"Arise" to czwarty album w karierze Sepultury. Jest to zarazem ich ostatnia czysto thrashowa płyta, gdyż jak wiadomo od "Chaos A.D." zaczęli się bawić w groove metal. Nie zmienia to jednak faktu, że to właśnie "Arise" jest uważany przez wielu fanów za szczytowe osiągnięcie grupy.
Przyczyną takiego stanowiska mogą być z pewnością riffy, które są naprawdę świetne i których są tu tony. Właściwie trudno znaleźć zagrywkę, która wyraźnie odstawałaby od reszty. Widać, że muzycy nie chcieli zaprzepaścić sukcesu poprzedniczki ("Beneath The Remains" z 1989 r.) i dopieścili tę płytę kompozycyjnie. Jednak nie ma mowy o jakiejkolwiek rewolucji. Struktura utworów pozostała ta sama. Utwory utrzymane przeważnie w szybkim tempie (oczywiście są także zwolnienia, ale wplecione tak, aby jeszcze bardziej potęgować moc żywszych fragmentów) i znikoma ilość melodii (co prawda jest kilka melodyjnych patentów, ale trudno im się przebić przez wszechogarniającą młóckę). Gardłowy wokal Maxa (w liniach wokalnych również nie mamy co liczyć na chwytliwe melodie), który wykrzykuje apokaliptyczne teksty (co ciekawe, Cavalera napisał tylko cztery, a Andreas Kisser aż pięć tekstów na "Arise"). Oprócz tego znajdziemy tutaj również nieco smaczków, takich jak czyste dźwięki gitary na początku "Under Siege (Regnum Irae)" oraz "Desperate Cry" czy dziwnie industrialne intro do "Arise" i "Dead Embryonic Cells" (takie odhumanizowane dźwięki mogą dziwić, patrząc na to, jak potem Brazylijczycy zapatrzyli się w rdzenne brzmienia). W "Under Siege" możemy także usłyszeć głos Maxa przepuszczony przez efekt. Ciekawe są solówki Andreasa, gdyż przypominają one bardziej rzeczy z gatunku heavy niż wajchowane, piskliwe popisy innych przedstawicieli brutalnego thrash metalu. A propos - w niektórych riffach słychać wyraźną fascynację Slayerem. Nie jest tego dużo, ale w kilku momentach przychodzą na myśl dokonania diabelskiej czwórki z Los Angeles.
"Arise" był zdecydowanie najbardziej dojrzałym materiałem Sepultury w tamtym czasie. Wszystko zostało doszlifowane i dopieszczone, tak, aby wykorzystać popularność zyskaną wraz z poprzednim longplayem. I zespołowi udało się to w 100% - zespół zadebiutował na (wysokiej jak na kapelę grającą ekstremalną odmianę metalu) 119 pozycji z rankingu Billboardu. Z kolejnymi płytami osiągnął jeszcze większy sukces komercyjny. Czy wraz z nimi osiągnęli również sukces artystyczny? To już temat na inną recenzję. Nie zmienia to faktu, że "Arise" to klasyczna płyta klasycznego zespołu, z którą zapoznać powinien się każdy fan gatunku.
s7mon / [ 16.04.2011 ]
|