Po znakomicie przyjętym albumie "Genesis XIX" (listopad 2020) niemieccy Sodomici powracają siać zniszczenie i pożogę. Tym razem jednak wykorzystać postanowili mniejszy arsenał. "Bombenhagel" to bowiem składające się z trzech utworów EP, które przybrało formę zarówno CD, jak i ważącego 140g 12-calowego winyla. Z reguły takie wydawnictwa skierowane są tylko i wyłącznie dla najwierniejszych fanów danej formacji. Czy na "Bombenhagel" powinni jednak zwrócić uwagę wszyscy wielbiciele thrash metalu?
Trudno sobie wymarzyć lepszy początek EP-ki, gdyż na start otrzymujemy nową wersję klasyka z "Persecution Mania". Jeśli obawiacie się tego, że starym dziadkom braknie pary (w końcu od premiery kawałka minęły 34 lata!), to lepiej od razu schowajcie się do schronu. Nagrany w nowym składzie "Bombenhagel" to nalot dywanowy, po którym z Waszego domu nie zostanie nawet jedna cegła. Bas siecze niczym kurzawa Coriolisa, odrywając mięso od kości, a mocarny początek sprawi, że będziecie musieli się upewnić czy przypadkiem nie włączyliście płyty Marduk lub Satyricon. Angelripper brzmi jak wokalista black metalowy, a i sam zespół gra zdecydowanie ciężej niż na płycie z 1987 roku. Później co prawda idziemy w bardziej "tradycyjne" tempa, a i nawet otrzymujemy partię gitary od samego Harrisa Johnsa, ale po chwili oddechu: znów jazda bez trzymanki. I tak aż do prześmiewczego medleya z narodowych hymnów. Prawdziwa bomba. Atomowa.
Sodom jeńców nie bierze: zamiast opatrzenia ran po "Bombenhagel" czekają nas jeszcze dwa strzały! "Coup de Grace" to taki 100% Sodom w Sodom: mocny, ciężki, prowadzony przez fajne riffy kawałek. Mamy drobne zmiany tempa, przyjemną, hałaśliwą solóweczkę, no i tekst o uczuciu towarzyszącym odbieraniu życia. Dobry, dynamiczny numer, który z pewnością sprawdzi się na żywo. Ostatnią kompozycją na wydawnictwie jest "Pestiferous Posse", w którym Sodom przenosi nas do czasów... Dzikiego Zachodu. Zamiast wojny: opowieść o najsłynniejszej strzelaninie w historii, a więc wymianie ognia w Tombstone. Niskie gitary, fajny, zakręcony, taki nieco groove metalowy riff - z pewnością kawałek ten wyróżnia się na EP. Podobnie jak w "Coup de Grace" pojawią się delikatne zmiany tempa: raz będziemy kroczyć niczym Pantera, innym razem pędzić na złamanie karku. A na końcu dobije nas kapitalna partia basu. Mniam!
Dla wielbicieli Sodom EP "Bombenhagel" to obowiązkowy element kolekcji. Genialny klasyk w świeżym składzie, dwa dobre, wcześniej nieznane numery, a do tego świetna okładka - czy można chcieć czegoś więcej? Pozostałym fanom teutońskiego thrash metalu poleciłbym chociaż przesłuchać omawiane wydawnictwo w wersji cyfrowej, gdyż pokazuje ono, że tytani jeszcze nie spieszą się na tamten świat - dziadki z Sodom mają jeszcze sporo siły. Ich nowa EP-ka to taka skacząca Betty: niby mała, ale jaja potrafi urwać.