01. Zapowiedź 02. Nieznajoma z mego snu 03. W roztańczeniu 04. Dałaś mi klucz 05. Fabryka keksów 06. Gwiazdo 07. Byłem z tobą tyle lat 08. W środku tej ciszy 09. Zwariował wkoło świat 10. Samotnym żeglarzom - poświęcam 11. Tie Your Mother Down (Queen cover)
W grudniu 2024 roku legendarna grupa Turbo wypuściła album koncertowy o którym jednak niektórzy mogli nie słyszeć. Nie był on jakoś szczególnie promowany i pomimo tego, że powstał przy współpracy z Wojtkiem Hoffmannem, to nie znajdziecie go w oficjalnej dyskografii zespołu. I jest ku temu powód. "W środku tej ciszy - XI Wielkopolskie Rytmy Młodych: Jarocin 1980" to bowiem dość specyficzne wydawnictwo. Dla kogo kierowane? No i czy warto postawić je na półce?
Wydany przez Kameleon Records krążek zawiera nigdy wcześniej niepublikowany występ pierwszego składu Turbo, który odbył się 7 czerwca 1980 roku. Hoffmann, Tomczak, Anioła i Sowula - taki zestaw muzyków wcześniej mogliśmy znaleźć tylko na wydanym przez Tonpress singlu. Tam jednak mieliśmy zaledwie dwa kawałki, a tutaj dostajemy ich aż 10 (nie licząc intra). Całość wydana została jako jewelcase zawierający wielce interesującą (i grubą) książeczkę. Nie zabrakło w niej długiego wstępu autorstwa Piotra Przybylskiego i Roberta Luchowskiego przybliżającego historię pierwszego line-upu, archiwalnych fotek, materiałów promocyjnych związanych z Jarocinem 1980. Jak i notki o Zbigniewie Tymyku który zarejestrował omawiany koncert Turbo na magnetofonie szpulowym Dama Pik. Nie ma co - postarano się aby całość wyglądała schludnie i miała jakąś wartość kolekcjonerską. Jednocześnie uważam, że większy sens miałaby na winylu. Wszak jak już się bawić to na całego.
Po intrze w którym przedstawiany jest skład samego festiwalu (fani tego dnia mogli zobaczyć również Zjednoczone Siły Natury "Mech" oraz Kombi z jednym "i"), jak i zespołu Turbo, stajemy twarzą w twarz z jednym z większych mankamentów wydawnictwa: jakością nagrań. Nie da się ukryć, że ta odstaje od obecnych standardów degradując "W środku tej ciszy" z koncertówki do miana oficjalnego bootlega. Niezłego, mającego niewątpliwą wartość historyczną, ale jednak bootlega. Instrumentalnie jeszcze się to broni gdyż bez problemu wyłapiemy tutaj każdego z muzyków (warto odnotować fakt, że Turbo gra na jedną gitarę). Wiadomo - współczesne nagrania "live" będą miały bardziej soczyste brzmienie z wytłuszczonymi detalami, no ale jak na coś co zostało zarejestrowane 45 lat temu na amatorskim sprzęcie, to i tak jest bardzo w porządku. Gorzej jednak z wokalem. Bo choć Sowula śpiewa to ciężko powiedzieć o czym. Słowa są często niewyraźne i to nie jest wina jego dykcji. Sprzęt rejestrujący mocno tutaj nie wyrobił i zastanawiam się ile wysiłku kosztowała próba wyratowania tego elementu. Jakość nagrań szału więc nie robi - czy podobnie jest z repertuarem?
Na Jarocinie 1980 to jeszcze nie było to Turbo które za trzy lata wypuści "Dorosłe dzieci". To jeszcze nie mocny, klasyczny hard rock (choć miejscami pojawiają się nieco cięższe riffy), nie mówiąc już o heavy metalu. Pierwszym kawałkom formacji bliżej było do silnie inspirowanego bluesem rocka. Oczywiście ozdobą jest napisana przez Hołdysa "Fabryka keksów" (pierwsze akordy wykorzystane zostaną później w słynnej "Autobiografii" Perfect), ale jednak przez większą część materiału jest mocno "amerykańsko". "W roztańczeniu" słyszymy echa Creendence Clearwater Revival, riff "Gwiazdo" jakby podkradziono kultowemu Steppenwolf, a i często rytmy oraz ogólny klimat przywodzić będą na myśl ZZ Top. Całkiem przyjemnie to wszystko buja, no ale też i nie oszukujmy się: hitów jeszcze tutaj nie ma. To jednak nie jest przypadek, że żaden z zaprezentowanych tutaj kawałków nie trafił na debiutancką płytę. I mimo że Wojtek Hoffmann nie raz dwoi się i troi (jego solówki robią wrażenie!), to czegoś tutaj jeszcze brakuje. Za bardzo to wszystko takie... pospolite. Jak na szczęście wiemy z historii: z pierwszym LP grupa się nie spieszyła i zdążyła na nim znaleźć swoją muzyczną drogę.
"W środku tej ciszy - XI Wielkopolskie Rytmy Młodych: Jarocin 1980" to wydawnictwo tylko dla najwierniejszych fanów tej legendy polskiego metalu. Jakość nagrań czterech liter nie urywa, a i wczesny repertuar jest jaki jest (o koszmarnym coverze Queen nawet nie będę wspominał). Ma to jednak niewątpliwą wartość historyczną: w końcu spójrzcie na ten skład i na tę setlistę! Gdzie indziej znajdziecie takie rodzynki?