Turbo wydało nowy koncert. Pewnie dla większości to nic szczególnego, bo nie jest to pierwszy materiał live tej legendarnej formacji, ale ja byłem na tym koncercie. Wspomnienia mam dobre, bo Turbo zagrało świetnie, tak więc kilka dni po premierze wydawnictwa, jeden egzemplarz wylądował w moim domu. Ale to jest fajne uczucie, gdy można sobie odświeżyć wspomnienia. "In The Court Of The Lizard" to dwupłytowy zapis całego występu z dnia 9 kwietnia 2014 roku, łącznie z coverem Judas Priest "Breaking The Law", podczas którego polski zespół wystąpił z Paulem Di'Anno.
Koncert wydany jest w "książeczkowej" formie, jak wiele nowych albumów. Sam jestem zwolennikiem jewel case, ale takie opakowanie też wygląda nieźle. Niestety, mały booklet wypada z przeznaczonego mu miejsca i zagina się. Jak dla mnie booklet jest w tym przypadku zbędny, bo wystarczyło napisać skład zespołu na kartoniku. No dobra, koniec moich narzekań i powtórka z przed kilku miesięcy.
"Intro" to zwyczajny wstęp. W tym przypadku jest to muzyka z "Ostatniego Mohikanina". Struszczyk wita się z publicznością i jedziemy z "Myśl i walcz"> z najnowszego albumu, czyli "Piąty żywioł". Muszę przyznać, że jak na koncertowy otwieracz to dobry wybór. Może nie jest to jakiś wystrzałowy numer, bo takich Turbo ma i to sporo, ale trzyma poziom. Zaznaczę, że "Piąty element" to obca mi płyta, której nigdy nie chciało mi się słuchać. Nie będę więc pisał, czy lepsza wersja to ta studyjna, czy koncertowa. "Przebij mur" to kolejny kawałek z najnowszej płyty studyjnej. Robi fajne wrażenie, ale na tym koniec. Ciekawy jest "Na progu życia". Czemu? Może dlatego, że miejscami bardzo przypomina utwory dwóch metalowych gigantów. "Running Wild" Judas Priest i "The Wicker Man" Iron Maiden. Każdy, kto śledzi działalność obu tych bandów wie, że Adrian Smith z Żelaznej Dziewicy mocno "inspirował się" wyżej wymienionym numerem Judasów. Tak więc jeden z największych przebojów Harrisa i spółki ociera się nieco o plagiat. W "Na progu życia" słychać bardzo wyraźnie ten riff. I towarzyszy nam przez cały czas. Jeden z moich faworytów z nowych numerów Turbo.
"Kawaleria Szatana" to polski "Painkiller", nie dziwota więc, że utwory z niej są grane do dziś. Tak więc "Kometa Halleya" była obowiązkowym punktem setlisty Turbo. Jak zawsze świetna, tak i tym razem nie zawiodła. "Serce na stos" to pewnie i dobry kawałek, ale zdecydowanie ustępuje kolejnemu, czyli "Słowa pełne słów". "Smak ciszy" to kolejny klasyk polskiego rocka i jedna z popularniejszych płyt bandu z Poznania. "Słowa..." to bardzo mocny utwór. Zawsze będzie się znajdował w gronie moich ulubionych Turbo. Całkiem sporo numerów ze "Smaku ciszy" Turbo zagrało podczas krakowskiego koncertu. Po przerwie w postaci "Ktoś zamienił" już mamy następny kawałek z drugiego albumu zespołu. "Już nie z tobą" świetnie spisuje się na koncertach. Inne utwory z CD 1 nie robią już takiego wrażenia, ale jeden utwór wwiercił mi się w głowę na dobre. "Człowiek i Bóg" ma bardzo mocny tekst, który zmusza nas do refleksji. Po prostu zachęcam do wsłuchania się w ten utwór. "Upiór w operze" to też ciekawa rzecz, ale najlepsze momenty połowy pierwszej płyty mamy już za sobą. "Armia" i "Noc już woła" nie zachwyciły mnie i już raczej tego nie zrobią. "Bramy galaktyk", czyli instrumental ze słynnej "Kawalerii..." . Dla wielu osób arcydzieło, ale mnie utwory instrumentalne bardzo często nudzą (choć są wyjątki, takie, jak "Transylvania") i tak jest w tym przypadku.
Druga płyta wita nas największym hitem Turbo, czyli legendarną balladą "Dorosłe dzieci". Nauczyli nas regułek i dat... to chyba najbardziej znany tekst w polskim metalu. No jeszcze "51" TSA jest równie znanym utworem, ale to utwór Turbo ma większą popularność. Głównie dzięki świetnemu tekstowi, którego w pełni zrozumieją tylko osoby pamiętające czasy PRL-u. I w tym momencie ujawnia się pewien minus: mikrofony skierowane na publiczność. Ludzi prawie nie słychać, a ja bardzo dobrze pamiętam, że chyba każdy obecny na koncercie śpiewał refren. Samo wykonanie jest świetne. Na temat "Wybieraj sam" rozpisywać się nie będę, bo to po prostu klasyczny numer. "This War Machine" to jedyny utwór anglojęzyczny z płyty "Piąty element". Brzmi naprawdę ciekawie, a i publice się spodobał. "Mówili kiedyś" to klasyk z debiutu grupy, ale przede wszystkim dobry utwór. Po nim były już tylko bisy. Pierwszy w postaci "Jaki był ten dzień", najlepszego jak dla mnie ze "Smaku ciszy". "Kawaleria Szatana cz.II" to wielki utwór, wielkie jest też jego wykonanie. Wolę część drugą Szatańskiej Kawalerii, niż pierwszą. "Sztuczne oddychanie" to mocne pożegnanie z widownią.
Ale to nie koniec płyty. Został jeszcze ostatni kawałek. Pod koniec koncertu Di'Anno, który występował po Turbo, wokalista zaprosił na scenę legendę polskiego metalu i razem wykonali "Breaking The Law" z repertuaru Judas Priest. Nie jest to może jakiś genialny cover, ale można go potraktować jako ciekawostkę. A jest to ciekawostka zabawna z kilku powodów. Pierwszy jest taki, że Turbo na początku kariery bardzo wzorowało się na Iron Maiden. "Smak ciszy" jest dedykowany właśnie Żelaznej Dziewicy. Drugi to taki, że Maideni na początku lat '80 supportowali Judas Priest i zespoły te posprzeczały się między sobą. Wtedy to Di'Anno powiedział do Judaszy "Kiedyś skopiemy wam tyłki". Dziś gra ich covery.
"In The Court Of The Lizard" to bardzo dobra koncertówka. Pokazuje, że nie tylko Kupczyk może śpiewać w Turbo, a przede wszystkim, że pomimo upływu lat Turbo nadal jest w dobrej formie. Jedynym minusem tego live są mikrofony nakierowane na publiczność. Nie sprawdziły się i chóru tych widzów po prostu brakuje. To chyba jedyny zarzut, jaki można postawić temu wydawnictwu. Mam nadzieję, że Turbo nie zawiedzie i dalej będzie pędziło przez świat metalu.
Jakub Marszałek / [ 18.11.2014 ]
|