01. Isolation 02. Means to an End 03. Last Time 04. Capital Enslavement 05. Ali 06. Raging Void 07. Guardians of Earth 08. The Pentagram 09. Autem 10. Quadra 11. Agony of Defeat 12. Fear • Pain • Chaos • Suffering
Z zespołem Sepultura jakoś nigdy nie było mi "po drodze". Tak wiem, że kult, że wspaniałe pierwsze płyty, do których czasami wracam - ale to tyle. Zupełnie też nie obszedł mnie fakt, iż Max znudzony odszedł z kapeli po dwunastu latach. Nie mam też problemu z tym, że Derrick Green ciśnie w Sepulturze od ponad dwudziestu. Mnie ideologia w muzyce (typu "Sepultura tylko z Maxem") nie interesowała nigdy. Kolejne wydawnictwa się pojawiały, ja coś tam zawsze posłuchałem i za każdym razem byłem upewniany w tym, że nasze drogi nie muszą się krzyżować. Jest tyle innej muzyki, więc to nie problem. Do czasu.
Pod koniec 2019 roku wpadł mi w ucho nowy numer zespołu - teledyskowy "Isolation". Przyznam, iż lekko mnie zagięło. Thrash metalowa jazda bez trzymanki, nawałnica riffów plus perkusyjna kanonada od samego początku zrobiły na mnie wrażenie. Zostało to zapamiętane. W grudniu usłyszałem numer dwa - "Last Time" i już wiedziałem, że chcę posłuchać całej płyty. Kwestią czasu było sfinalizowanie zakupu i moment pierwszego odsłuchu. I się zaczęło...
"Quadra" to dosyć specyficzny album - składa się z czterech części w której umieszczono po trzy utwory. Jak widać - tytuł płyty nie jest przypadkowy. Każda z tych części to takie ciut inne sepulturowe światy. Mamy bezkompromisowy thrash metal napędzany wysokooktanowym paliwem w części pierwszej. W drugiej witamy się z brazylijskimi klimatami - są plemienne zaśpiewy, tańce i mnóstwo groove'u. Znamy to z płyty "Roots", prawda? Trzecia kwarta to już bardziej progresywne granie. Tak, tak! Mamy tutaj gitarowe łamańce i ciut bardziej złożone formy. Ostatnia część to bardziej melodyjna i spokojniejsza Sepultura. Wolniejsze tempa i grzeczniejsze wokale.
Oczywiście to cały czas jest Sepultura i to słychać od końca do początku. Zresztą trochę przenikania się tych światów mamy - w takim "Last Time" pojawia się świetne zwolnienie i chóry. Spore wrażenie robi ponowny powrót do odsłuchu tej płyty. Po mocno wyciszającym "Fear • Pain • Chaos • Suffering" z czystymi, kobiecymi (!) wokalami pod koniec - przeskakujemy do łomotu z "Isolation". Człowiek ma wtedy zagwozdkę - jak oni to zrobili, że tak płynnie przeprowadzili nas z jednej strony brzegu na ten drugi. I to w taki sposób, że nie udało się połapać w tym wszystkim.
Wciągnęła mnie ta płyta bez dwóch zdań. Słucham jej bez przerwy od trzech dni i zasłuchuje się w niej z wielką przyjemnością. Pewno nie każdemu spodoba się ten podział i te cztery różne "wątki", ale mi to jak najbardziej pasuje. Dzięki temu jest mega różnorodnie i ciekawie. Wiadomo, fajnie byłoby przyjąć materiał z killerami jak pierwsze trzy utwory, ale to takie "chciejstwo" raczej. "Quadra" zabiera nas w pewną podróż i ja z niej jestem bardzo zadowolony. Ortodoksyjni fani będą narzekać, bo progres, bo melodie i zwolnienia w trzeciej i czwartej części. Ja takim fanem nie jestem i dzięki temu mogę całego albumu słuchać z wielką przyjemnością - nawet takiego monumentalnie filmowego "Agony of Defeat".
Zachwyca mnie dbałość o szczegóły i kompozycyjna wizja - ten chór podczas zwolnienia w "Isolation", czy cudownie instrumentalna "Quadra" - palce lizać. Świetną robotę odwalił na tej płycie Green - dużo świetnych wokali i ciekawie ułożonych linii. Jednak największe ukłony dla tandemu Andreas Kisser & Eloy Casagrande, którzy odpowiadają za cały materiał. Posłuchajcie sobie "The Pentagram" - instrumentala z części progresywnej. Co tam się odpierdziela! Klasa! "Quadra" to kapitalny album, pełen niespodzianek i zaskoczeń. Oferujący sporo ciekawych dźwięków i zabierający nas w barwną podróż. Nie odkrywamy tutaj czegoś, czego już nie znamy, ale to co dostajemy - podane to jest w świeżym i świetnym stylu. Polecam w 100%, no chyba, że ktoś jednak tylko Maxa toleruje w tym zespole. Na to nie mam rady.