość, to numery walące z furią w słuchacza. Drapieżne sola, masakrujące riffy i jak zawsze nieśmiertelny ryk Mille. Tak, to jest Kreator, który kocham. Mnie ta muzyka rozwala na strzępy.

Nie wiem czy warto dłużej rozpisywać się o nowym dziecku Niemców. Kreator ma już taką renomę, że każdy krążek, tak czy inaczej dociera do większości słuchaczy. "Enemy Of God" jak zwykle w przypadku wielkiej kapeli wywołuje kontrowersję, bo tak już jest. Wielka kapela, wiele opinii, które nie zawsze muszą się ze sobą pokrywać. Jedni lubią po prostu marudzić, inni nie chcą pochwalić i na siłę psioczą, jeszcze inni włączają "Enemy Of God" i... odpadają. Moim zdaniem ta muzyka ma tyle siły, tyle agresji, tyle mocy, że przy tych kawałkach nie da się po prostu spokojnie usiedzieć na tyłku. Kreator znowu na szczycie? Mille dał ostatnio trochę luzu konkurencji, ale śpieszę poinformować, że wszystko wraca już do normy. Wystarczy puścić "Impossible Brutality", "Suicide Terrorist" czy "Voices Of The Dead" i krótko mówiąc... pozamiatane.

Krzysiek / [ 09.02.2005 ]


! Kup Płytę !
www.mystic.pl





Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =




666 [ zigzaaggg@interia.pl ] 07-09-2010 | 13:40

Świetna płytka 9/10;)




© https://METALSIDE.pl 2000 - 2025 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!