Sporo się w pirackim obozie Vane ostatnimi czasy działo: pomimo drobnej zmiany w składzie (ryby podgryzają perkusistę Marcina Zdeba), wesoła załoga zdobywała kolejne porty - w tym Pol'and'Rock Festival czy twierdzę Wacken Open Air. Jeńców chłopaki nie brali, a dwoma singlami zapowiedzieli kolejną ofensywę. Najpierw otrzymaliśmy "Ritual", a więc suplement do debiutanckiego albumu "Black Vengeance", natomiast teraz możemy przesłuchać utwór "Row, Ye Scallywags!". W przeciwieństwie do poprzednika, ten jednak nie doczekał się wersji fizycznej (nie licząc bajeranckiego pendrive'a) - dostępny jest on tylko i wyłącznie drogą cyfrową.
Ta trwająca trzy i pół minuty kompozycja nie traci czasu na stopniowe wprowadzanie w fabułę: od razu dostajemy reprymendę od szypra, krzyczącego że musimy przestać się opie*dalać, a zacząć zapier*alać, ponieważ zbliża się potężny sztorm. I już wiemy wszystko co musimy wiedzieć: będzie walka o przetrwanie, będą potężne fale i wiosłujący do upadłego rośli mężczyźni. Wchodzą mocne gitary i kawałek rozpędza się, prowadzony przez niezwykle dynamiczną pracę sekcji rytmicznej. Pięknie młóci tutaj Kamil Bagiński na perkusji, który po serii koncertów postanowił wspomóc kolegów również i w studio. Równie znakomicie radzi sobie oczywiście cała grupa, a kunszt muzyków najlepiej słychać w fenomenalnym refrenie: Marcin drze się aż ciary przechodzą po plecach, a gitary tną niczym podmuchy zimnego wiatru podczas nagłego załamania pogody. W okolicach 2/3 czasu trwania kompozycji następuje delikatne zwolnienie, jakbyśmy właśnie znaleźli się w oku cyklonu, ale zaraz znów stajemy w szranki z rozwścieczoną Matką Naturą: świetna długa solówka zalewa pokład, a po kolejnym refrenie następuje dziwne wyciszenie... Znów słyszymy tylko odgłos fal. Czy niosą one wymęczonych tą nierówną walką piratów czy też szczątki ich jednostki - tego nie wiemy. Przynajmniej na razie.
"Row, Ye Scallywags!" to kapitalny singiel, który na pewno stanie się ulubieńcem publiczności. Oczami wyobraźni widzę już szalejący na scenie zespół i fanów metalowej muzy drących się ile sił w płucach na melodyjnym refrenie. W założeniu, cytując jednego z ojców założycieli, miał on być "w ch*j koncertowy", no i cóż - udało się. Gorąco zachęcam do odsłuchania tego "hiciora", czy to z pierwszego w historii grupy "lyric video" (stworzonego przez Agnieszkę Burkat) czy też zakupując numer na platformach streamingowych. "Row, Ye Scallywags!" trafi bowiem na iTunes, Amazon Music, Bandcamp, Deezer czy Spotify - do wyboru, do koloru.