01. Blind Superstition 02. Sodom & Gomorrah 03. Euthanasia 04. Genesis XIX 05. Nicht mehr mein Land 06. Glock N' Roll 07. The Harponeer 08. Dehumanized 09. Occult Perpetrator 10. Waldo & Pigpen 11. Indoctrination 12. Friendly Fire
Po czterech latach od premiery "Decision Day" fani niemieckiej formacji doczekali się nowego albumu zespołu. Już po pierwszym odsłuchu wyraźnie widać, że "Genesis XIX" różni się od swojego poprzednika. Poszczególnych utworów nie cechuje już podobna chwytliwość i przebojowość. Z całą pewnością też, pomimo obecności w składzie Franka Blackfire, nie otrzymujemy nowej wersji "Agent Orange". Materiał wymaga od słuchacza większego skupienia, m.in. wobec faktu, iż większość utworów na płycie posiada bardziej złożoną strukturę. Pewną nowością jest zastosowanie blastów (np. w utworze "Friendly Fire"), co stanowi może wkład nowego perkusisty formacji, którym jest Toni Merkel. A może to wpływ muzycznych inspiracji Yorcka (g), na którego katanie wyraźnie widać naszywkę Morbid Angel.
Po minutowym wstępie zatytułowanym "Blind Superstition" zaczyna się ostre otwarcie w postaci "Sodom & Gomorrah" z obłędnym riffem. Następny w kolejności utwór to "Euthanasia", który z powodzeniem mógłby znaleźć się na płycie "Epitome Of Torture". Czwarty na liście to tytułowy "Genesis XIX", znany z wcześniejszej EP-ki zatytułowanej "Out of the Frontline Trench". Piąty to zaśpiewany po niemiecku "Nicht mehr mein Land" z ultraszybkim początkiem. Kolejna kompozycja to utrzymany w średnio szybkich tempach "Glock N' Roll", z kolei "The Harponeer" stanowi przykład udanego powrotu do staroszkolnej stylistyki, takiej z pierwszej połowy lat 90. ub. wieku. "Dehumanized" zaś, ze wstępem przywodzącym na myśl klimaty nomen omen z "Dehumanizer" Black Sabbath, to kolejna galopada ze wspominanymi blastami. Obok "Sodom & Gomorrah" to zdecydowanie najlepszy utwór na płycie. "Occult Perpetrator" przywodzi na myśl wolniejsze partie z "Agent Orange", a "Waldo & Pigpen" to nieco ospale rozkręcający się utwór z szybkim rozwinięciem. Następny jest "Indoctrination" ze skandowanym refrenem, w którym widoczne są wpływy punk rocka, dające o sobie znać w Sodom już na wcześniejszych płytach, chociażby na "Get What You Deserve" czy "Til Death Do Us Unite". Kończący płytę "Friendly Fire" to kolejna energetyczna kompozycja usiana blastami. Pomimo dwunastu utworów składających się na niemal godzinę muzyki płyta sprawia wrażenie dość krótkiej i kończy się niespodziewanie szybko. Całość zdobi apokaliptyczna okładka autorstwa Joe Petagno (czyżby z nadwornego grafika Motörhead stał się nim teraz w Sodom?), ukazująca Knarrenheinza jako anioła zagłady.
Na koniec warto wspomnieć, że Sodom pozostaje źródłem inspiracji także dla swoich współziomków. Wszystkim sympatykom niemieckiego thrashu wypada bowiem w tym miejscu polecić najnowszą produkcję rodaków Toma Angelrippera z zespołu Annexation. Ich wydany również w tym roku album zatytułowany "Inherent Brutality" z pewnością zadowoli gusta miłośników Protectora i starego Kreatora. Podsumowując, obok nowych płyt AC/DC, Benediction i Incantation, zaś spośród rodzimych nowości produkcji Vadera, Ragehammera oraz Haunted Cenotaph, "Genesis XIX" to, moim zdaniem, żelazny kandydat do najlepszej tegorocznej dziesiątki.