01. Born to Perish 02. Death Trap 03. Nailed to the Cross 04. Armageddonizer 05. Tormentor 06. Rotten 07. Mad Butcher 08. Reject Emotions 09. Thrash till Death 10. Betrayal 11. Sign of Fear 12. Damir's Shred 13. Inspired by Death
CD 2:
01. Release from Agony 02. Life Without Sense 03. Antichrist 04. Invincible Force 05. Under Attack 06. Bestial Invasion 07. The Butcher Strikes Back 08. Curse the Gods 09. Total Desaster
Wszyscy mają swoje koronawirusowe płyty, a Destruction ma już nawet dwie: rok temu na rynku pojawiła się koncertówka "Born to Thrash", natomiast w sierpniu 2021 roku do sprzedaży trafiło "Live Attack". To ostatnie stanowi zapis live-streamu, który odbył się w szwajcarskim klubie Z7. Jednocześnie jest to także ostatnie wydawnictwo Destruction z oryginalnym gitarzystą, który odszedł w dość niejasnych okolicznościach. Czy "Live Attack" to godne pożegnanie z Sifringerem?
"Live Attack" reklamowane jest jako koncertówka, ale lepiej traktować je jako swoisty best-of. Z uwagi na ograniczenie sanitarne zespół zagrał bowiem dla pustej sali, tak więc nie ma tutaj krzyków publiki czy wspólnego śpiewania. Od czasu do czasu frontman stara się zagadywać internautów, no ale wiadomo: odzewu nie ma. Warunki były więc sterylne, studyjne wręcz, przez co bliżej temu dwupłytowemu wydawnictwu do "The Greater of Two Evils" Anthrax, "Alive in Studio A" Dickinsona. Destruction zaprezentowało aż 22 kawałki, będące podsumowaniem niemal 40-letniej historii kapeli. Nie zabrakło zarówno kultowych kawałków z lat 80-tych, jak również i przedstawicieli najnowszych płyt, z "Born to Perish" na czele. Oczywiście pominięto krążki, na których nie było Schmiera i o ile ery Rosenmerkela pamiętać nie chcemy, to jednak choć z jedna kompozycja z "Cracked Brain" by się przydała.
Zespół pojawił się w Szwajcarii w składzie z dwoma gitarzystami. Część kawałków nigdy nie była prezentowana na dwa wiosła, a taki "Reject Emotions" grano ostatnio jako kwartet... 30 lat temu. Fanów czeka więc sporo zaskoczeń, tym bardziej, że wbrew pozorom, to nie bardziej doświadczony Mike dzieli i rządzi. Jasne, Sifringer robi swoje i potrafi ładnie męczyć swój instrument (jak chociażby w "Tormentor"), ale to jednak Damira Eskicia jakoś na "Live Attack" więcej. To on ciśnie większość charakterystycznych partii i np. daje świetny popis w "Death Trap". Razem z Randym Blackiem na perkusji wlewa wlewa sporo życia do Destruction (zresztą bębniarz ładnie popisał się po "Thrash till Death"). Panowie są tutaj bezbłędni i narzekać można chyba tylko na miejscami zbyt głośne talerze tego drugiego. No ale to już wina osoby odpowiedzialnej za ostateczne brzmienie wydawnictwa. Zespół ładnie ciśnie, setlista jest ciekawa, ale jak to wszystko udźwignął Schmier? Ano lider grupy poradził sobie... OK. Gdy śpiewa nisko i agresywnie, to nic nie można mu zarzucić. Gorzej, że od czasu do czasu próbuje zawyć nieco wyżej - a wtedy przekracza granicę fałszu. "Nailed to the Cross", "Rotten", "Under Attack" - sporo w tych kawałkach nieczystości i chyba lepiej, żeby ktoś Marcela uświadomił, że nie już ma 20 lat.
Jako bonus do "Live Attack" dorzucono także płytkę Blu-ray z zapisem całego streamu, choć powiem szczerze, że ruchome obrazki tyłka nie urywają. Miejscami ładnie to wszystko jest oświetlone (klimatycznie na "Mad Butcher"!), ale brakuje większej ilości efektów. Scena została dość ascetycznie przystrojona (jeno grafiki po bokach i czaszki na statywie), jakby był to po prostu kolejny przystanek w trasie. Zespół jest w dobrej formie, lista utworów robi wrażenie... i tylko publiki brak.