01. Shock and Awe
02. Into Oblivion
03. Despair
04. Incineration of the Gods
05. Sanctification Denied
06. And Satan Wept
07. Emptiness
08. Final Declaration
09. Dancing in the Slaughterhouse
10. Stigma of Divinity
11. Bones



Vader - i w zasadzie wszystko jasne. Nie ma co się rozpisywać o całej tej wspaniałej historii i dorobku tego zespołu. Znamy, kochamy, szanujemy i uwielbiamy. Oczywiście jest grano ludzi, którym z tą muzyką jest nie po drodze i to już też się nie zmieni. Wiadomo. Ale spora rzesza fanów oczekuje kolejnych wejderowych wydawnictw z dużymi wypiekami na twarzy. W ostatnim czasie są oni regularnie dopieszczani i mógł komuś umknąć fakt, że od poprzedniej płyty studyjnej ("The Empire") zleciały już prawie cztery latka. Na szczęście po drodze było sporo innych wydawnictw: "Dark Age", "Thy Messenger", czy "Litania". A i dla porządku wspomnę, iż podczas rozmowy z Peterem po którymś z jesiennych koncertów wspomniał, że "album jest już dawno nagrany i tylko czekają na zielone światło od wytwórni". Dobra, bo już opowiadanie się robi, więc przechodzimy do muzyki zawartej na "Solitude in Madness".

A ta jest wyborna, co specjalnie nie dziwi, bo przecież Vader nigdy nie zszedł poniżej poziomu "dobry". Nowy materiał to solidna luta i momentami totalnie bezkompromisowa jazda. Wszystko zaczyna się od "Shock and Awe" i ten numer ustawia nam doskonale "próg wejścia". Solidna jazda bez trzymanki i łomot pierwsza klasa. Co tu wyczynia James na bębnach, to można tylko przyklęknąć. Chłopak bębni jakby jutra miało nie być. Podobnie jest w drugim "Into Oblivion" z tym, że w nim akurat gitary ciutkę odpuszczają i mamy więcej rytmicznej jazdy. Ale te przewalające się bębny gniotą niemiłosiernie. Takie swobodne skojarzenia z lawiną są jak najbardziej na miejscu.

W dalszej części "Solitude in Madness" perkusista został nieznacznie okiełznany i mamy więcej czarowania w riffach. Mocarnie to brzmi w "Final Declaration", jest też lekko "heavy metalowy" "Emptiness" znany z EP'ki "Thy Messenger" (z niej też idzie "Despair"). W świetne riffy został ubrany "Incineration of the Gods". Równie ciepło wypowiem się o kolejny numerze, czyli "Sanctification Denied" - niby taki wolny, a walec pierwsza klasa. W zasadzie to o taką laurkę mógłbym pokusić się przy każdej kolejnej kompozycji. Cóż - gitary to zawsze była moc tego zespołu. Czy rozpędzony numer do granic możliwości, czy bardziej marszowe granie - riffy robią robotę. Nie inaczej jest i tutaj.

Osobne zdanie trzeba poświęcić na stronę wokalną tego wydawnictwa. Peter przez lata przyzwyczaił nas do swojego sposobu śpiewu i było oczywiste, że tak ma być i tak będzie. A na tym albumie mała niespodzianka - Generał sporo pokombinował z wokalnymi środkami ekspresji i wyszło to bezbłędnie. Brawo Piotrze! Jak już wpadam w tony zachwytów i poklepywania po plecach to wspomnę jeszcze o solówkach. To co tandem Peter&Pająk wyczynia, to palce lizać. Kapitalne sola, często wręcz heavy metalowe - patrz/słuchaj "Emptiness", "Stigma of Divinity", czy "Final Declaration". Świetna sprawa. Wspomnieć wypada również o numerze "Dancing in the Slaughterhouse" - to oczywiście cover Acid Drinkers. A, że Vadery umieją w covery, to wiadomo nie od dzisiaj. Tutaj też wyszło całkiem dobrze, choć z ostatnich przeróbek zdecydowanie bardziej zakochałem się w judasowym "Steeler" z EP'ki "Thy Messenger".

"Solitude in Madness" to bardzo dobry album. Vader to doskonale naoliwiona maszyna wojenna, która wie dokąd i po co zmierza. Po wpadającym w objęcia thrash metalu "The Empire" mamy lekko skorygowany kurs i zawitaliśmy na wcześniejsze wydawnictwa tej formacji. Oczywiście zupełnie nie ma mowy o odgrzewaniu kotletów i jechaniu na starych patentach. To jest Vader AD 2020 i to słuchać w każdej nutce. Przeniesiono środek ciężkości w bardziej ekstremalne rejony, a te thrash metalowe riffy ubrano w zdecydowanie brutalniejszą formę, taką death metalową. Te niespełna pół godziny grania to jazda na całego, spore szaleństwo, ale mamy też i spokojniejsze tempa. Przecież nie trzeba grać szybko, żeby było ciężko, ale to oczywista oczywistość. Podobnie jak stwierdzenie, że Vader nagrał kolejną świetną płytę. O czym już niechcący napisałem na początku drugiego akapitu. Sami widzicie...

Into Oblivion:



Piotr "gumbyy" Legieć / [ 22.05.2020 ]







Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =








Vader
Solitude in Madness

Nuclear Blast Records - 2020 r.




8,5/10




© https://METALSIDE.pl 2000 - 2025 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!